- Chcemy, by dzieci i kadra pedagogiczna byli bezpieczni w placówkach. Stąd szczegółowe wytyczne ministra zdrowia i GIS dla przedszkoli - mówi Dariusz Piontkowski, minister edukacji narodowej.
DGP
Ile żłobków i przedszkoli realnie zacznie dziś działać? Część samorządów otwarcie mówi, że za wcześnie i placówek nie otworzy.
Dane będziemy mogli zebrać po 6 maja, kiedy będziemy wiedzieli, które z samorządów ostatecznie zdecydowały się nie otwierać placówek. Te dane zbiorą kuratorzy.
A jak do tematu podchodzą np. prywatne przedszkola?
Różnie. Część wciąż się zastanawia, część chce się otworzyć, a inne będą dalej zamknięte.
Czy ryzyko nie jest zbyt duże? ECDC – Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób twierdzi, że Polska jest jednym z czterech państw UE, gdzie pandemia nie słabnie.
Decyzje podejmujemy po konsultacjach z głównym inspektorem sanitarnym i ministrem zdrowia. W ostatnich dniach widzimy wyraźne wypłaszczenie liczby nowych zachorowań. Myślę, że to był podstawowy powód, że minister zdrowia i główny inspektor sanitarny pozytywnie zaopiniowali częściowe, opiekuńcze otwarcie żłobków i przedszkoli.
Czy pan, jako szef MEN, może zagwarantować, że w żadnym żłobku czy przedszkolu nie dojdzie do zarażenia dzieci, kadry nauczycielskiej lub rodziców koronawirusem?
Chcemy oczywiście, aby dzieci i kadra pedagogiczna byli bezpieczni w placówkach. Stąd szczegółowe wytyczne ministra zdrowia i GIS dla przedszkoli. Nikt nie jest w stanie dzisiaj zagwarantować komukolwiek, że nie zachoruje. Może to spowodować wyjście do sklepu, na podwórko, kontakt z kimkolwiek z rodziny. Natomiast liczba zachorowań w Polsce jest zdecydowanie niższa niż w innych krajach. W porównaniu z Czechami jest dwukrotnie mniejsza w przeliczeniu na 100 tys. mieszkańców. Mimo to Czesi w niektórych dziedzinach poszli znacznie dalej w odmrażaniu decyzji epidemicznych. Niemcy mają kilkakrotnie więcej zarażeń na 100 tys. mieszkańców niż Polska, a tam również znacznie poluzowano restrykcje, wręcz dużo dalej niż w Polsce.
Czy bierzecie pod uwagę możliwość cofnięcia decyzji o otwarciu przedszkoli i żłobków, jeśli okaże się, że doszło tam do zarażeń? Albo gdyby sytuacja tam zaczęła przypominać tę z domów pomocy społecznej?
Proszę pamiętać, że tylko ok. 3 proc. DPS-ów znalazło się w trudnej sytuacji oraz że były to placówki wyłącznie samorządowe lub prywatne, a nie państwowe. Państwo próbowało pomóc podmiotom prowadzącym te instytucje, choć nie odpowiadało za sytuację, do jakiej tam doszło. Skandaliczna była sytuacja w jednym z DPS-ów, gdzie pracownicy po prostu nie przyszli do pracy i zostawili pensjonariuszy samych sobie. Jeśli chodzi o żłobki i przedszkola, to wyraźnie powiedzieliśmy, że je otwieramy, ale jeśli samorząd lub inny organ prowadzący jeszcze nie jest gotowy, by wypełnić wytyczne GIS, lub w jego powiecie jest większa liczba zachorowań niż statystycznie w pozostałej części Polski, to oczywiście ma prawo, by taką placówkę zamknąć. Takie samo uprawnienie organ prowadzący ma wtedy, jeśli, nie daj Boże, w którejś z placówek pojawiła się choć jedna osoba z podejrzeniem zarażenia.
Samorządy twierdzą, że termin otwarcia placówek, a nawet sama decyzja o ich otwarciu nie były z nimi skonsultowane.
Przypominam, że już w połowie kwietnia minister Szumowski mówił o możliwości otwarcia przedszkoli, żłobków i klas 1‒3 w zakresie opiekuńczym. Na razie zdecydowaliśmy się na otwarcie placówek tylko dla najmłodszych dzieci. Samo otwarcie żłobków i przedszkoli nie wymaga jakichś dodatkowych poważnych działań. Te placówki funkcjonują od wielu lat, nie trzeba na nowo gromadzić kadry, ale po prostu poprosić nauczycieli o przyjście do placówki, usunąć z przestrzeni, w której bawią się dzieci, zabawki, które są trudne do zdezynfekowania, np. pluszaki. Przedszkola w ostatnim czasie stały raczej puste, były więc solidnie wyczyszczone i zdezynfekowane. Dziś można ponowić to działanie. Dyrektorzy tych placówek powinni zapytać teraz rodziców, czy w ogóle są zainteresowani zapewnieniem opieki nad dziećmi i na tej podstawie dostosować sposób organizacji pracy. Może się zdarzyć, że do przedszkola zgłosi się 5 czy 15 rodzin, które chcą, by ich dzieci znalazły się pod opieką. Inaczej sytuacja wygląda, gdy tych rodzin będzie np. 40.
Co jeśli zainteresowanie rodziców przekroczy dozwolone limity? Wiemy, że pierwszeństwo powinny mieć dzieci np. osób pracujących w służbach medycznych, ale co dalej?
Dalej dajemy już wolną rękę organowi prowadzącemu w zakresie wytycznych. Samorządy, które powiedziały, że nie otworzą przedszkoli od 6 maja, nawet nie sprawdzając, ilu rodziców jest zainteresowanych taką formą opieki, od razu zaczęły zgłaszać problemy. Przecież może być tak, że liczba zgłoszeń okaże się niższa niż maksymalne limity wynikające z wytycznych GIS.
Samorządowcy wskazują, że wyegzekwowanie wytycznych rządowych może być trudne, wskazują np. problem zachowania dystansu i zalecenie niemieszania się grup, co może być trudne np. w szatniach.
Zapewne na początku będą pewne trudności z dostosowaniem się do wytycznych GIS, ale można, a nawet trzeba, zorganizować pracę placówki „na zmiany”. Przecież nikt nie każe wszystkim dzieciom jednocześnie wychodzić na podwórko. Mówimy wyraźnie, że powinny wychodzić w kilku turach. Jeśli np. byłyby dwie grupy w przedszkolu, jedna wychodzi na podwórko na 30‒40 minut, w tym czasie druga grupa może pójść do szatni, przebrać się, wyjść na drugą część podwórka. W międzyczasie ta pierwsza grupa wraca do szatni, przebiera się i wraca do swojego pokoju zajęć. To jest do zrobienia.
Wystarczy, że pogoda się popsuje i już mamy komplikację.
Jeśli pogoda będzie zła, to dzieci wychodzić nie będą. Nie mówimy przecież, że każdego dnia dzieci muszą wychodzić na podwórko. Mówimy raczej, że korzystając z podwórka przedszkolnego, nie należy dopuścić do kontaktu dzieci z różnych grup ze sobą. Wydaje się to logiczne i zgodne z tym, co GIS zaleca także wobec osób dorosłych.
Jak wyglądać mogą wakacyjne dyżury nauczycieli w przedszkolach? Przykładowo władze stolicy zdecydowały, że w lipcu i sierpniu dzieci będą mogły przez 6 tygodni uczęszczać do swojego przedszkola lub oddziału przedszkolnego w szkole, a przez 2,5 tygodnia placówki pozostaną zamknięte.
Być może nadal będą obowiązywały wytyczne GIS dla placówek opiekuńczych. Może być też tak, że latem stan epidemiczny zostanie zawieszony i restrykcje znikną. Ale jeśli dalej będzie stan zagrożenia epidemią, prawdopodobnie ograniczenia, np. dotyczące liczby dzieci w przedszkolach, będą musiały być utrzymane.
Idą wakacje. O obozach letnich młodzież może zapomnieć?
Tu również decydujące zdanie należy do ministra zdrowia. Dotychczas twierdził, że na razie nie widzi możliwości organizowania takich form wypoczynku. Jeśli zdania nie zmieni, to ani MEN, ani inne podmioty nie będą udzielać dofinansowania i wydawać pozwoleń dla takich form wypoczynku. Podobnie jeśli mówimy o organizowaniu jakiejś formy dokształcania dzieci polonijnych, w ogłoszonych już konkursach stawiamy raczej na dokształcanie nauczycieli i tryb online tego rodzaju zajęć, a nie na zajęcia stacjonarne.
Jest możliwość otwarcia żłobków i przedszkoli. A co z uczniami klas 1‒3?
W tej chwili decyzji nie ma, te dzieci, podobnie jak dzieci starsze, uczestniczą na razie w kształceniu na odległość.
Podobnie z dziećmi starszymi i licealistami?
Rozważamy różne warianty.
Jakie?
Może być powrót do szkół w ograniczonej formie dzieci z klas 1‒3. Potem powrót starszych dzieci. Być może nastąpi do jednocześnie. Wszystko zależy od rozwoju sytuacji epidemicznej. Dziś opieramy się na danych historycznych oraz prognozach. Za dwa‒trzy tygodnie, kiedy będzie się kończył okres zamknięcia zajęć stacjonarnych w szkołach, będziemy mieli już więcej danych. Wówczas decyzja zostanie podjęta na podstawie większej liczby aktualnych danych.
Czyli decyzji o dalszym odmrażaniu oświaty spodziewać się za około dwa tygodnie?
W drugiej połowie maja. Do 24 maja nadal obowiązuje ograniczenie w funkcjonowaniu szkół.
Co na jesieni, czy szkoły będą przygotowane na drugą falę epidemii?
Nie wiemy, czy taka fala nastąpi. W tej chwili musimy podejmować decyzje dotyczące ostatnich tygodni tego roku szkolnego. Bliżej końca wakacji podejmiemy dalsze decyzje, oczywiście po konsultacjach z GIS i ministrem zdrowia.
Jak zostaną zorganizowane matury w czerwcu? Jakie zasady bezpieczeństwa przewidujecie przy egzaminach pisemnych?
Jesteśmy w trakcie przygotowywania szczegółowych wytycznych. Wyobrażam to sobie w ten sposób, że zostaną zachowane ogólne wskazania GIS mówiące o tym, jak młodzież ma się dostać do szkoły, a więc np. obowiązek noszenia maseczek, zachowania odległości tak, by nie spowodować skupiania się uczniów w jednym miejscu. Jak uczniowie usiądą już w swoich ławkach na sali egzaminacyjnej, przed nimi będą siedzieli kolejni uczniowie, którzy przecież nie będą się odwracali i rozmawiali. Wówczas zagrożenie epidemiczne jest zdecydowanie mniejsze, dlatego ta odległość między uczniami nie musi wynosić dwa metry, mogłaby być mniejsza. Nie widzę też potrzeby, by na sali egzaminacyjnej każdy uczeń obowiązkowo miał jakąś zasłonę twarzy i nosa, bo nie będzie bezpośrednich kontaktów twarzą w twarz. Myślę, że nie będzie większych problemów z organizacją matur, już niebawem wydamy wytyczne w tej sprawie.
Czy arkusz maturalny będzie krótszy od standardowego, by skrócić czas przebywania grupy uczniów w jednej sali?
Arkusze maturalne już są wydrukowane, nie stać nas na to, by co kilka dni zmieniać arkusze i wydawać kolejne kilkanaście milionów złotych. Arkusze będą więc w standardowej objętości, a zagrożenie epidemiczne w trakcie matur jest mniejsze niż np. podczas zakupów w sklepie, gdzie klienci często mijają się w bardzo bliskiej odległości od siebie.