- W Polskiej Akademii Nauk jest sporo osób, które nie wiedzą, jak się zabrać do pozyskiwania środków europejskich - mówi w wywiadzie dla DGP prof. Jerzy Duszyński, prezes PAN.



W Polskiej Akademii Nauk zawrzało za sprawą opublikowanej niedawno analizy aktywności publikacyjnej i grantowej PAN, której jest pan współautorem. W jakim celu została ona stworzona?
Chciałem uzyskać informacje o tym, jaki jest wizerunek i pozycja Polskiej Akademii Nauk w skali szerszej niż krajowa, w skali europejskiej.
I jak wygląda PAN z perspektywy międzynarodowej?
Średnio. Uważam, że środowisko naukowe powinno dawać przykład, w jaki sposób dobrze wykorzystywać przystąpienie Polski do UE. Niestety jak wynika z analizy, dzieje się inaczej. Wiele instytutów PAN (25–30 proc.) nie zdobyło do końca 2018 r. żadnego grantu w rozpoczętym w 2014 r. programie ramowym Unii Europejskiej Horyzont 2020 (8 PR). Odzyskujemy jedynie 33 proc. naszego wkładu w ten program. To najgorszy wynik ze wszystkich 28 państw członkowskich UE. Jeśli uwzględnimy to, że w 6 PR odzyskiwaliśmy 46 proc., a w 7 PR 40 proc., to pozycja Polski i tendencja naszego „odzysku” w programach ramowych jest wręcz katastrofalna. Uważam, że powinniśmy zrobić wszystko, żeby to zmienić.
Skąd takie słabe statystyki?
Z przykrością muszę stwierdzić, że w dużej mierze jest to rezultat tego, że środowisko naukowe za mało się stara. Częściowo dlatego, że ci najlepsi z nas są usatysfakcjonowani funduszami płynącymi z Narodowego Centrum Nauki czy Narodowego Centrum Badań i Rozwoju, które są łatwiejsze do zdobycia. Dużo jest też osób, które po prostu nie wiedzą, jak się zabrać do pozyskiwania środków europejskich. Nie mają w tym zakresie wiedzy, umiejętności, ale też ambicji. Jeżeli czegoś nie zmienimy, to będzie to sygnał, że środowisko naukowe mimo deklarowanego przekonania o historycznym wymiarze przystąpienia Polski do UE, samo nie korzysta z tego przystąpienia i dostarcza argumentów podważających korzyści z niego płynące.
Są oczywiście instytuty, które mają wiele grantów z programów H2020. Co nie zmienia jednak faktu, że instytucja, która jest potęgą naukową w Polsce, ma ciągle bardzo wiele do zrobienia w tym zakresie.
Ale kwestia pozyskiwania środków z UE to tylko jedna z bolączek PAN. Z analizy wynikają też inne mankamenty.
To prawda. Są przykładowo instytuty (13 proc.), które mają znikomą liczbę publikacji w czasopismach naukowych ujętych w bazie Scopus. Podstawowe narzędzie analityczne tej bazy (SciVal) ich nie dostrzega. W tej bazie bibliograficznej uwzględniono 37 tys. czasopism naukowych, 150 tys. książek i 8 mln publikacji w materiałach konferencyjnych, ze wszystkich dziedzin nauki, w tym humanistyki i nauk społecznych.
W nauce światowej, chcemy czy nie chcemy, liczą się właśnie publikacje uwzględnione w tej bazie. Jeżeli naukowiec nie ma w niej żadnej publikacji, to oznacza, że dla świata jest białą plamą. Jeśli w instytucji naukowej jest dużo takich białych plam, lub wręcz cała jednostka jest jedną białą plamą – jest to słaba zachęta dla osób, które chciałyby przyjechać i związać z nią swoją karierę.
Naukowcy z instytutów humanistycznych zwracają jednak uwagę, że specyfika ich pracy jest inna i obejmuje często badania regionalne.
Znam ten argument. Niemniej jednak nauka obecnie jest działalnością o wymiarze globalnym, nie lokalnym. W tych instytutach muszą powstawać prace, które pokażą te jednostki i ich tematykę światu. Kto powinien badaczom ze świata prezentować naszą historię, sztukę czy literaturę, jak nie my? Kraje, które obecnie doskonale radzą sobie z pozyskiwaniem środków z unijnych programów, takie jak: Estonia, Słowenia, Grecja, Belgia mają dokładnie te same problemy, ale nie przeszkadza to ich badaczom w pisaniu o literaturze, historii i kulturze tych krajów w kontekście międzynarodowym.
Czy te negatywne wnioski dotyczą tylko humanistów?
Absolutnie nie. Dotyczą jednostek wszystkich Wydziałów PAN. Są też instytuty PAN, także z zakresu nauk humanistycznych i społecznych, które wypadły w naszej analizie bardzo dobrze. Przykładowo Instytut Archeologii i Etnologii PAN, Instytut Psychologii PAN czy Instytut Filozofii i Socjologii PAN. Nie brakuje oczywiście takich, które są po prostu słabe. Są wśród nich także instytuty humanistyczne. Ciągną one nie tylko naukę w Polsce, ale także w Europie w dół.
Z raportu wynika też, że znakomita większość instytutów raczej konkuruje między sobą niż współpracuje.
To prawda. Niestety współpraca naukowa instytutów mocno kuleje. Powiem więcej, gdyby nie kilka jednostek, to cała sieć instytutów PAN rozpadłaby się. Nie jest to oczywiście pozytywne zjawisko. Nie wykorzystujemy bowiem całego naszego potencjału, szczególnie w badaniach interdyscyplinarnych.
Skąd niechęć do współpracy?
Myślę, że główną przyczyną jest to, że instytuty ze sobą konkurują w kategoryzacji (przyznawaniu kategorii naukowych na podstawie kompleksowej oceny działalności naukowej lub badawczo-rozwojowej). Trudno im się dziwić, bowiem od kategoryzacji zależy finansowanie instytutu. Stąd też bardzo ostrożnie podchodzą do wspólnych publikacji. Musi się to zmienić. W przeciwnym wypadku nigdy wybitnych prac naukowych nie powstanie tyle, ile powinno.
Pojawiają się zarzuty, że raport odbiega w sposób drastyczny od wyników ewaluacji (oceny jakości działalności naukowej) przeprowadzonej przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego (MNiSW) we współpracy z Komitetem Ewaluacji Jednostek Naukowych (KEJN).
To nie jest obraz konkurencyjny do klasyfikacji KEJN. Nasza analiza miała pokazać zupełnie co innego. Chodzi o to, jak poszczególne instytuty wyglądają w perspektywie szerszej niż krajowa. Powiem szczerze, że nie rozumiem skrajnie krytycznych głosów dotyczących raportu. Odbieram je jako negowanie rzeczywistości i próbę utrzymania status quo. Instytutom powinno zależeć na ciągłym rozwoju i poprawie wizerunku. Pokazanie kondycji nauki w Polsce w wymiarze europejskim czy globalnym jest dla wielu nieprzyjemne, ale musimy skonfrontować się z naszą niską pozycją w nauce w Europie czy na świecie i mozolnie starać się to zmienić. Ja wiem, co robić w tym względzie i nie zamierzam siedzieć z założonymi rękoma. Proszę pamiętać, że nasza analiza wykazała jednoznacznie, iż sieć instytutów PAN jest krajową naukową potęgą.
PAN czeka sporo pracy.
To prawda. Postawiłem przed instytutami ambitny cel. Za 2,5 roku nie powinno być jednostek nie mających grantów europejskich albo bardziej licznych prac w bazie Scopus. Ten cel jest realny.
Z małej nowelizacji ustawy wypadło wiele ważnych zapisów. Część naukowców jest zadowolonych z takiego obrotu sprawy.
Nie tak wielu. Uważam, że źle się stało. Nie ukrywam, że byłem zwolennikiem zapisów zaproponowanych przez MNiSW we współpracy z KPRM. Uważam, że był to projekt dobry dla Akademii choćby dlatego, że nadzór nad instytutami powierzał prezesowi PAN, a nie politykom. Kompletnie nie rozumiem głosów, które płynęły z niektórych instytutów, że za sprawą małej nowelizacji prezes PAN będzie przekaźnikiem woli polityków lub instytuty utracą wolność w prowadzeniu badań. To absurd. Tak czy inaczej nie ma już o czym mówić. Projekt został okrojony do dwóch kwestii – 50 proc. zwolnień podatkowych i wprowadzenia płacy minimalnej w wysokości analogicznej jak to ma ustawowo miejsce w wyższych uczelniach. Cieszę się, że sprawy bytowe pracowników instytutów PAN ulegną poprawie.
W Akademii niezależnie pracujecie państwo nad projektem kompleksowej reformy PAN. W jakim kierunku będą szły zmiany?
W projekcie zapisaliśmy ustawową gwarancję autonomii PAN. Konstytucja zapewnia ją dwóm typom podmiotów – związkom wyznaniowym i uczelniom. Chcielibyśmy, aby specjalnym zapisem w ustawie o PAN dołączyła do nich nasza Akademia. Proponujemy też szerszą reprezentację instytutów w Prezydium PAN.
Co jeszcze?
Prezes PAN uzyska uprawnienie do tworzenia federacji szkół doktorskich. Pamiętam, że w 2005 r. toczyła się w Irlandii dyskusja, czy szkoły doktorskie powinny być ujednolicone czy może każda instytucja naukowa powinna móc tworzyć je według własnego uznania. Wygrała pierwsza koncepcja (przy olbrzymich oporach). W konsekwencji każda szkoła w Irlandii działa według tych samych zasad i statutów. Po kilku latach okazało się to wielkim sukcesem. Poziom szkół doktorskich i ich absolwentów znacznie się polepszył. Takie samo rozwiązanie wdrożyły też inne kraje, np. Luksemburg. Chciałbym, aby podobnie było u nas. Swego czasu przedstawiałem projekt ujednolicenia funkcjonowania szkół doktorskich w obrębie Akademii. Ciągle myślę, że był to dobry pomysł. To się jednak nie udało, opór był za duży. Ale propozycja, aby federalizacja szkół doktorskich była możliwa z inicjatywy prezesa PAN jest krokiem w podobnym kierunku. My nie musimy wszystkiego tworzyć od nowa, powinniśmy czerpać z doświadczeń krajów, którym się udało.
Kiedy możemy się spodziewać ostatecznego projektu?
Jesteśmy już prawie gotowi, trwają ostatnie poprawki. Projekt będzie gotowy jesienią tego roku.