Zanim dzieci wrócą do przedszkoli, ich dyrektorzy wymagają od rodziców podpisania oświadczeń związanych z ewentualną możliwością zakażenia COVID-19 oraz sytuacją rodziny. Prawnicy uważają część z tych działań za niezgodne z prawem.
Resort edukacji narodowej od samego początku pandemii zdecydował, że po zamknięciu szkół i przedszkoli nie będzie ingerował w sposób prowadzenia kształcenia na odległość. Podobnie jest przy stopniowym odmrażaniu tych placówek. W efekcie to od dyrektorów zależy, jakie formalności muszą przejść rodzice, by dziecko wróciło do przedszkola czy szkoły. W opracowaniu procedur często pomagają im gminy. Czasem chodzi tylko o poinformowanie rodziców, jak wygląda postępowanie w przypadku informacji o koronawirusie czy zgodę na mierzenie temperatury, a czasem o odstąpienie od dochodzenia odszkodowania, gdyby do zakażenia doszło na terenie placówki. Zdarza się, że gdy liczba miejsc w przedszkolu (z powodu reżimu sanitarnego) jest za mała w stosunku do potrzeb, dyrektorzy proszą o dokument potwierdzający zatrudnienie rodziców albo o oświadczenie, że dziecko nie może mieć zapewnionej opieki w domu ze względu na brak możliwości pogodzenia pracy z opieką w domu.

Samorządy pomagają

Karolina Gałecka, rzecznik prasowy stołecznego ratusza, przyznaje, że dyrektorzy szkół i przedszkoli otrzymali z miasta procedury dotyczące organizacji opieki nad dziećmi i zasady postępowania prewencyjnego oraz na wypadek podejrzenia zakażenia. – Rodzice powinni jedynie potwierdzić, że się z nimi zapoznali i wyrażają zgodę na mierzenie temperatury u dziecka. Innych oświadczeń procovidowskich placówki nie powinny wymagać – dodaje.
W Lublinie wzory oświadczeń o stanie zdrowia dziecka i o zapoznaniu się z wprowadzonymi procedurami przeciwepidemicznymi przedszkola otrzymały od firmy obsługującej placówki oświatowe w zakresie bezpieczeństwa i higieny pracy. – Ale decyzja o ich użyciu należała w każdym wypadku do dyrektora – zapewnia Monika Głazik z tamtejszego magistratu. Podobnie sytuacja wyglądała w Opolu. – Rodzice oraz prawni opiekunowie zostali zobowiązani do podpisania oświadczenia, że zapoznali się z obowiązującą procedurą i zobowiązują się do jej przestrzegania. Oświadczenie muszą złożyć w dniu przyprowadzenia dziecka na zajęcia – mówi Grażyna Ulanowska-Zdobylak z opolskiego urzędu miasta.

Zagrożenie po obu stronach

Po co są oświadczenia, wyjaśnia nam Robert Kamionowski, radca prawny z kancelarii Peter Nielsen & Partners Law Office. – Dyrektorzy i organy prowadzące mają wiele wątpliwości, bo zalecenia epidemiczne są rygorystyczne, a konkretnych przepisów regulujących działalność placówek nie ma – mówi. Dodaje, że gdy brak zasad odpowiedzialności, dla organów prowadzących – bez względu na to, czy publicznych, czy prywatnych – prawne zabezpieczenie przedszkola czy szkoły jest uzasadnionym wymogiem chwili. Ekspert przyznaje, że w przypadku wystąpienia zakażenia, gdyby szkoda była związana ciągiem przyczynowo-skutkowym z działalnością placówki edukacyjnej, mogłyby mieć zastosowanie przepisy odszkodowawcze kodeksu cywilnego. Ponadto niektórych zdarzeń nie da się, działając nawet w sposób racjonalny, przewidzieć i im zapobiec. – Ryzyko podejmowane przy posyłaniu dziecka do przedszkola jest obustronne, lecz to od rodzica zależy, czy decyduje się na wznowienie opieki. Obecnie przymusu nie ma, nawet w przypadku edukacji wczesnoszkolnej – zauważa mecenas Kamionkowski. Według niego nie ma też przeszkód, by dyrekcje czy organy prowadzące otwieranych placówek wymagały oświadczeń o świadomości zagrożenia i zrzeczenia się ewentualnych roszczeń cywilnych. – Choć gdyby działania placówek i ich organów naruszały normy karne, to tego rodzaju oświadczenia nie będą miały zastosowania – dodaje Robert Kamionkowski.

Bezprawne wymagania

Innego zdania jest Beata Patoleta, adwokat i ekspert ds. prawa oświatowego.
– Nie wydaje się, by odbierane od rodziców oświadczenia, w których biorą oni na siebie pełną odpowiedzialność za możliwość zarażenia się dziecka koronawirusem w trakcie pobytu w przedszkolu, były zgodne z prawem – mówi prawniczka. Poza tym, jak dodaje, oświadczenia rodziców zasadniczo nie wywołują żadnych skutków prawnych. – Nie można przecież zrzec się dochodzenia roszczenia, które nie powstało – wyjaśnia. I dodaje, że gminy powinny się raczej skupić się na zapewnieniu jak najlepszych warunków pobytu i higieny w placówkach. – Przecież w sytuacji, gdy przedszkole realizuje wytyczne, trudno jest zarzucać mu jakąkolwiek odpowiedzialność za zarażenie – mówi Beata Patoleta.
Nasza rozmówczyni dodaje, że takich oświadczeń gminy nie mogą także wymagać od kadry nauczycielskiej oraz pracowników administracji. – Na gminach jako pracodawcach ciąży obowiązek zapewnienia odpowiednich warunków pracy. A wymaganie od pracowników oświadczeń o zrzeczeniu się roszczeń narusza zasady kodeksu pracy. To nic innego jak nadużycie – twierdzi prawniczka. Podobnego zdania jest także szef MEN.
Niezgodne z prawem jest także żądanie od rodziców zaświadczeń o zatrudnieniu czy oświadczeń, w których pod rygorem odpowiedzialności karnej zapewniają, że dziecko nie może mieć zapewnionej opieki w domu ze względu na brak możliwości jej pogodzenia z pracą. Pytany przez nas o tę sprawę Robert Kamionkowski mówi, że w wytycznych resortu edukacji było początkowo stwierdzenie o pierwszeństwie przyjmowania do placówek dzieci tych rodziców, którzy z racji pracy nie mają innego wyjścia, jak je w nich umieścić. Ale, jak podkreśla, nie regulują tego żadne przepisy. – Byłoby to wkroczenie w konstytucyjną zasadę równości – mówi prawnik. Wskazuje, że takie oświadczenia mogą być składane tylko na zasadzie dobrowolności i po ustaleniach między przedszkolem (dyrektorem czy organem prowadzącym) a rodzicami. – Nie ma absolutnie żadnej podstawy do żądania i składania tych oświadczeń pod groźbą odpowiedzialności karnej. Komuś się decydowanie pomyliły przepisy – uważa Robert Kamionowski.

Kontrola temperatury tylko za zgodą

Część gmin nie zamierza straszyć rodziców oświadczeniami, a zarazem chce za to badać uczniom i pracownikom placówek temperaturę. – U nas nie było wydawanych zaleceń, aby tego typu oświadczenia były przedkładane do podpisu rodzicom i opiekunom. Rodzice są proszeni o wydanie zgody na pomiar temperatury ich dzieciom – potwierdza Paulina Rybczyńska, rzecznik prasowy Urzędu Miasta Ciechanów.
Podobnie jest w Częstochowie. – Sanepid wydał decyzję nakazującą mierzenie temperatury pracownikom oraz stosowanie kwestionariusza oceny ryzyka epidemiologicznego zawierającego informację o zdrowiu pracowników i ich bliskiego otoczenia – wylicza Włodzimierz Tutaj, rzecznik prasowy urzędu miasta w Częstochowie.
I tu też pojawiają się wątpliwości prawne. – W wytycznych epidemicznych kuriozalnie zapisano, iż rekomenduje się zakup termometru, najlepiej bezdotykowego, a dalej że należy uzyskać zgodę rodziców na pomiar temperatury ciała dziecka, jeżeli zaistnieje taka konieczność – czyli w przypadku wystąpienia niepokojących objawów chorobowych – mówi Robert Kamionkowski. Dodaje, że oznacza to, iż badanie temperatury przed wejściem do placówki w zasadzie nie jest objęte wytycznymi. Co więcej, zgoda rodzica powinna być uzyskana na każdy pomiar temperatury, nawet wtedy, gdy dziecko ewidentnie zaczyna chorować – dodaje.