Niektóre uczelnie nawet o 50 proc. ograniczą liczbę miejsc dla kandydatów. W ten sposób starają się uchronić przed spadkiem dotacji.
Studentów coraz mniej / Dziennik Gazeta Prawna
Uniwersytet Technologiczno-Humanistyczny w Radomiu przyjmie w tym roku na studia o połowę mniej osób. – W latach ubiegłych mieliśmy po 2,5 tys. nowych studentów rocznie. Na rok akademicki 2017/2018 przygotowaliśmy 1,2 tys. miejsc. W naszym przypadku redukcje dotyczą masowych kierunków studiów, czyli m.in. ekonomii, administracji, pedagogiki – informuje Krzysztof Golec, pełnomocnik rektora ds. rekrutacji UTH w Radomiu.
Cięcia obejmą też wiele innych uczelni w całej Polsce. Przykładowo Uniwersytet Ekonomiczny w Poznaniu obniży limity przyjęć na studia dzienne aż o 1,3 tys. miejsc (ich liczba spadnie z 4,2 tys. do 2,9 tys.), a Politechnika Warszawska o 500. – Na kierunkach stacjonarnych pierwszego stopnia w roku akademickim 2017/2018 oferujemy 6045 miejsc. W roku ubiegłym było ich 6575 – wylicza Izabela Koptoń-Ryniec, p.o. rzecznik prasowy PW. Natomiast Akademia Pedagogiki Specjalnej w Warszawie zamierza przyjąć łącznie 2,1 tys. osób, czyli tysiąc mniej niż w roku ubiegłym.
Stracone miliony
Cięcia to efekt zmiany zasady naliczania dotacji dla uczelni. Od tego roku to, ile pieniędzy otrzyma placówka, zależy od liczby studentów przypadających na jednego nauczyciela akademickiego – nie może być ich więcej niż 13. Gdy szkoła przekroczy limit, ministerstwo obniży jej dotację. Innymi słowy, uczelniom nie opłaca się już masowo przyjmować studentów.
Zmiany wprowadziła nowelizacja rozporządzenia ministra nauki i szkolnictwa wyższego w sprawie sposobu podziału dotacji z budżetu państwa dla uczelni publicznych i niepublicznych (Dz.U. poz. 2016), która weszła w życie 1 stycznia 2017 r. Zmniejszenie liczby studentów powinno, zgodnie z intencją resortu, podnieść jakość kształcenia oraz zmniejszyć obciążenia dydaktyczne, a tym samym zwiększyć czas przeznaczony przez kadrę na badania naukowe.
– Obecnie na naszej uczelni na jednego pracownika przypada 20,7 studenta. W wyniku tego – zgodnie z dotychczas otrzymywanymi informacjami – spodziewamy się, że w 2017 r. nasza dotacja zostanie obniżona o 5 proc. i w konsekwencji do budżetu szkoły trafi o ok. 4,5 mln zł mniej – dowiadujemy się na UE w Poznaniu. Po wnikliwej analizie władze uniwersytetu uznały, że konieczne jest zmniejszenie liczby miejsc na studiach stacjonarnych o blisko 30 proc.
Problem maturzystów
Również UTH może stracić kilka milionów złotych. – Uważam, że zmiany wprowadzone przez resort idą w dobrym kierunku. Publiczne szkoły wyższe nie będą już przyjmowały ludzi z łapanki. Do tej pory na studia mógł dostać się każdy maturzysta. Uczelnie przyjmowały praktycznie wszystkich kandydatów bez żadnej selekcji. Problem jednak polega na tym, że zmiany zostały wprowadzone bardzo szybko. Zostaliśmy nimi zaskoczeni. Stąd te radykalne cięcia limitów przyjęć. Lepiej, gdyby były one wprowadzane stopniowo – komentuje Krzysztof Golec z radomskiej uczelni.
Konsekwencje zmian będą dotkliwe przede wszystkim dla tegorocznych maturzystów, którym będzie trudniej dostać się na studia.
– Uczelnie mogą też redukować liczbę obecnie kształcących się studentów, aby osiągnąć wymagany wskaźnik. Po prostu nie będą przeciągać ich na kolejny rok mimo słabych wyników. Dotychczas roztaczały nad nimi parasol ochronny i za wszelką cenę trzymały do ostatniego roku, aby nie stracić dotacji. Teraz takie działanie będzie zupełnie nieopłacalne – uważa Golec.
13 za wszelką cenę
Część szkół nie podjęła jeszcze ostatecznej decyzji o tym, ile osób przyjmie na studia. Deklarują jednak, że zrobią wszystko, aby osiągnąć wymagany wskaźnik. – Zgodnie z nowym algorytmem finansowania liczba wszystkich studentów, którzy będą studiować na Uniwersytecie Pedagogicznym w roku 2017/2018, nie przekroczy 13 osób na jednego pracownika naukowego – zapowiada Dorota Rojek, rzecznik prasowy Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. Obecnie wskaźnik na uczelni wynosi ok. 16.
– W związku z reformą cały czas trwają prace nad opracowaniem zasad rekrutacji. Ostateczna liczba studentów uzależniona jest od danych, które uzyskamy po podsumowaniu wyników letniej sesji egzaminacyjnej w bieżącym roku akademickim. Szanując prawo studentów do sesji poprawkowej, decyzja władz dotycząca ostatecznej liczby miejsc na uczelni zapadnie zatem po zamknięciu tej sesji we wrześniu – kwituje Rojek.