– Niektóre szkoły wyższe będą wliczać w ośmioletni okres, w którym nauczyciel ma się obronić, lata przepracowane przed październikiem 2013 r. – potwierdza prof. Ryszard Cach, pełnomocnik rektora do spraw zapewniania jakości kształcenia na Uniwersytecie Wrocławskim.
Pierwsze wypowiedzenia z tego tytułu część uczelni wręczy zaraz po rozpoczęciu najbliższego roku akademickiego. Sprawa dotyczy ponad 39 tys. adiunktów i ok. 10 tys. asystentów.
Konieczny awans
Osoba zatrudniona na wyżej wymienionych stanowiskach musi w ciągu 8 lat zdobyć kolejny stopień naukowy (doktora lub habilitację).
zobacz także:
Taki wymóg wprowadziła nowelizacja z 18 marca 2011 r. ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym, ustawy o stopniach naukowych i tytule naukowym oraz o stopniach i tytule w zakresie sztuki oraz o zmianie niektórych innych ustaw (DzU. nr. 84, poz 455). Ponieważ został przewidziany okres przejściowy, przepis ten zacznie obowiązywać od 1 października 2013 r. Przy wprowadzaniu zmian Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego (MNiSW) zastrzegało, że lata przepracowane przed tą datą nie będą zaliczane do ośmioletniego okresu. Resort nadal podtrzymuje swoje stanowisko.
Będą zwolnienia
Okazuje się jednak, że część uczelni zdecydowała się zaliczać do 8-letniego okresu lata już przepracowane, wyznaczając inny, krótszy czas na zdobycie awansu.
Na takie działania zdecydowały się m.in. Politechnika Opolska, Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu czy Uniwersytet Warszawski (UW).
W przypadku opolskiej placówki część asystentów może stracić pracę już po 1 października 2013 r. Dotyczy to tych, którzy pracują tam od 2005 r. i do tej pory nie obronili doktoratu.
– Ci nauczyciele mają możliwość złożenia wniosku do rektora o wyznaczenie późniejszego terminu na awans, ale nie musi on zostać uwzględniony. Każda sprawa jest rozpatrywana indywidualnie – tłumaczy Gabriela Henek, starszy specjalista z sekcji spraw osobowych nauczycieli akademickich Politechniki Opolskiej.
Z kolei na UW asystenci będą mieli na awans tylko sześć lat.
– Uniwersytet będzie jednak respektował prawa nabyte nauczycieli – wyjaśnia Tadeusz Tomaszewski, prorektor do spraw zasobów ludzkich i kształcenia ustawicznego UW.
W ich przypadku zachowany będzie okres przewidziany w starym statucie uczelni. Zgodnie z nim na uzyskanie kolejnego stopnia awansu pracownicy UW mieli 11 lat. Czyli, jeśli akademik został zatrudniony na stanowisku adiunkta w 2005 r., powinien uzyskać habilitację do 2016 r.
Furtka dla leniwych
Szkoły wyższe zapowiadają, że będą zwalniać naukowców, którzy nie zdobędą stopnia naukowego w wyznaczonym przez nie terminie.
– W naszej uczelni z powodu braku awansu pracę może stracić kilkadziesiąt osób – szacuje Tadeusz Tomaszewski.
Tym, którzy nie zdążą podnieść swoich kwalifikacji, szkoła może zaproponować inne stanowisko.
– Taką osobę można np. zwolnić z pełnienia funkcji adiunkta, a zatrudnić jako starszego wykładowcę. Jednak to wymaga udziału w procedurze konkursowej – wyjaśnia Gabriela Henek.
Takie rozwiązanie nie musi jednak wcale oznaczać niższej płacy. Obecnie minimalna stawka wynagrodzenia za pracę zarówno adiunkta bez habilitacji, jak i starszego wykładowcy wynosi 3205 zł.
Zatrudnienie nowych
Wprowadzenie wymogu awansowania w określonym czasie miało pozwolić uczelniom pozbyć się naukowców, którzy nie robią postępów.
– Do tego dochodzi potrzeba zatrudniania nowych, młodych i bardzo dobrych kadr. Dotychczas było to trudne z uwagi na blokowanie miejsc pracy przez starszych pracowników – wyjaśnia Tadeusz Tomaszewski.
Zdaniem jednak prof. Ryszarda Cacha wprowadzenie w ustawie wymogu zdobycia stopnia naukowego w czasie nie dłuższym niż 8 lat jest zbędne.
– Tę kwestie można regulować za pomocą oceniania pracowników uczelni – uważa.
Wyjaśnia, że w obecnym stanie prawnym słabemu nauczycielowi akademickiemu można wręczyć wypowiedzenie już po jednej negatywnej nocie. A zwolnić należy po dwóch złych.
– Dzięki temu szkoły wyższe, które rzeczywiście chcą oczyścić wydziały z wiecznych asystentów i adiunktów, mogą to zrobić uczciwie, opiniując ich pracę – podsumowuje prof. Ryszard Cach.

Placówka musi uwzględnić prawa nabyte
Marcin Chałupka, ekspert prawa o szkolnictwie wyższym
Art. 120 Prawa o szkolnictwie wyższym w znowelizowanym brzmieniu wchodzi w życie 1 października 2013 r. Do tego czasu uczelnie nadal mogą, na podstawie brzmienia dotychczasowego, ustalać maksymalne okresy zatrudnienia asystentów lub adiunktów bez awansu na wymagany stopień naukowy w swoich statutach, nawet na kilkadziesiąt lat. W mojej ocenie takie rozumienie nowego art. 120, które nie uwzględniałoby słusznie nabytego, prawa do terminu dłuższego niż 8-letni mogłoby budzić wątpliwości natury konstytucyjnej.
doktorka(2013-05-20 16:23) Zgłoś naruszenie 71
Prawda jest taka, że zwalniają młodych i zdolnych. kolega z katedry właśnie odchodzi bo nie wyrobił się z hab. Zdolny, ale porodziły mu się dzieci w tym czasie, obłożony dydaktyką. Poza tym zbyt ambitny żeby byle co wypuścić. Inny kolega z katedry nie ma dzieci, kredytu bo mama mieszkanie kupiła, praca gniot ale idzie do przodu. Koleżankę zwalniają bo też nie wyrobiła z hab. Trójka dzieci, dydaktyki wbród (matematyka) i kredyt. To się nazywa polityka prorodzinna!!! Promujemy miernych, singli bez obciążeń i bez kompleksów. A te stare leśne dziadki z PRL mają się dobrze na kilku etatach. Ja się zmywam do Niemiec lub UK. Bez sensu tu siedzieć. Za 2800 na rękę, śmiech na sali, tym bardziej, że mam doświadczenie w komercji.
Odpowiedzselekcja negatywna(2013-05-09 00:07) Zgłoś naruszenie 71
Praca w soboty, niedziele, bo przecież pan profesor musi mieć weekendy. Robisz "nadgodziny" typu 2 lub 3 razy pensum, bo to jest konkretna oszczędność dla uczelni. Będziesz się starać to więcej będziesz mieć kłopotów jak ten co dydaktykę bierze ale olewa bo liczy się tylko bycie naukowcem o poziomie mierzalnym jedynie liczbą punktów, cytowań i hirszów. Co ciekawe to co robisz w ramach zajęć nikogo nie obchodzi. Nikt nie zwróci uwagi nawet gdy połowy zajęć się nie odbędzie. Wyniki wizytacji szef sobie sam wygeneruje i tylko o podpis poprosi. Najważniejsze, że przepuści się studentów i nie robi kłopotów.
OdpowiedzJak się nie zgodzisz na coś, wymagać będziesz od studentów, to profesor odetnie środki na publikowanie, konferencje. Jak nie wpiszesz profesora do swojej pracy to samo. Nie jest lekko. Zostają ci którzy wpasowują się w system i układy. Reszta do eliminacji.
Fajnie było uczyć młodych ludzi, ale cóż, za dobry jestem żeby zostać na uczelni. Komercjalizacja wyników badań stoi w sprzeczności z potrzebami zleceniodawców. Po prostu czas iść do przemysłu na stała, a nie od zlecenia do zlecenia. Myślę, że miło byłoby wrócić za naście lat z przemysłu do uczelni ale ci splamieni wyobcowaną habilitacją bez kontaktu z przemysłem raczej do tego nie dopuszczą.
KP(2013-03-21 12:47) Zgłoś naruszenie 51
A kto zwolni leniwych profesorow - oni sa glownymi hamulcowymi postepu
Odpowiedzabc(2013-03-21 21:54) Zgłoś naruszenie 51
Pozostawienie habilitacji mimo wstępnych założeń ministerstwa co do jej likwidacji, w istocie cementuje ten patologiczny feudalny obraz uczelni. Jeśli oceniać dorobek to wszystkich. Ofiarą braku konsekwencji Pani Kudryckiej są studenci, i wszyscy, których dotknie zwolnienie. Najczęściej będą to asystenci i adiunkci, którzy byli zmuszeni pracować za swoich zwierzchników lub dorabiać do marnej pensji żeby móc żyć godziwie. Uwierzcie jeśli ktoś choć trochę "liznął" dydaktyki wie jak ciężki to kawałek chleba. Praca naukowa nie jest pracą na etat, na akord. Nie mówcie mi o przywilejach naukowców i ich lenistwie. Jeśli pracujesz na etacie w normalnej firmie masz wolny weekend lub czas wolny po powrocie z pracy. Ten leniwy naukowiec, z którego kpisz nie ma często takiego komfortu. Jeśli to taki raj spróbuj... Możesz być świetnym dydaktykiem, mieć dobry kontakt ze studentem, wysokie oceny ewaluacyjne i co ? Nie masz habilitacji to na bruk. Nie jest ważne co robiłeś dla uczelni - nie masz habilitacji! Oznacza to, że w efekcie wszyscy na uczelni powinni mieć habilitację, jak tak się stanie to kto będzie pracował ze studentami?
OdpowiedzCcp(2014-11-14 21:15) Zgłoś naruszenie 51
Tylko ile robili habilitacje ci co te przepisy ustanowili średnio po 20 lat. Na kierunkach humanistycznych można pisać jakieś pierdoły i w 8 lat się habilitować natomiast porządna praca naukowa z inżynierii materiałowej nie jest możliwa w tak krótkim czasie poza tym w cywilizowanych krajach nie ma takiego wymogu i jakoś ludzie pracują.
Odpowiedzprof.dr habJózef Beton(2013-03-21 20:00) Zgłoś naruszenie 41
Piszący to xenofobowie i nacyjonalisci nie nie wiedzą ze nasza tradycja , specyfika oraz autonomia i młoda demokracja uniwersytecka jest oparta na 5 niewzruszonych zasadach takich jak: habilitacja, zatrudnieniowa polityka pro-rodzinna , rodzinne dziedziczenie katedr, wielo-etatowość samodzielnych pracowników naukowych oraz zdolność siedzenia na kierowniczym stołku przez samodzielnych pracowników naukowych do momentu dobrowolnego położenia się na katafalk oraz niezwykle uczciwym system przyznawania grantów. A pośród nich najważniejsza jest habilitacja , bo ona gwarantuje wieczne i bezkresne trwanie 4 pozostałych zasad i każde wystąpienie przeciwko tym pryncypiom ma charakter niepoprawnie politycznego seksistowskiej zbrodni ściganej przez POLICJĘ MYŚLI . Przecież , nawet nie opaczne sugerowanie , rynkowych zasad pracy pracy osób posiadających habilitacje jest poważnym bluźnierstwem raniącym najgłębiej cała filozofię i teologię i egzegezę naszego tak bogatego w Noblistów i sytemu naukowego oraz jego pryncypia mówiące ,że to jedynie samodzielni pracownicy naukowi z tytułem doktora habilitowanego nauki polskiej w swym geniuszu nie podlegają żadnym weryfikacjom, ani naukowym ani moralnym . Co inne ci którzy nie posiedli tego znamienitego tytułu są niczym bo nie mają habilitacji , ci powinni podlegać wszelkim obostrzeniom i weryfikacjom.
OdpowiedzOla(2016-12-28 21:47) Zgłoś naruszenie 31
Dopóki nie zniosą habilitacji, to poziom nauki polskiej będzie spadał z każdym rokiem
Odpowiedzmłody naukowiec(2013-03-21 13:03) Zgłoś naruszenie 30
co za bzdurny artykuł. Córeczki i synalki co nie zdążyły w 8 lat zrobić doktoratu są przenoszone na wykładowców. Nowe córeczki bez doktoratu zatrudnia się na stanowiskach naukowo-dydaktycznych, a i tak nie zdążą zrobić doktoratu bo to rozkapryszone panienki bez predyspozycji zawodowych. Za to młodych i ambitnych, ale nie z rodziny zatrudniają na stanowisku wykładowców z większym pensum i oni jakoś potrafią szybko zrobić doktorat. Po uzyskaniu doktoratu nie są jednak przenoszeni na stanowiska naukowo-dydaktyczne, ponieważ je zajmują córeczki bez doktoratu udające, że go robią. Autor artykułu powinien skonsultowac tekst z jakimś młodym naukowcem.
Odpowiedzuczelnia ma przede wszystkim uczyć(2013-03-21 11:33) Zgłoś naruszenie 20
Uczelnie powinny zwolnić ale tych, którzy źle uczą.
OdpowiedzNp. takich, którzy na egzaminie, na który przyszło 200 osób, uwalają na ocenę niedostateczną 197 osób, a trzem dają oceny dostateczne. Skoro 99 procent "absolwentów" nauczania takiego profesora nie potrafi zdać egzaminu na dostateczne, to oznacza, że taki profesor nie potrafi uczyć. A po co na UCZELNI utrzymywać ludzi, którzy nie potrafią UCZYĆ.
obserwator(2013-06-01 20:18) Zgłoś naruszenie 20
Byłoby dobrze, gdyby opisane w artykule mechanizmy zaczęły funkcjonować - łącznie z wyciąganiem konsekwencji wobec tych pracowników naukowych, którzy nie potrafią udokumentować swego dorobku... naukowego (bo go nie posiadają). Niestety, póki co na większości wydziałów bez trudu można by wskazać przykłady - wspomnianego już w jednym z komentarzy - nepotyzmu czy kolesiostwa.
Odpowiedzzniesmaczony(2013-03-21 09:47) Zgłoś naruszenie 10
"Leniwych"? Co to za słownictwo? Czy "Gazeta Prawna" jest jeszcze wiarygodnym źródłem informacji?
Odpowiedzabc(2013-03-21 18:21) Zgłoś naruszenie 10
Nikt z Państwa nie zwrócił uwagi, że stanowisko Ministerstwa o niezaliczaniu do terminu "rotacji" poprzedniego zatrudnienia jest uzasadnione przede wszystkim tym, że zmieniły się w sposób diametralny przepisy dotyczące habilitacji czy doktoratu. Nie przyznanie dodatkowych terminów jest de facto pozbawieniem możliwości sprostania nowym zasadom dot.uzyskiwania stopni. To nie jest kwestia lenistwa pracowników naukowych - przynajmniej jeśli chodzi o większość z nich, jeśli zmienia się w trakcie gry zasady to należy także uznać, że zmienia się czas zatrudnienia. Zgadzam się w pełni z przedmówcami, zatrudnienie młodych nie oznacza lepszych zdolniejszych czy tańszych. Z jednej strony doktor z dorobkiem to żyła złota dla uczelni - wpływa na parametryzację czyli kasę z dotacji, z drugiej jest tanią i doświadczoną siłą roboczą. Młody nie ma dorobku, nie ma doświadczenia, zanim je zdobędzie, upłynie czas zatrudnienia i koło się zamyka.
OdpowiedzMoim zdaniem, uczelnie które zdecydują się na masowe zwolnienia adiunktów nie mają w najbliższym czasie szans na odbudowanie kadry naukowo dydaktycznej. To jest taki strzał w stopę- na własne życzenie. przy takim niżu spada jej konkurencyjność. Uczelnia która szanuje swoich pracowników - nie posuwa się do tego - wie gdzie leży istota szkolnictwa wyższego.
AP(2013-03-21 14:58) Zgłoś naruszenie 00
Adiunktów zachęcam do wypełnienia ankiety: http://www.ankietka.pl/ankieta/108835/nauczyciel-akademicki-ocena-emocjonalnego-stosunku-do-wykonywanej-pracy.html
OdpowiedzMS(2013-03-21 11:28) Zgłoś naruszenie 00
Nie bardzo rozumiem co Autor ma na myśli. Na awans na doktora są 4 lata (maksymalnie 5), chyba, że ociąganie się z awansem jest dobrze uzasadnione. Np. pracą nad długim i wymagającym projektem np. wynikającym z grantu przyznanego katedrze. A 8 lat jest na hab.
Odpowiedzedek(2013-04-04 00:37) Zgłoś naruszenie 00
do 8: chyba uczelnia pomyliła ci się z przedszkolem
Odpowiedzaaaa(2013-03-27 15:58) Zgłoś naruszenie 00
do 22 ci co mają habilitację
Odpowiedzmini(2013-04-03 14:32) Zgłoś naruszenie 01
a mi kiedy podniosą pensję???
OdpowiedzEmigrant(2013-03-21 07:51) Zgłoś naruszenie 00
************************ jeszcze troche a wszyscy spier... z tego chorego do szpiku kosci kraju...Nie wiem czy wiecie ale taki doktor ma kontrat na POwiedzmy 3 lata a POtem mamy Cieibe w dupie...Takie sa realia POczekajcie jeszcze 10 lat i POzobaczycie co zostanie z POlski...
Odpowiedzz(2013-03-21 07:57) Zgłoś naruszenie 00
... zatrudnią młodszych i tańszych raczej. Cóż idzie o niż demogr. i nieco mniejszą ochotę młodzieży na studiowanie ( wiadomo co daje większość uczelni na rynku pracy ).
OdpowiedzBo jeśli chodzi o jakość :) to czy zostaną równiez zwolnieni profesorowie, którzy swoje ostatnie publikacje napisali w XX wieku ?
n-l(2013-03-21 08:09) Zgłoś naruszenie 00
to by sie przydało w gimnazjach i szkołach srednich , może wreszczcie wzieli by sie do roboty bo tylko czekają na podwyzkę i chwala sie że są dyplomowani a robia mniej od stażysty.
Odpowiedz