W roku akademickim 2011/2012 w polskich szkołach wyższych uczyło się 24,3 tys. cudzoziemców. Było ich o 13 proc. więcej niż roku poprzednim i niemal trzykrotnie więcej niż przed ośmioma laty, w roku 2004/2005 – wynika z obliczeń DGP dokonanych na podstawie danych GUS.

Ale choć liczba obcokrajowców na naszych uczelniach rośnie, to pod względem ich udziału w ogólnej liczbie studentów, niezmiennie znajdujemy się na szarym końcu w całej Europie. Okazuje się bowiem, że w ubiegłym roku tylko 1,4 proc. naszych studentów było obcokrajowcami. Tymczasem już w 2008 r. zdecydowanie wyższy wskaźnik mieli na przykład Czesi – u naszych południowych sąsiadów wynosił on 7,3 proc. Na Węgrzech było to 3,7 proc., a na Słowacji – 2,7 proc. Europejskim rekordzistą pod tym względem jest Austria, gdzie cztery lata temu co piąty student pochodził z zagranicy. W Polsce wówczas – co 125.

Z danych GUS wynika, że w przypadku Polski najwięcej cudzoziemców uczy się na uniwersytetach – w ub.r. było ich prawie 7 tys. Liderami pod tym względem są Uniwersytet Warszawski i Uniwersytet Jagielloński, gdzie naukę pobierało w ubiegłym roku akademickim ponad 1,4 obcokrajowców. – To między innymi efekt tego, że promujemy naszą uczelnię poprzez uczestnictwo w międzynarodowych targach edukacyjnych. Ponadto bierzemy udział w programie „Study in Poland” – informuje Anna Korzekwa, rzecznik UW. Program „Study in Poland” funkcjonuje od 2005 r. i jest wspólną inicjatywą Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich i Fundadacji Edukacyjnej Perspektywy. Uczestniczy w nim ponad 40 uczelni, a jego celem jest promocja na całym świecie polskiego szkolnictwa wyższego i studiowania w naszym kraju.

Na drugim miejscu pod względem liczby zagranicznych studentów znajdują się uczelnie medyczne. Wśród nich najlepsze wyniki uzyskuje Uniwersytet Medyczny im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu. W ub.r. studiowało na nim ponad tysiąc obcokrajowców. – To między innymi zasługa wysokiej renomy naszej uczelni za granicą – wyjaśnia prof. Marek Ruchała, rzecznik uniwersytetu. Dodaje, że uczelnia prowadzi rekrutację w kilku krajach – m.in. Stanach Zjednoczonych, Izraelu, na Tajwanie, w Norwegi, Belgii i innych krajach europejskich. – Zainteresowanie naszym uniwersytetem jest w niektórych państwach tak duże, że na jedno miejsce mamy nawet czterech kandydatów – dodaje prof. Ruchała.

Najczęściej jednak zagraniczna młodzież wybiera studia w Polsce z prostego powodu – są znacznie tańsze niż w innych europejskich krajach. Na przykład filozofia i iberystyka na Uniwersytecie Warszawskim kosztują rocznie zaledwie 2 tys. euro (ponad 8 tys. zł). – Za drogie kierunki, np. te na wydziale chemicznym, trzeba zapłacić 5,2 tys. euro (ponad 21 tys. zł) – podaje Korzekwa z UW. Najdroższa jest medycyna. Ta wykładana po angielsku w Poznaniu kosztuje ok. 50 tys. zł za rok.

Niektóre polskie uczelnie marzą, że zagraniczni studenci wypełnią lukę po tych polskich, których ubyło z powodu niżu demograficznego. – Niestety nie ma szans, by się to udało w najbliższym dziesięcioleciu – studzi ich zapały prof. Janusz Czapiński, psycholog z Uniwersytetu Warszawskiego. Wina w tym także samych szkół. – Studia dla obcokrajowców na ogół prowadzone są w obcym języku, najczęściej angielskim. Tymczasem znacząca większość wykładowców nie jest w stanie podołać temu zadaniu – konkluduje Czapiński.