Kudrycka odpowiadała na pytania posłanek PO Ewy Kołodziej oraz Aleksandry Trybuś.
"Przed znowelizowaniem ustawy o szkolnictwie wyższym uczelnie realizowały fiskalną politykę wobec studentów. Wówczas to studenci musieli ponosić opłaty np. za egzaminy poprawkowe czy też komisyjne. Wiedząc o tym, znowelizowaliśmy ustawę (...) tak, by tego typu niewłaściwe praktyki nie były realizowane w uczelniach" - przypomniała Kudrycka.
W nowelizacji wprowadzono obowiązek zawierania umów ze studentami, również ze studiów stacjonarnych uczelni publicznych, a także sformułowano za co student nie może ponosić opłat. Jak przypomniała minister, chodzi o przygotowywanie i przeprowadzenie egzaminów dyplomowych, komisyjnych czy poprawkowych, rejestrację na kolejny rok lub semestr studiów, złożenie i ocenę pracy dyplomowej, wydanie suplementu do dyplomu czy wydanie dziennika praktyk.
Minister przypomniała, że duża część przepisów znowelizowanej ustawy weszła w życie 1 października 2011 r., natomiast zakaz stosowania wybranych opłat przez uczelnie - 1 stycznia 2012 r.
Jednak uczelnie próbowały te przepisy omijać. "Niektóre uczelnie zaczynały stosować opłaty nie za egzamin poprawkowy czy nie za egzamin komisyjny, tylko za przygotowanie dokumentacji do egzaminu. Nie za wydanie dyplomu, tylko za przygotowanie suplementu do dyplomu. Poza tym wprowadzały nowe opłaty za nieterminowe złożenie indeksu czy ponowne przygotowanie dokumentów związanych z zakończeniem studiów czy złożenie po terminie pracy dyplomowej. Często te opłaty miały dość wysoką wartość" - mówiła minister.
Kudrycka zaznaczyła, że - aby rozwiązać problem - jej resort starał się, wspólnie z Parlamentem Studentów RP, nagłaśniać prawa studentów; odbywały się spotkania z rektorami, a interpretacje przepisów prawnych pojawiły się na stronach ministerstwa. Dzięki temu uczelnie częściej stosowały się do przepisów.
Zarazem minister Kudrycka przypomniała, że studentom w zakresie umów z uczelniami przysługuje droga sądowa. Resort może jedynie wzywać uczelnie do naprawiania naruszeń, bo sankcje zapisane w ustawie o szkolnictwie wyższym dotyczą innych przypadków.
"Dotychczasowe możliwości wezwania uczelni do naprawy niezgodnego z prawem działania nie zawsze odnosiły odpowiedni skutek" - zaznaczyła szefowa resortu nauki. Powiedziała, że eksperci w ministerstwie zastanawiają się nad tym, by wprowadzić pewien katalog sankcji dla uczelni, które naruszają prawa studentów.
"Ministerstwo zawsze będzie stawać po stronie studentów, kiedy ich zagwarantowane prawa i uprawnienia zostałyby naruszone przez władze uczelni" - zaznaczyła minister.
Kudrycka odpowiedziała też na zarzut Aleksandry Trybuś, że ministerstwo ugięło się przed uczelniami, które zwróciły się do resortu nauki o zwiększenie limitu studentów na pierwszym roku.
Uczelnie publiczne miały w tym roku ograniczyć liczbę studentów na studiach stacjonarnych - wzrost ich liczby nie powinien być większy niż 2 proc. w odniesieniu do liczby studentów w roku akademickim 2009/2010 na studiach stacjonarnych. Resort nauki wielu uczelniom pozwolił jednak przekroczyć ten limit.
Kudrycka tłumaczyła, że od roku 2009/2010 w niektórych uczelniach następował tak znaczny przyrost studentów, że gdyby zastosowano się do przepisów, okazałoby się, że uczelnie musiałyby się pozbywać studentów już studiujących.
Minister zaznaczyła, że uczelnie, zwracając się do resortu, "często rzeczywiście przekraczały granice wyobraźni". "Staraliśmy się racjonalnie odpowiadać na wnioski uczelni" - powiedziała szefowa resortu nauki i zaznaczyła, że ministerstwo wychodziło naprzeciw oczekiwaniom uczelni tylko w przypadkach, w których brak zgody oznaczałby potrzebę ograniczenia liczby studentów już studiujących.
"Ten wzrost, na który pozwalaliśmy uczelniom, nie ma tak wysokich wartości, o jakie uczelnie prosiły, teraz jest to wzrost kilkuprocentowy, w wyjątkowych przypadkach - wyższy, np. 22 proc." - zakończyła.