Zadania przez Librusa, e-wykłady, zdalne testy: placówki przygotowują się na przymusowe wolne. Najbardziej ucierpią ósmoklasiści i maturzyści
Rząd na dwa i pół tygodnia odwołał zajęcia we wszystkich placówkach oświatowych – od żłobków przez szkoły ponadpodstawowe po uczelnie. Na razie. Kolejne decyzje będą zależały od sytuacji epidemicznej. To działania prewencyjne mające zapobiec rozprzestrzenianiu się koronawirusa.
Nauczyciele i dyrektorzy już wprowadzają rozwiązania, żeby dzieci nie zostały zupełnie pozbawione nauki. – Podamy swoje prywatne e-maile, przez które będziemy się komunikować z uczniami. Już się umówiłam, że uczniowie przyślą mi streszczenia artykułów przyrodniczych. Będziemy też zadawać zadania z podręczników i sprawdzać odpowiedzi – opowiada nauczycielka biologii jednego z warszawskich liceów. – Dziś mamy spotkanie z dyrekcją i ustalimy szczegóły współpracy z uczniami – dodaje.
W podstawówkach też zaczyna się ruch. Nauczyciele będą zadawać prace domowe i teksty w podręczniku do przeczytania przez dziennik elektroniczny – to pomysł jednej z podstawówek w stolicy. Uczniowie jeszcze wczoraj otrzymali informacje. – Dzieci mają codziennie sprawdzać, co zostało zadane. Chodzi o utrzymanie kontaktu na bieżąco – tłumaczy jeden z nauczycieli. Podobne decyzje podejmują szkoły niepubliczne. – Będziemy sprawdzać obecność dzieci, a przez platformę internetową poprowadzimy wykłady. Potem będziemy sprawdzać, czy uczniowie na pewno słuchali – mówi nauczycielka jednego ze społecznych liceów.
Jak tłumaczy Łukasz Trawiński z biura prasowego MEN, placówki nie mają takiego obowiązku, to tylko ich dobra wola. I nie ma też jasności prawnej, czy uczniowie muszą wykonywać zadane ćwiczenia. Marek Olszewski, były przewodniczący Związku Gmin Wiejskich, wyjaśnia, że prowadzenie lekcji na odległość nie wszędzie jest możliwe. Są i takie miejscowości, w których dostęp do internetu jest słaby, a w domach nie ma komputerów. – To może powodować nierówności w przerabianiu materiału. Dlatego takie nauczanie powinno mieć charakter mniej formalny, bez sprawdzania i oceniania, i służyć raczej utrzymaniu dyscypliny wśród dzieci. Dwa tygodnie wolnego to dużo. A nie wiadomo, jak sprawa potoczy się dalej – dodaje.
Kolejne decyzje będą zależały od sytuacji epidemicznej
Wątpliwości dotyczą także wystawiania ocen. Na razie nie ma jednoznacznych przepisów. – Myślę, że ocenianie uczniów za pracę na odległość wchodzi w grę. Szkoła może podjąć taką decyzję. Jednak wydaje mi się, że nikt się na to nie zdecyduje – mówi Marek Pleśniar, dyrektor biura Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty. I dodaje, że to dobry moment na przeprowadzenie eksperymentu z zakresu nowej jakości pracy z uczniem – nauki bez oceniania. – Nauczyciele mogą zadawać prace domowe, po czym po powrocie do szkoły zrobić powtórzenie, po którym wystawią oceny – mówi Pleśniar.
Najbardziej poszkodowane mogą zostać dzieci, które w tym roku zdają egzaminy. Na razie, jak przekonuje szef Centralnej Komisji Egzaminacyjnej Marcin Smolik, terminy nie będą przesuwane. Egzamin ósmoklasisty jest 21 kwietnia, matura – 4 maja. Minister edukacji zapowiada, że podstawa programowa jest tak przygotowana, że można sobie pozwolić na taką przerwę. – Część zajęć ma być przeznaczona na powtarzanie, rozszerzanie materiału, a więc możemy potraktować te dwa tygodnie jako okres zapasu, a gdy szkoły wrócą do normalnych zajęć, wówczas nauczyciele – przynajmniej przy tym okresie, o którym mówimy – spokojnie będą mogli zrealizować podstawę programową – przekonywał szef MEN Dariusz Piontkowski.
Uczniowie i nauczyciele są innego zdania. – Może to prawda dla młodszych klas, ale nie dla ósmoklasistów. Szczególnie w języku polskim jest to trudne. Mam jeszcze dwa teksty literackie do omówienia. Każda lekcja jest cenna – mówi polonistka ze szkoły podstawowej w Mińsku Mazowieckim. I dodaje, że zdalna współpraca nie zastąpi przygotowań na lekcjach. Również zaniepokojeni są maturzyści. – Stracimy 15 godzin historii, a mamy świetnego nauczyciela. Powtórki w domu to nie to samo – mówi jeden z tegorocznych uczniów ostatniej klasy liceum.
Samorządowcy dobrze oceniają decyzję rządu o zamknięciu placówek oświatowych. – Punktowe zamykanie szkół nie miałoby sensu w przypadku zagrożenia epidemią – mówi jeden z włodarzy. Jednak mają wiele wątpliwości. Wczoraj prezydenci największych miast i marszałkowie województw spotkali się z szefem rządu Mateuszem Morawieckim. Tuż przed wizytą w kancelarii premiera wskazywali problemy proceduralne i niedociągnięcia organizacyjne po stronie rządowej. – To czas, by rząd przygotował instrukcje postępowania. Dyrektorzy szkół nie wiedzą, jak powinni się zachować w sytuacji stwierdzenia przypadku czy podejrzenia zakażenia. Mam nadzieję, że przez te dwa tygodnie kuratoria oświaty i Ministerstwo Zdrowia takie instrukcje przygotują – powiedziała wiceprezydent Warszawy Renata Kaznowska.
Z kolei prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz zwracała uwagę na brak odpowiednich przepisów dotyczących imprez masowych. – Trudno dziś mówić o tym, że odwołujemy imprezy masowe konferencją prasową jednej czy drugiej osoby. Do tego konieczne są akty prawne, które także będą rodziły określone konsekwencje. To my, jako włodarze miast, wydajemy zgody na imprezy masowe i dziś nie mamy podstaw prawnych, by cofać już wydane zgody – przekonuje.