Spora grupa Polaków studiuje w Maastricht University. Studiujący tam Łukasz Kaźmierczak zachwala holenderski system kształcenia, który opiera się na indywidualnym podejściu do każdego słuchacza. Sesja jest co dwa miesiące. W międzyczasie studenci uczęszczają na 2-3 zajęcia. Pracują głównie w domu, a na spotkaniach z wykładowcami co najwyżej dyskutują o zagadnieniach, które ewentualnie sprawiły im jakąś trudność.
Studiując na Maastricht University studenci z Polski mogą dostać stypendium nawet 4 tysiące euro rocznie. Dodatkowo holenderskie prawo dopłaca 300 euro miesięcznie studentom, którzy pracują w wymiarze 8 godzin tygodniowo.
Studia nie są tanie w Australii. Dlatego Griffith University wprowadził 20-procentowe zniżki dla wszystkich studentów z Europy. Poza tym Anthony Bradley przekonuje, że wcale nie trzeba przyjeżdżać na drugi koniec świata na cały kurs. Pracuje teraz ze Szkołą Główną Handlową i Politechniką Warszawską i porównują programy tak, aby studenci mogli przyjeżdżać do Australii na jeden semestr, a nie na cztery lata. Obecnie w Australii około 10 procent wszystkich studentów to obcokrajowcy.
Polaków kuszą też uczelnie ukraińskie. Swietłana Sysojewa z Uniwersytetu Borysa Grinczenki w Kijowie zdaje sobie sprawę, że polska młodzież woli kierunek zachodni. Zachęca jednak Polaków, żeby przyjeżdżali na Ukrainę chociaż na letnie kursy, które pozwolą trochę poznać język, kulturę i wspólną historię obu krajów.
Zagraniczne uczelnie prezentują się na Salonie Edukacyjnym w Warszawie. Ich ofertę jeszcze tylko dzisiaj można przejrzeć w Pałacu Kultury i Nauki.