Resort zdrowia chce uporządkować kwestię wydawania kopii i oryginałów kart pacjenta oraz wyników badań. Ale projekt nowelizacji przepisów wymaga poprawek.
Obniżenie o ponad połowę opłat za wydanie kopii dokumentacji medycznej to jedna z korzystnych nowości, jaką wprowadzić ma projekt zmiany ustawy o prawach pacjenta i rzeczniku praw pacjenta, który w wakacje trafił do konsultacji. Placówki medyczne i organizacje wypunktowały niejasności zawarte w projekcie, które mogą utrudnić życie m.in. lekarzom i pacjentom.
Spory trwają od lat
O wypożyczanie dokumentacji medycznej pacjentom spór toczy się od dawna, bo z jednej strony placówki mają obowiązek wydawania oryginałów (jeśli tego nie robią, dostają kary od rzecznika praw pacjenta), a z drugiej mają obowiązek przechowywać dokumentację (za jej brak może ukarać np. NFZ). Nie mają zaś środków umożliwiających wyegzekwowanie zwrotu papierów czy klisz z badaniami. Te zresztą pacjenci często gubią, a potem, gdy ponownie trafiają do szpitala, trudno ustalić, jakie przeszli operacje lub badania.
Ale kopii chorzy brać nie chcą, bo ich teczki w szpitalach i przychodniach zawierają często dziesiątki czy nawet setki stron, a za odpis każdej muszą płacić nawet 0,002 przeciętnego wynagrodzenia (8,04 zł), zaś za zwykłą kopię 80 gr (więcej niż np. w punkcie ksero). Resort zdrowia postanowił więc obniżyć opłaty (do 7,5 zł za odpis i 30 gr za stronę kopii), ale też ustalić, że oryginały będą wydawane tylko wtedy, gdy zażądają tego organy administracyjne, sądy albo gdy czas potrzebny na wykonanie kopii mógłby opóźnić realizację świadczeń niezbędnych choremu. Do tego grona Naczelna Rada Lekarska chce dopisania organów odpowiedzialności zawodowej pracowników medycznych.
Są braki
Ustawa ma jednak o wiele poważniejsze niedociągnięcia. Jak zwraca uwagę lekarski samorząd, w przepisach nie poruszono kwestii dostępu do materiałów, których nie da się wprost skopiować, np. zdjęć rentgenowskich wykonanych na kliszy, preparatów histopatologicznych, próbek wydzielin czy np. wycisków stomatologicznych.
Nie jest też pewne co robić z dokumentacją po śmierci lekarza. Projekt przewiduje, że przechowywać ją muszą okręgowe rady lekarskie. Ale o tym, że medyk zmarł, dowiadują się z opóźnieniem, a nie ustalono, kto w międzyczasie karty pacjentów ma zabezpieczyć i dostarczyć lekarskiemu samorządowi. Z kolei placówki medyczne zwracają uwagę, że nie przewidziano, kto zapłaci za przechowywanie dokumentacji, gdy podmiot zostanie zamknięty.
Nowelizacja doprecyzowuje też zmiany w dostępie do dokumentów innych osób niż pacjent. W przypadku śmierci chorego wskazano, że papiery będzie można wydać osobie przez niego upoważnionej za życia oraz takiej, która w chwili jego śmierci była przedstawicielem ustawowym. Jednak jak zwraca uwagę Grupa Nowy Szpital, zarządzająca szpitalami powiatowymi, nie przewidziano, co zrobić, gdy pacjent nie posiadał przedstawiciela ustawowego, a za życia nie wyznaczył osoby upoważnionej, ponieważ był nieprzytomny i zmarł. – Konieczne wydaje się uzupełnienie przepisu określającego osoby uprawnione do dostępu do dokumentacji medycznej o takie, które byłyby uprawnione do dostępu w razie śmierci pacjenta, który nie był zdolny do wyznaczenia osoby upoważnionej za życia – czytamy w uwagach do projektu. Zdaniem GNS celowe wydaje się wskazanie jako uprawnionych osób bliskich pacjenta.
Tama dla aborcji
Z kolei Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny chwali zawarte w projekcie zapisy nakazujące, by lekarz odmawiając jakiegoś świadczenia odnotowywał ten fakt w dokumentacji medycznej. Ponadto pacjent lub jego przedstawiciel ustawowy będą mogli wnieść sprzeciw np. od odmowy wydania opinii, orzeczenia lub skierowania na diagnostykę, jeżeli wynik badania jest niezbędny do wydania opinii albo orzeczenia, mających wpływ na prawa lub obowiązki osoby zgłaszającej się do lekarza.
– Za pozytywne należy też uznać przyznanie pacjentowi prawa do uczestniczenia w posiedzeniu komisji lekarskiej oraz ustanowienia pełnomocnika w postępowaniu przed komisją – chwali projekt organizacja. Ale równocześnie jako rozczarowujące określa skrócenie terminu, w jakim komisja ma rozpatrzeć skargę. MZ proponuje skrócenie go z 30 do 21 dni, a federacja chciałaby, żeby czas ten skrócono z 30 do 10 dni, ponieważ w przypadku np. potrzeby dokonania legalnej aborcji każdy dzień dla kobiety się liczy.
Na dodatek w projekcie wpisano, że termin na rozpatrzenie skargi w razie konieczności np. badania pacjenta może być wydłużony, lecz nie podano o ile – co przeciwnicy aborcji mogą wykorzystywać, by opóźnić działania do czasu, gdy usunięcie ciąży nie jest już prawnie możliwe.