Pierwsza pozytywna myśl po kilku dniach zreformowanej przez COVID-19 szkoły: „grypkę” szlag trafi. Tę niebezpieczną chorobę (grypę!) polska szkoła – podobnie jak kraj – lekceważy od dekad, tak jak nie lekceważy koronawirusa. Wiadomo, że grypę trzeba odleżeć, odsiedzieć i przejść, w wolnych chwilach pijąc ciepłą wodę i lekkie herbaty.
Dziennik Gazeta Prawna
Ale skoro tak dobrze wiadomo, co i jak, to co robią w szkołach te rzężące osoby nauczycielskie otulone w dwa swetry? Dzieci Siłaczki i Kordiana przyszły, bo „brak zastępstw” albo dlatego, że „właściwie nie prowadzą lekcji, tylko muszą zrobić zaplanowaną klasówkę”. Nie tak znowu wiele lepiej jest z osobami uczniowskimi. Łażą, cholera, załzawione, prychające, usprawiedliwiając się jak bohaterowie Józefa Conrada: tak trzeba.
Pojęcie „grypka” dziwnie przypomina mi pojęcie „wódzia”. Od samego zdrabniania trucizna (przykra sprawa, ale wódka truje; podobno koniak też, ale w to akurat nie chce mi się wierzyć) nie staje się mniej trucicielska. Bomba atomowa, którą nazwiemy „dziecinka”, nie przestaje być bombą atomową, a COVID nie przestanie być COVID-em, kiedy nazwiemy go „koronką”. Grypka nie istnieje. Jest grypa.
Kiedy jej rozmiary stają się ogromne, w szkołach pojawiają się instrukcje, aby często myć ręce i nie pić z cudzego kubka. Z koronawirusem robimy podobnie – nawołujemy do mycia rąk (słusznie), do dezynfekowania (słusznie), do wietrzenia sal i spędzania przerw na boisku (słusznie). W porównaniu z walką z grypą wydłużamy okres ochronny w sprawie COVID-19 na cały rok szkolny (słusznie). Mierzymy czy chociaż staramy się mierzyć temperaturę wkraczającym do szkoły (bardzo słusznie) i chorych wysyłamy do domu/szpitala (bardzo słusznie!). Zwolennikom idei, że ludzie muszą wymieniać się wirusami i bakteriami, a sterylna szkoła szkodziłaby na dłuższą metę wszystkim, odpowiadam: daleko do sterylności szkole, która myje ręce, nie kaszle w twarz i nie wpuszcza zakaźnie chorych. Podobnie jak nie jest obsesyjnie nadopiekuńcza szkoła, która nie wpuszcza ucznia z granatem.
Nie ma żadnego powodu, aby kierować się innymi zasadami survivalowymi, kiedy już koronawirus na dobre nas opuści. On odejdzie, ostrożność i mądrość możemy jednak przytulić na stałe.