Dwa miesiące temu, tuż po expose Donalda Tuska, minister edukacji Krystyna Szumilas obwieściła rewolucję: zapowiedziała, że już od września 2013 roku publiczne przedszkola w całym kraju mogą przyjmować dwulatki. Jednak rodzice nie mają co się cieszyć. Wszystko wskazuje na to, że resort edukacji złożył papierową obietnicę, której nie będzie w stanie dotrzymać.
Aby umożliwić rodzicom posyłanie dwulatków do przedszkoli, trzeba zmienić prawo – tak aby w 2013 roku edukację mogły rozpocząć dzieci urodzone w 2011 roku. Ale prace nad założeniami do nowelizacji ustawy o oświacie (jeden z jej punktów dotyczy dwulatków) dopiero się rozpoczęły. Tymczasem samorządy, które odpowiadają za realizację polityki edukacyjnej państwa, solidarnie twierdzą, że – aby nowe przepisy zaczęły obowiązywać od nowego roku przedszkolnego – powinny wejść w życie najpóźniej za 2–3 miesiące. – Żebyśmy mogli dobrze przygotować się do naboru w przedszkolach, jego zasady powinny zostać określone do końca stycznia – mówi Dariusz Czapla, rzecznik Urzędu Miasta Katowice. W takim samym tonie wypowiadają się inni.
Do konsultacji społecznych trafiły dopiero założenia do projektu ustawy. Po nich zostanie napisana nowelizacja, którą będzie musiała zatwierdzić Rada Ministrów. A później konsultacje w Sejmie, głosowania i w finale podpis prezydenta. To potrwa wiele miesięcy. Zdają sobie z tego sprawę autorzy noweli, którzy realnie oszacowali termin jej wejścia w życie na wrzesień 2013 roku. – Wtedy to już będzie musztarda po obiedzie – wróżą samorządowcy i przypominają, że w większości dużych miast rekrutacja trwa do końca marca, więc w przyszłym roku nie będzie możliwości zapisania do przedszkola dziecka, które urodziło się w 2011 r.
Ale nawet gdyby resort jakimś cudem wyrobił się z nowelizacją, powiedzmy do lutego, to i tak niczego to nie zmieni. Powód ten sam co zawsze – brak miejsc w przedszkolach. Samorządy tłumaczą, że w pierwszej kolejności mają obowiązek przyjmować dzieci 5- i 6-letnie, więc z kwitkami odsyła się 3- i 4-latki. I miejsca dla dwulatków będą fikcją. – Szansa na zapisanie dwuletnich dzieci do przedszkoli od września 2013 r. jest nikła. Jest to związane z ograniczoną liczbą miejsc – mówi dyplomatycznie Katarzyna Fiedorowicz-Razmus, rzeczniczka Urzędu Miasta Kraków.
Ale już Łódź wypowiada się bardziej zdecydowanie. – W roku szkolnym 2013/2014 nie widzimy żadnych możliwości – mówi Agata Magin z biura Rzecznika Prasowego Prezydenta Miasta. Dodaje, że taka szansa może pojawić się najwcześniej w roku szkolnym 2014/2015. – I to pod warunkiem że MEN nie wycofa się po raz kolejny z obowiązku objęcia wszystkich sześciolatków obowiązkiem szkolnym, a przy tym pojawią się pieniądze na dostosowanie przedszkoli do przyjmowania tak małych dzieci – tłumaczy Magin.
Najszczerzej na nasze pytanie o to, jakie są szanse na posłanie dwulatków do przedszkoli w przyszłym roku, odpowiedziały władze Poznania: „Niewielkie, a przynajmniej Wydział Oświaty Urzędu Miasta Poznań ma nadzieje, że do tego nie dojdzie”. Co na to MEN?
Resort przyznaje, że zna zastrzeżenia samorządów. – Ostateczny termin wprowadzenia rozwiązań będzie uzależniony od prac w parlamencie – zapewnia Justyna Sadlak z biura rzecznika resortu. Mamy zatem do czynienia z co najmniej dziwną sytuacją – dziś MEN mówi, że się „postara zdążyć na czas”, podczas gdy jeszcze kilka tygodni temu obiecywał to na twardo 770 tys. rodziców dwulatków? Jeden z posłów rozwiązuje tę zagadkę – zapewne minister edukacji, planując reformę, nie zdawała sobie sprawy, kiedy się odbywają zapisy do przedszkoli.