Zatrzymania dyrektorów prywatnych placówek oświatowych, którzy wyłudzili wielomilionowe dotacje z budżetu państwa, sprawiły, że nad oświatowymi przedsiębiorcami zawisło widmo masowych kontroli, m.in. ze strony samorządów. Obcięto im też dotację o 0,6 proc. – Będziemy zmuszeni przeprowadzić dodatkowe kontrole w placówkach niepublicznych w zakresie prawidłowości wydatkowania dotacji. Oczywiście wszystko jest uzależnione od jednak ograniczonej liczby urzędników, którzy mają odpowiednie kompetencje – mówi Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich. W ostatnich dniach pojawiły się natomiast propozycje zmian, które będą skutkować obniżeniem dotacji i jej zamrożeniem dla niepublicznych przedszkoli w 2026 r. „To zamach na przedsiębiorczość i naruszanie zaufania obywatela do państwa” – uważają przedstawiciele niepublicznej oświaty.
Kij i marchewka
Pod płaszczykiem korzystnych i oczekiwanych rozwiązań posłowie Koalicji Obywatelskiej przemycają bardzo niebezpieczne propozycje dla niepublicznej oświaty. Chodzi o poselski projekt nowelizacji ustawy o finansowaniu zadań oświatowych wniesiony do Sejmu przez posłów Koalicji Obywatelskiej. Naprawia on lukę prawną. Powodowała ona, że jednostka oświatowa, która uzyskała wpis i rozpoczęła działalność pomiędzy 16 czerwca a 30 września roku bazowego, z mocy prawa wyłączona jest od uzyskania dotacji przez cały kolejny rok budżetowy (pisaliśmy o tym: „Finansowanie zadań oświatowych z błędem i blokadą dla nowych szkół”, DGP nr 151/2025).
Jest jeszcze jedna korzystna zmiana.
– Po wejściu w życie nowego sposobu finansowania JST powstała kolejna luka polegająca na tym, że szkoła dla dorosłych, policealna lub jednostka prowadząca kwalifikacyjny kurs zawodowy dla uczniów lub słuchaczy, którzy ukończyli tę szkołę w 2024 r., nie może otrzymać dotacji. Dotacja bowiem należy się według stawek potrzeb oświatowych z dnia ukończenia szkoły. W 2024 r. nie było jednak potrzeb oświatowych tylko subwencja oświatowa. W obecnym brzmieniu ustawy nie ma przepisów przejściowych w tym temacie. Posłowie naprawiają ten błąd – wyjaśnia Grzegorz Pochopień z Centrum Doradztwa i Szkoleń OMNIA, były dyrektor departamentu współpracy samorządowej MEN.
Zamrażanie pieniędzy
Na tym koniec dobrych wiadomości dla prywatnej oświaty. W projekcie jest też trzecia zmiana, która najbardziej bulwersuje samych zainteresowanych.
– Posłowie proponują zamrożenie podstawowej kwoty dotacji (PKD) dla placówek wychowania przedszkolnego do wysokości 103 proc. PKD z roku 2025. PKD jest podstawą do obliczenia dotacji dla ucznia pełnosprawnego w niesamorządowych placówkach. W efekcie dotacja dla tych placówek nie będzie mogła w 2026 r. wzrosnąć o więcej niż 3 proc. w stosunku do 2025 r. Z perspektywy tych placówek pomysł jest niekorzystny, gdyż dotacja w przyszłym roku może im zmaleć (co zapewne będzie rzadkim zjawiskiem), ale jeśli miałaby wzrosnąć, to tylko o maksymalnie 3 proc. – wyjaśnia Grzegorz Pochopień. – Wartość 3 proc. jest konsekwencją 3-proc. podwyżek wynagrodzeń nauczycieli, 3-proc. wzrostu wynagrodzenia minimalnego oraz tego, że inflacja zapewne również nie przekroczy w przyszłym roku 3 proc. – wylicza Pochopień.
Zdaniem ekspertów wniesiony przez grupę posłów projekt zmian w ustawie o finansowaniu zadań oświatowych wpisuje się w wyraźnie już artykułowany trend ze strony samorządów, by w jak największym stopniu ograniczać dofinansowanie oświaty niesamorządowej.
– Trzeba przypomnieć pomysły Związku Miast Polskich, by to samorząd wybierał, jakie placówki niepubliczne chce dotować – przypomina Robert Kamionowski, ekspert ds. prawa oświatowego, radca prawny, partner w kancelarii Peter. Jego zdaniem proponowana zmiana, przez dodanie przepisu art. 145l, to właśnie taka próba odjęcia pieniędzy tym, którzy są do dotacji uprawnieni.
– Zmiana miałaby polegać bowiem na swego rodzaju zamrożeniu dotacji. Uzasadnieniem ma być spadek dzieci w placówkach samorządowych (i generalnie, we wszystkich), co miałoby się przełożyć na zwiększone koszty ich utrzymania. Ale to filozofia Kalego – jak u mnie (czyli w samorządzie) koszty rosną, to dam mniej tym prywatnym, chociaż u nich też naturalnie koszty na ucznia wzrosną o tyle samo. I kto za to zapłaci? Oczywiście rodzice – podkreśla mecenas.
Ekspert wskazuje jeszcze na inne aspekty tej zmiany.
– Samorządy od lat wszelkimi sposobami próbują zmniejszać należne dotacje, a pomaga im w tym ustawodawca, corocznie wyłączając przepis (bardzo zasadny), że w szczególności na końcu roku, gdy pieniądze są najbardziej potrzebne, dotacja nie może spaść do zera, lecz tylko zmniejszyć się o maksymalnie 25 proc. W efekcie wyłączania tych zasad, w bardzo wielu przypadkach już w zeszłym roku – i może być tak samo w obecnym – przedszkola w listopadzie i grudniu nie dostały żadnego dofinansowania albo śmiesznie małe. Być może ukrytym celem autorów, niewątpliwie inspirowanych i wspieranych przez ruch samorządowy, jest likwidacja niepublicznej oświaty w Polsce – uważa Robert Kamionowski.
Naruszenie zaufania
Podobnego zdania są inni eksperci.
– Ograniczenie możliwości podniesienia podstawowej kwoty dotacji do 3 proc. jest naruszeniem fundamentalnych zasad porządku prawnego. To sztuczne kreowanie pewnych zasad, które działają tylko w jednym kierunku. Zamiast podjąć poważną dyskusję nad stanem oświaty samorządowej, której potrzebą jest z pewnością zmniejszenie liczby istniejących przedszkoli gminnych i miejskich, wprowadza się przepis, który jawnie uderza w interesy sektora oświaty niesamorządowej – podmiotów prywatnych – mówi Łukasz Łuczak, adwokat i ekspert ds. prawa oświatowego.
– Takie działanie możemy oceniać jako podważające zaufanie obywateli do państwa. Problem demograficzny nie powstał z końcem roku 2025. Wprowadzając nowe rozwiązania, państwo powinno patrzeć na problem systemowo, a nie działać ad hoc, uderzając przy tym w podmioty słabsze – dodaje.
Prawnicy wskazują, że takie zmiany prowadzą do naruszenia zasady równości.
– Wprowadzany jest przepis, który zamraża poziom dotacji, ale tylko w jednym kierunku: gdyby ona rosła. Tam, gdzie spadnie, może spadać i ustawodawca z tym nic nie robi. To nierówna walka. Coraz większa grupa osób nie jest zainteresowana jednostkami oświaty samorządowej, a ministerstwo i rządzący zamiast skupić się na poprawie jakości tego sektora, podejmują działania, które mają poprzez aspekt finansowy prowadzić do zmniejszenia liczby placówek oświaty niepublicznej – wskazuje Łukasz Łuczak. ©℗