Plan z jakim Prawo i Sprawiedliwość szło do wyborów w zakresie edukacji został zrealizowany w każdym calu. Już 1 września 2017 roku do szkół poszli ósmoklasiści i tym samym rozpoczęto proces wygaszania gimnazjów. Wcześniej w ekspresowym terminie opracowano nowe podstawy programowe. Pośpiech towarzyszył MEN także w kolejnych miesiącach, kiedy okazało się że przez strajk nauczycieli zagrożone jest przeprowadzenie egzaminów kończących szkoły a także egzamin maturalny. Zdaniem ekspertów ten pośpiech może wiele kosztować.
Reforma czy deforma?
Od samego początku prac nad reformą minister Anna Zalewska i inni politycy PiS zapewniali, że jest to realizacja woli większości społeczeństwa. Opinia ta nie do końca znajdowała potwierdzenie w sondażach. Badania przeprowadzane przez MillwardBrown pokazywały, że „za” reformą było od 39 do 48 proc. badanych, a „przeciw” od 42 do 44 proc. Potwierdzenie słów polityków partii rządzącej można znaleźć w sondażu CBOS. Tu „za” było 57 proc. badanych, a „przeciw” 24 proc. Szczególne wątpliwości ekspertów edukacyjnych budziło tempo wprowadzania reformy. Nauczyciele, uczniowie i rodzice obawiali się, że będą królikami doświadczalnymi. Dyrektorzy szkół i eksperci mówili, że reforma uwsteczni polską szkołę, sprawi, że stanie się ona skostniała i staroświecka. Pierwszą ewaluacją reformy był przeprowadzony po raz pierwszy w 2019 roku egzamin ósmoklasisty.
Koniec tanich lotów? Wstyd przed lataniem rewolucjonizuje podróże w Europie >>
Dwa miesiące przed egzaminem CKE przeprowadziła diagnozę kompetencji ósmoklasistów. Była ona mocno alarmująca. Na 15 kluczowych umiejętności, 9 sprawiało uczniom dużą lub bardzo dużą trudność. Największą trudność uczniom sprawiała matematyka. W stopniu dobrym opanowali zaledwie 25 proc. umiejętności. Eksperci podsumowywali zgodnie: uczniowie nie są gotowi do egzaminu. Weryfikacja dwa miesiące później potwierdziła te obawy. Procentowe porównanie wyników egzaminów pokazuje, że egzamin ósmoklasisty dał lepsze wyniki niż gimnazjalny, ale zdaniem ekspertów był po prostu łatwiejszy.
Duże wątpliwsoći towarzyszyły także podstawie programowej. Dotyczyły nie tylko tego, co zawiera ale także w jaki sposób została przygotowana: w tajemnicy i pospiesznie.
„Nad nowymi podstawami pracowało ponad 180 osób, a ich honoraria według MEN pochłonęły 825 000 zł. Nazwiska autorów długo były okryte tajemnicą, opinia publiczna znała jedynie personalia szefów zespołów przedmiotowych. Ujawnienia pełnej listy nazwisk domagała się przed sądem fundacja Przestrzeń dla Edukacji. Do rozstrzygnięcia doszło dopiero 22 czerwca 2018, po wyczerpaniu trybu odwoławczego. Naczelny Sąd Administracyjny nakazał MEN ujawnienie tych danych. Wyrok został wykonany 10 sierpnia 2018” – przypomina koalicja „NIE dla chaosu w szkole”
Nowa podstawa powstawała w listopadzie i w grudniu 2016 oraz w styczniu 2017, a w międzyczasie prowadzono tak zwane „konsultacje społeczne i uzgodnienia międzyresortowe”. Ostateczny podpis pod rozporządzeniem Anna Zalewska złożyła 14 lutego 2017, a nieco później – 28 marca 2017 roku – pani minister podpisała inne rozporządzenie, w sprawie ramowych planów nauczania, w których określono liczby godzin z poszczególnych przedmiotów na różnym etapie edukacji.
W tworzonych pospiesznie podstawach programowych pełno jest technicznych niedoróbek, błędów merytorycznych, powtórzeń, braku logicznego układu, które wprowadzają do szkół chaos. Zdaniem wielu ekspertów PAN oceniających podstawy kolejnych przedmiotów, proponują one przestarzałe treści kształcenia. Prof. dr hab. Dorota Klus-Stańska, przewodnicząca Zespołu Dydaktyki przy Komitecie Nauk Pedagogicznych PAN w uwagach do Podstawy programowej kształcenia ogólnego dla szkoły podstawowej pisze wręcz: "Nie wydaje się, by Autorzy projektu znali zasady konstruowania programów, a tym bardziej, by mieli świadomość istniejących na świecie podejść do konceptualizacji formy, struktury i treści takich dokumentów. W efekcie otrzymaliśmy wytwór niskiej jakości”, a Rada Języka Polskiego przy PAN napisała: „Obecna wersja programu nie może być bowiem nazywana podstawą programową i powinna zostać gruntownie zmieniona".
W Podstawie słowo szacunek pojawia się 51 razy zazwyczaj w odniesieniu do okazywania szacunku innym, tradycji, symbolom, dobrom materialnym i przyrodzie itd., ale odwaga już tylko 2 razy, sprzeciw ani razu, określenie nie zgadza się z opiniami 4 razy, a opór dotyczy wyłącznie oporu wody i przewodnika. O doświadczaniu i odkrywaniu własnej wolności mowa jest wyłącznie w celach etyki (tu wątki wolnościowe są mocno podkreślone; dziękuję za to Autorom projektu tego przedmiotu). Dzieci uczą się pisania przeproszenia, ale już nie zażalenia. Jest zatem jasne, jak moralnie ma być ukształtowany absolwent szkoły podstawowej.
- wylicza prof. Klus-Stańska
Dlaczego to takie ważne? Wyjaśnia koalicja „NIE dla chaosu w szkole”: „W Polsce podstawa programowa stanowi dla szkół fundamentalny dokument – opisuje obowiązkowy na danym etapie edukacyjnym zestaw celów kształcenia oraz treści nauczania poszczególnych przedmiotów, które muszą być uwzględnione w programach nauczania i zrealizowane przez wszystkich nauczycieli"
Zmiany instytucjonalne to jedno. Najważniejsze zmiany, jak podkreślają nauczyciele i eksperci, są na pierwszy rzut oka niewidoczne.
- Głównym celem reformy nie była reorganizacja. To był cel przykrywka. Najbardziej nośny, bo "wmówiono ludziom, że" dzieciom stała się krzywda bo powstały gimnazja. Prawdziwym celem było takie zreorganizowanie szkoły aby państwo miało coraz większy wpływ, by więcej decyzji było podejmowanych centralnie. To był zaplanowany proces niszczenia autonomii szkół – mówi Zofia Grudzińska, przewodnicząca Obywateli dla Edukacji.
O co chodzi? O organizacji i funkcjonowaniu systemu szkolnictwa na szczeblu lokalnym decydują od czasu wprowadzania reformy terenowe władze oświatowe, to znaczy kuratoria, a nie jak było wcześniej – władze samorządowe. Nowe przepisy uprawniają kuratora do wydawania opinii o zgodności z założeniami reformy planu sieci szkół publicznych uchwalanej przez organy samorządowe. Ustawodawca upoważnił też kuratora do opiniowania planów pracy publicznych placówek doskonalenia nauczycieli, a także dał mu prawo do wydawania opinii odnoszącej się do zamiaru likwidacji szkoły lub przedszkola. Kolejna nowelizacja z 23 czerwca 2016 przywróciła kuratorom prawo do opiniowania arkuszy organizacji szkół i placówek publicznych pod względem ich zgodności z przepisami wprowadzanymi przez reformę. Nastąpiły także zmiany w zakresie zasad organizowania konkursów wyłaniających kandydatów na stanowiska dyrektorów szkół i placówek oświatowych. Ograniczono w tym zakresie pozycję organów prowadzących, obligując je do ustalania w porozumieniu z kuratorami osoby, której zamierzają powierzyć stanowisko dyrektora szkoły lub placówki, gdy do konkursu nie zgłosił się żaden kandydat lub w wyniku konkursu nie wyłoniono kandydata. Powiększono też liczbę przedstawicieli kuratora w komisji konkursowej do 3 osób (tak jak przedstawicieli organu prowadzącego). W wyniku tych nowelizacji wzrosła kontrola władz kuratoryjnych nad pracą poszczególnych placówek oświatowych, przede wszystkim nad realizacją przez te placówki zaleceń przeprowadzanej reformy. Kuratoria wyznaczają stałych wizytatorów monitorujących realizację reformy w poszczególnych szkołach.
"Wiem, że Syryjczyk, uchodźca, poeta to seksi temat. A do tego wojna" [#RigamontiRazy2] >>
Na koniec strajk nauczycieli. Jego ocena była przez cały czas podzielona mniej więcej na pół. Ocena efektów wygląda podobnie. Sondaże nie pokazują jednego efektu: - To co się przede wszystkim rzuca w oczy to pogarda dla nauczycieli. Nie chcę mówić że jakiekolwiek poprzednie rządy poprawiły prestiż tego zawodu, ale przynajmniej nie przeszkadzały. W oczach społeczeństwa, to pieniądze świadczą o prestiżu. W czasie rządu PO-PSL zaczęliśmy wychodzić pod tym względem na prostą, potem ten proces się zastopował. Kluczowe jest jednak to co PiS zrobił w odpowiedzi na akcję strajkową nauczycieli . To ich przekaz zdegradował pracę nauczyciela, a z nauczyciela uczyni obiekt nienawiści narodu. I specjalnie mówię tu PiS, a nie rząd, ponieważ w ten proces była zaanagażowana cała partia, nawet szeregowi posłowie – dodaje Grudzińska.
Wróćmy do sondaży. Z tych przeprowadzanych przez IBRiS cztery lata temu wynikało, że reformę oświaty popiera 70 proc. badanych. W tym roku jest to 40 proc.
Podsumowanie ostatnich czterech lat w edukacji nie napawa optymizmem. Zamiast o zmianach na korzyść trzeba mówić o dewastacji systemu i o złych prognozach na przyszłość
Koalicja "NIE dla chaosu w szkole":
Konsekwencje tej pospiesznie przeprowadzonej "reformy" są już bardzo bolesne, ale pełne skutki ujawnią się dopiero za kilka lat.
Prócz bałaganu związanego z likwidacją gimnazjów i przesuwaniem uczniów oraz nauczycieli miedzy placówkami, mamy szereg niekorzystnych zjawisk o trwalszym charakterze. Należą do nich:
- Skrócenie kształcenia ogólnego z 9 do 8 lat.
- Pogłębienie się różnic w poziomie edukacji między miastem a wsią, do czego przyczynił się demontaż prowincjonalnych gimnazjów. To były nowoczesne i dobrze wyposażone szkoły, wyrównujące braki i przygotowujące do nauki w liceum. Obecnie wiejskie dzieci pozostają w małych szkołach w klasach VII i VIII, z "wędrownymi" nauczycielami, bez pracowni przedmiotowych i szans na zajęcia dodatkowe.
- Pogłębienie się różnic w poziomie edukacji między szkołami niepublicznymi i publicznymi. Wynika to głównie ze spadku jakości edukacji w szkołach publicznych i pogorszenia się w nich warunków nauki (tłok, duże klasy, niekorzystne dla uczniów plany lekcji, odejścia nauczycieli). Niepokoi też drenaż szkół publicznych z zadbanych uczniów - wielu rodziców decyduje się na przenosiny.
- Problemy wynikające z narzuconej szkołom do realizacji przeładowanej podstawy programowej. Dotyczy to szczególnie starszych klas szkół podstawowych. Chodzi o nadmiar materiału, nadmiar nauki pamięciowej, powrót do kanonu lektur sprzed lat, brak korelacji między przedmiotami. Nauczyciele nie są w stanie utrwalić materiału. Bardzo dużo obowiązków przesuwa się na dom.
- Kryzys kadr - pokłosie nierozważnej polityki (deklaracje o rzekomym nadmiarze nauczycieli), mizernych płac, pogarszania się warunków pracy (rosnące wymagania, coraz więcej biurokratycznych obowiązków). Rezygnacje z pracy w szkole są coraz częstsze i dotyczą w pierwszym rzędzie lepiej wykształconych i wyżej cenionych nauczycieli poszukiwanych specjalności. Braki kadrowe w niektórych regionach już teraz utrudniają funkcjonowanie szkół.
Reforma zgodnie z deklaracjami Anny Zalewskiej miała przywrócić renomę szkołom średnim. Na razie nic tego nie zapowiada. Przeciwnie, licea i szkoły zawodowe znalazły się w sytuacji poważnego kryzysu. Podwójny nabór dla wielu znanych z dobrego poziom liceów oznacza zagrożenie utratą dotychczasowej renomy. Jest zbyt wiele zbyt licznych klas. Kłopoty kadrowe rozwiązuje się zwiększając tygodniowy wymiar pracy nauczycieli lub zatrudniając osoby bez kwalifikacji. Zagrożone likwidacją są zajęcia dodatkowe. Równie źle a nawet gorzej wygląda też sytuacja w szkołach zawodowych. Zamiast zapowiedzianej poprawy jest często pogorszenie warunków ich funkcjonowania. Brakuje nauczycieli, szczególnie nauczycieli zawodu. Są złe plany lekcji z 5-minutowymi przerwami i zajęciami do samego wieczora. Ekspertów i nauczycieli niepokoi też podstawa programowa dla szkół średnich.