Na wsiach i w małych miastach władze pozamykały orliki i place zabaw. Swoją decyzję tłumaczą obawami o zniszczenie obiektów przez wandali. Problem w tym, że większość boisk i placów zabaw usytuowana jest w sąsiedztwie szkół, które w czasie wakacji są zwykle zamknięte. I automatycznie dzieci są odcięte od całej ich infrastruktury.
Gminy mogłyby zatrudnić na umowę-zlecenie np. nauczycieli, którzy doglądaliby tego, co robią dzieciaki, ale twierdzą, że ich na to nie stać.
– Dyrektorzy placówek oświatowych obawiają się, że wandale je zniszczą. Dlatego zamykają je na czas wakacyjnej przerwy – tłumaczy Bogusław Szymański, wójt gminy Liw w woj. mazowieckim, gdzie na bramie lokalnego przedszkola także wisi łańcuch z kłódką. Dodaje, że koszty zbudowania placu z atrakcjami dla dzieci sięgają 150 tys. zł. Ale obiecuje raz jeszcze przemyśleć sprawę. – Przyjrzymy się, czy niebezpieczeństwo zniszczenia tych obiektów jest faktycznie tak duże. Pracownicy administracyjni mogliby zamykać ten teren tylko na noc – zastanawia się głośno wójt Liwa.
Problem mają także dzieci, które chciałyby w czasie wakacji pograć w piłkę na orliku. – Zatrudniony przez nas opiekun otwiera boisko na kilka godzin po południu. W soboty i niedziele obiekt jest zamknięty – wyjaśnia Marzena Bulińska, sekretarz gminy Gostynin w woj. mazowieckim. Dodaje, że gmina miała budować kolejne boisko, ale nie zdecydowała się na to ze względu na wysokie koszty utrzymania i konieczność zatrudnienia osób do jego obsługi. Dlatego o orlika w Gostyninie dba tylko jeden pracownik.
Rodzice czy opiekunowie, którzy chcieliby przyjść z dzieckiem na plac zabaw, także usłyszą „nie”. – To jest teren szkoły i w czasie wakacji plac jest zamknięty. Rodzic nie może przyjść z dzieckiem i z niego skorzystać – potwierdza Anna Barańska ze szkoły podstawowej w Mysiadle. Bo placówka nie chce mieć kłopotów, gdyby w trakcie zabawy doszło do nieszczęśliwego wypadku.
Resort edukacji narodowej, który realizuje program „Radosna szkoła” i dofinansowuje place zabaw, twierdzi, że jest bezradny. – W programie nie ma zapisów, które wskazywałyby na to, że place mają być otwarte codziennie. Nie możemy się domagać, aby szkoły i przedszkola je udostępniały. Wszystko zależy od dobrej woli organu prowadzącego, czyli gminy – przyznaje Joanna Dutkiewicz z MEN.
Na zamknięte place i orliki nie ma też wpływu organ nadzoru kuratoryjnego. – Nie ma przepisów, na które można by się powołać – tłumaczyAnna Wietrzyk z Kuratorium Oświaty w Katowicach.
Zatem tysiącom dzieci, które chciałyby pograć w piłkę albo się pobawić, pozostaje tylko jedno – czekać, aż skończą się wakacje.