Już za kilka dni dzieci wrócą do szkół, a wciąż brakuje odpowiedzi na wiele pytań. Wytyczne przygotowane przez resort edukacji i GIS są zbyt ogólne, a czasami niemożliwe do zrealizowania w danej placówce oświatowej. Nic dziwnego zatem, że rodzice wraz ze zbliżającą się inauguracją roku szkolnego odczuwają coraz większy niepokój. Co się bowiem stanie, gdy szkoła nie będzie w stanie zapewnić wszystkich środków ostrożności i dojdzie do zakażenia? Czy można w takiej sytuacji domagać się odszkodowania? Czy pracownicy szkoły mogą mierzyć temperaturę dziecka bez zgody rodzica lub opiekuna?

Odszkodowanie

Pytaniem, które zadaje sobie wielu rodziców i opiekunów jest: czy szkoły zapewnią ich dzieciom wystarczającą ochronę w tych specyficznych czasach? Pandemia nie zwalnia, a rząd i samorządy obawiają się jej drugiej fali jesienią. Do tego, jak już zostało zasygnalizowane, wytyczne MEN i GIS są czasami niemożliwe do zrealizowania w konkretnych placówkach oświatowych (np. zachowanie dystansu). Co jednak w sytuacji, kiedy szkoła nienależycie zapewni środki ostrożności dla uczniów, np. zabraknie płynu do dezynfekcji, nie będzie odkażała pomieszczeń czy wietrzyła sal? Czy w przypadku gdy dojdzie do zakażenia, rodzice będą mogli domagać się odszkodowania za poniesioną szkodę w postaci kosztów leczenia dziecka, czy utraconego przez czas kwarantanny zarobku? Zapytani przez nas eksperci są w tej kwestii podzieleni.

- W obliczu aktualnie obowiązującego prawa brak jest podstawy prawnej, który dawałby rodzicom możliwość wystąpienia z powództwem o odszkodowanie lub zadośćuczynienie z tytułu zakażenia dziecka koronawirusem wywołującym chorobę COVID-19 w placówce szkolnej – mówi radca prawny Joanna Jędrzejewska z Kancelarii Kacprzak Kowalak i Partnerzy Adwokaci i Radcowie Prawni. Jej zdaniem szkoły wykonują obowiązek administracyjny w postaci edukacji nałożony im odgórnie przez państwo. Dodaje, że ciężko zatem wymagać, by w obecnej sytuacji, gdy szkoły dokładają wszelkich starań, by zapewnić dzieciom możliwie jak najbezpieczniejsze warunki w nauce, groziła im odpowiedzialność cywilnoprawna za zakażenia się ucznia na terenie szkoły. Tak samo jak w przypadku zakaźnych chorób wieku dziecięcego, które często panują w szkole tak i mówiąc o koronawirusie nie ma podstawy prawnej, by domagać się od placówki szkolnej stosownego odszkodowania czy zadośćuczynienia.

Z kolei Adam Walas, prawnik specjalizujący się w prawie oświatowym, przyznaje, że mimo braku bezpośredniego przepisu, na który można byłoby się powołać przy żądaniu odszkodowania za poniesione szkody w związku z zarażeniem się dziecka w szkole, to jednak należy wziąć pod uwagę wyjątkowość obecnej sytuacji. - Myślę, że wiele rodziców będzie próbowało dochodzić od szkoły odpowiedzialności na zasadzie winy, która mogłaby polegać na niezapewnieniu właściwego nadzoru nad uczącymi się dziećmi. Pamiętajmy, że szkoła musi zagwarantować bezpieczne i higieniczne warunki do nauki i przebywania uczniów w szkole. Jeżeli uczeń dozna trwałego uszczerbku na zdrowiu, trzeba będzie udowodnić, że nastąpiło to wskutek zaniedbania ze strony szkoły. Jestem przekonany, że tego typu sprawy będą się pojawiać – tłumaczy Adam Walas.

- Teoretycznie można kierować roszczenia wobec każdego, od ministra (czyli skarbu państwa), po dyrektora albo właściciela szkoły. Zasady odpowiedzialności za czyny niedozwolone, bo tak należałoby kwalifikować takie zdarzenia, uregulowane są w przepisach kodeksu cywilnego. Generalnie, kto wyrządził szkodę jest obowiązany do jej naprawienia. Problemem może być natomiast ustalenie, kto za nią odpowiada, bo kodeks wyróżnia odpowiedzialność władzy publicznej, czyli np. ministra lub organów samorządu, albo indywidulanego sprawcy lub też przedsiębiorstwa – mówi Robert Kamionowski, ekspert ds. prawa oświatowego, radca prawny z kancelarii Peter Nielsen & Partners Law Office. Dodaje, że według tych przepisów, musi zaistnieć zbieg kilku okoliczności, czyli czyn, który wywołał uszczerbek na zdrowiu czy śmierć, musi być niedozwolony. Musi to być czyn zawiniony przez sprawcę, choćby z winy nieumyślnej, albo niezgodne z prawem działanie lub zaniechanie przy wykonywaniu władzy publicznej. I wreszcie, musi istnieć związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy działaniem sprawcy, a szkodą. Jedynie w przypadku pojazdów mechanicznych i przedsiębiorstw „wprawianych w ruch za pomocą sił przyrody”, właściciel ponosi odpowiedzialność na zasadzie ryzyka, ale szkoła nie jest takim przedsiębiorstwem. Ekspert przyznaje, że wykazanie bezpośredniego związku pomiędzy działaniem organów szkoły lub administracji a szkodą wywołaną wirusem może być bardzo trudne, choć można sobie to wyobrazić, np. gdyby doszło do przestępstwa narażanie na utratę życia i zdrowia i skazania przez sąd karny. W przypadku zakażenia COVID stwierdzenie bezpośredniego związku pomiędzy choćby zbyt rzadkim wietrzeniem sal, a konkretnym zachorowaniem, na pewno byłoby niezwykle trudne.

Możliwe zmierzenie temperatury bez zgody rodzica?

Niedawno na konferencji prasowej Minister Edukacji Narodowej Dariusz Piontkowski mówił, że do szkół trafi 20 tys. termometrów bezdotykowych. W związku z tym powstaje pytanie kiedy pracownicy placówki oświatowej, w świetle obecnych regulacji, będą mogli z nich skorzystać? Czy do zmierzenia temperatury dziecka przed wejściem do szkoły wymagana jest zgoda rodzica lub opiekuna prawnego?

Zdaniem radcy prawnego Joanny Jędrzejewskiej zdecydowanie tak. - Mierzenie temperatury dziecku przed wejściem do budynku szkoły wymaga zgody rodziców. Konieczność uzyskania zgody rodziców wynika z Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE, czyli RODO. Z art. 9 ust. 1 tego aktu wynika bowiem ogólny zakaz przetwarzania danych osobowych szczególnej kategorii, w tym dotyczących zdrowia – tłumaczy ekspert. Dodaje jednak, że od ww. zakazu istnieją wyjątki wymienione w ust. 2 przywołanego rozporządzenia, do których należy sytuacja, gdy daje dotyczące zdrowia są przetwarzane na podstawie zgody. Dane dotyczące temperatury czy to dzieci w wieku przedszkolnym czy w wieku szkolnym mogą być przetwarzane po wcześniejszym otrzymaniu zgody rodziców lub prawnych opiekunów.

Wtóruje jej Adam Walas. Jego zdaniem ani szkoła, jako instytucja, ani sami nauczyciele, nie mają nadanych uprawnień do mierzenia temperatury uczniom. Mogą to zrobić wyłącznie po uzyskaniu wcześniejszej zgody rodzica lub opiekuna. - Wspomniana zgoda może zostać wyrażona z góry np. na cały rok szkolny. Nie ma co do zasady konieczności, by rodzic musiał wyrażać taką zgodę za każdym razem, gdy mierzenie temperatury jest konieczne. W przypadku braku zgody, istnieje możliwość, by w zastępstwie rodzica zgodę taką wyraził GIS – kwituje Adam Walas.

Nieco inaczej na tę kwestię zapatruje się mecenas Robert Kamionowski. - Wprost takiego upoważnienia w przepisach nie ma. Za to w wytycznych sanitarnych dla jednostek oświaty mowa jest ogólnie o posiadaniu termometrów w placówce oraz o podwyższonej temperaturze u dziecka, co w praktyce wymaga jej pomiaru, czyli pośrednio uprawnia szkołę czy przedszkole do mierzenia, nawet, gdy zgody wprost od rodziców nie ma. To wygląda jednak na pewną lukę prawną, choć – należy przyznać, o naprawdę małym znaczeniu. Pomiary są dokonywane bezdotykowo, więc nie ma bezpośredniego kontaktu. To samo byłoby np. w przypadku bramek termicznych – argumentuje ekspert.

Izolatoria a klaustrofobia

W świetle wytycznych jeżeli pracownik szkoły zaobserwuje u ucznia objawy mogące wskazywać na infekcję dróg oddechowych, w tym w szczególności gorączkę, kaszel, należy odizolować ucznia w odrębnym pomieszczeniu lub wyznaczonym miejscu, zapewniając min. 2 m odległości od innych osób, i niezwłocznie powiadomić rodziców/opiekunów o konieczności odebrania ucznia ze szkoły.
W wytycznych brak natomiast minimalnych parametrów jakim powinno odpowiadać to odrębne pomieszczenie. Można sobie wyobrazić zatem sytuację, w której zostaje na ten cel przeznaczony bardzo mały pokój, który zapewnia jedynie min. 2 m odległości od innych osób. Co jednak kiedy dziecko, u którego wystąpiły podejrzane objawy cierpi na klaustrofobię?
- Na szczęście obowiązek odizolowania dziecka nie oznacza zamknięcia go w przystosowanym na szybko schowku na miotły… Dziecko ma być odizolować od innych dzieci, gwarantując mu odpowiedni odstęp od pozostałych osób – tłumaczy Adam Walas.

Mecenas Joanna Jędrzejewska dodaje zaś, że na czas oczekiwania na rodziców dziecko, które choruje na klaustrofobię i ma jednocześnie niepokojące objawy powinno mieć, w miarę możliwości technicznych, zapewniony pobyt w pomieszczeniu większym, jak klasa szkolna czy sala gimnastyczna, pamiętając o zachowaniu odległości 2 metrów od innych dzieci. Ekspert wskazuje również, że nie ma obowiązku spoczywającego na szkołach, by izolatoria były przeznaczone wyłącznie dla jednej osoby. Może przebywać w nich więcej osób, o ile zostanie zachowana stosowana odległość.