Bezpieczeństwo dzieci, nauczycieli i ich rodzin ważniejsze niż stanowisko sanepidu. Szkoły zaczęły samodzielnie decydować o zawieszeniu pracy.
Nauczyciel z pozytywnym wynikiem testu trafił do szpitala. Uczył w siedmiu klasach. Nikt nie został wysłany na kwarantannę, bo jak stwierdzili inspektorzy, uczył… w przyłbicy. Dyrekcja nie dostała też zgody na nauczanie hybrydowe. Decyzja sanepidu zapadła w dniu, w którym w Polsce wykryto niemal 5 tys. przypadków zakażenia koronawirusem.
To nieodosobniony przypadek. Dyrektorzy coraz częściej stają przed dylematem: bezpieczeństwo czy posłuszeństwo. Jak wynika z informacji ZNP oraz sanepidów, są już placówki, które podejmują decyzje o zawieszeniu pracy, nie czekając na wymaganą opinię służb sanitarnych. Powodów jest kilka: od braku nauczycieli, przez niemożność skontaktowania się z sanepidem, po odmienne spojrzenie na sytuację epidemiczną w placówce. Jak przyznaje Magdalena Kaszulanis z ZNP, do związku docierają sygnały o szkołach, które samowolnie decydują się na zawieszenie zajęć albo przejście na nauczanie hybrydowe. – Ich dyrektorzy uważają, że najważniejsza jest ochrona pracowników i uczniów – tłumaczy.