- Samorządy obawiają się, że pojawią się wytyczne dotyczące przewozu uczniów. Tymczasem część z nich już rozstrzygnęła przetargi - mówi Marcin Gromadzki, ekspert Public Transport Consulting
Jakie wyzwania związane z początkiem roku szkolnego stoją przed miastami i gminami?
Jeśli rok szkolny wystartuje normalnie, pojazdy komunikacji w wielu miastach w porach dowozów uczniów znajdą się niemal na granicy pojemności nominalnej. Tymczasem obowiązują limity – liczba pasażerów nie może być większa niż połowa miejsc (siedzących i stojących) przy zachowaniu przynajmniej połowy miejsc siedzących niezajętych. Już teraz na wielu trasach limity te są przekraczane. W powiatach w strefie czerwonej w połączeniach realizowanych w jej obrębie obostrzenia są jeszcze większe – możliwe jest zajmowanie co najwyżej 50 proc. liczby miejsc siedzących albo 30 proc. nominalnej liczby wszystkich miejsc siedzących i stojących, także przy zachowaniu co najmniej 50 proc. miejsc siedzących niezajętych.
Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której motorniczy długiego tramwaju dokładnie liczyłby pasażerów na każdym przystanku. Do tego rozłożenie pasażerów w tramwajach nie jest równomierne. Na długich przystankach tramwaj z reguły dojeżdża do czoła przystanku, a gdy główne wejście jest od tyłu, z przodu tramwaju występuje względny luz, ale z tyłu jest już tłok. Nie ma możliwości, aby w ciągu krótkiego postoju, bez blokowania innych tramwajów, w szczycie zweryfikować liczbę pasażerów i zarządzić, by część z nich wysiadła. Tu nie ma dobrego rozwiązania.
Czasu do 1 września zostało niewiele…
Przygotowanie rozkładu jazdy, rozwieszenie informacji na przystankach, przeorganizowanie pracy kierowców i motorniczych, to kwestia kilku tygodni. Lada moment – zgodnie z obowiązującym prawem – kierowcy i motorniczy powinni otrzymać swoje grafiki pracy na wrzesień. Problemem jest też oczywiście znalezienie w nadwyrężonych już bardzo poważnie budżetach samorządów pieniędzy na dodatkowe kursy w celu rozładowania popytu.
Okolicznością sprzyjającą i łagodzącą nadchodzący chaos jest to, że jeszcze we wrześniu spora część dzieci pojedzie do szkół na rowerach lub pójdzie pieszo, czemu sprzyja infrastruktura w dużych miastach: chodniki, drogi dla rowerów. Problemy pojawią się w kolejnych miesiącach, gdy szybciej zacznie robić się ciemno.
Co z obszarami wiejskimi?
Tu ograniczenia liczby miejsc w autobusach nie powinny być problemem, ponieważ gminy, organizując dowozy dzieci do szkół, i tak albo zakładają, że wszystkie dzieci będą miały miejsca siedzące, albo że miejsca takie zapewnione będą dla zadecydowanej ich większości. Dlatego na trasach obsługujących gminne dowozy dzieci do szkół kontraktuje się autobusy ze zwiększoną liczbą miejsc siedzących, a gdy część rodziców sama będzie dowozić swoje pociechy do placówki albo w ogóle nie pośle ich do szkoły, raczej wszyscy się zmieszczą.
Nie wiadomo, ile dzieci będzie dojeżdżać. Sytuacja będzie się zmieniać w zależności od tego, jak będzie się rozwijać epidemia. Co to oznacza dla samorządów organizujących dojazd dzieci do szkół?
Wyzwaniem jest sytuacja ogólna: brak jednoznacznych wytycznych dotyczących dowozu uczniów do szkół i możliwości zorganizowania nauki z wyprzedzeniem. Samorządy obawiają się, że takie wytyczne mogą się pojawić, a część z nich ze względu na sezon urlopowy już rozstrzygnęła przetargi na dowozy uczniów do szkół. W dodatku w przetargach samorządy z reguły powielały rozwiązania z wcześniejszych lat. W najmniej korzystnej sytuacji są te, które zrobiły to w rygorze prawa zamówień publicznych, gdzie zakontraktowani przewoźnicy już inwestują, kupują pojazdy i dostosowują je do wymogów zamówienia. Jeśli zmienią się zasady, przewoźnicy będą mogli domagać się odszkodowań.
Są inne opcje?
Samorządy mogą skorzystać z bardziej elastycznych rozwiązań. Mogą na podstawie art. 32 ust. 5 prawa oświatowego zwracać rodzicom koszty dowozu dzieci w komunikacji ogólnodostępnej. Z tego sposobu skorzystało około 40 proc. samorządów gminnych. Ulgowe bilety miesięczne dla uczniów są dofinansowane z budżetu państwa – w formie refundacji ulgi w wymiarze aż 49 proc. Niuans polega na tym, że gmina nie kupuje hurtowo biletów w zamówieniu publicznym – ściśle powiązanych z trasą i rozkładem jazdy – tylko zwraca indywidualnie koszty rodzicom. Jeśli zmieniają się warunki, samorządy nie są ograniczone rozwiązaniami określonymi w zamówieniu.
W tej chwili novum jest konstrukcja zakupu biletów miesięcznych w powiązaniu z zakontraktowaniem operatora przewozów o charakterze użyteczności publicznej. Jeżeli gmina zakontraktowała operatora i w umowie zapisała, że rekompensata to koszt wozokilometra minus wpływy z biletów, błędem byłoby kupowanie biletów miesięcznych u kogoś innego – zapłacono by dwukrotnie za to samo.
W umowie z operatorem należy więc zapisać, że elementem finansowania przewozów są przychody z biletów. Wtedy gmina może nabywać bilety miesięczne u swojego operatora na podstawie ustawy o publicznym transporcie zbiorowym. Im więcej tych biletów nabędzie, tym mniej dopłaci do przewozów, bo mniejsza będzie różnica między kosztami a przychodami z rynku. Jest to nowe rozwiązanie, bo do tej pory większość gmin nie była organizatorami transportu publicznego innego niż komunikacja miejska. Obecnie sytuacja jednak zmieniła się dynamiczne – przede wszystkim ze względu na podniesioną z 1 zł do 3 zł dopłatę do wozokilometra z Funduszu Rozwoju Przewozów Autobusowych o charakterze użyteczności publicznej i trudną sytuację budżetów samorządowych.
Tylko w jednym województwie ogłoszono drugi nabór z Funduszu Rozwoju Przewozów Autobusowych po zmianach, czyli po podniesieniu dopłaty do wozokilometra.
Dodatkowy nabór pod koniec lipca ogłoszono w województwie podkarpackim. Reszta samorządów dostaje nieformalne informacje o prawdopodobnych datach, kiedy kolejny nabór mógłby zostać uruchomiony. Część była przekonana, że stanie się to w sierpniu, tak jak w ubiegłym roku. W maju był szczyt epidemii, zamknięta była część urzędów, niektóre samorządy ze względów organizacyjnych nie zdążyły więc sięgnąć po środki z funduszu.
Im później dodatkowy nabór zostanie ogłoszony, tym trudniej będzie samorządom zorganizować transport 1 września. Dopiero po uzyskaniu dofinansowania i podpisaniu umowy można planować połączenia, a wiele gmin chce połączyć dowozy uczniów do szkół z przewozami ogólnodostępnymi – rozszerzając ofertę o dodatkowe miejscowości i dodatkowe kursy. Czasu zostało bardzo niewiele.
Żeby sensownie zorganizować dojazdy dla mieszkańców, niezbędna jest fachowa wiedza z zakresu ekonomiki transportu. Niestety nie wszystkie samorządy zdają sobie z tego sprawę. Efektem jest niekiedy marnowanie środków finansowych, bo połączenia bywają zupełnie nieefektywne, a nawet wręcz oderwane od rzeczywistości popytowej. Jeszcze gorzej, gdy takie połączenia wymagały inwestycji infrastrukturalnych lub taborowych, a dopiero po uruchomieniu okazuje się, że w ogóle nie ma chętnych, by z nich korzystać.