Nowy szef NFZ zabrał się do porządkowania systemu kontroli placówek medycznych. Dotychczas nawet za niewielkie uchybienia musiały płacić miliony złotych
Szefowie placówek wiele razy się skarżyli, że Narodowy Fundusz Zdrowia kontroluje, co chce – także sprawy niewpływające na jakość świadczeń – i chętnie nakłada wysokie kary. Niektórzy nawet widzą związek między terminem kontroli i wysokością kar a wysyłanymi przez nich do funduszu wnioskami o zapłatę nadwykonań. Wreszcie jest szansa na uregulowanie tej sprawy.
– Chcę zmienić politykę kontroli u świadczeniodawców. Na odprawie dyrektorów oddziałów wojewódzkich NFZ ta sprawa była szczegółowo omawiana – informuje DGP Andrzej Jacyna, który od dwóch tygodni pełni obowiązki prezesa NFZ.
Przyznaje, że aktualnie kontrole obejmują zbyt wiele aspektów niezwiązanych bezpośrednio z finansowaniem świadczeń, a ich wyniki są zbyt represyjne, np. za brak kilku podpisów lekarza dostają kary liczone w tysiącach złotych. Ponadto obecne procedury dezorganizują pracę placówek, które do szczegółowych, trwających tygodniami kontroli muszą oddelegowywać pracowników.
– Chcę, by kontrole dotyczyły krótszych okresów. Skracając je, można będzie zwiększyć liczbę kontroli i objąć nimi więcej świadczeniodawców – stwierdza Andrzej Jacyna.
Na krawędzi bankructwa
Jest też inny aspekt. Im dłuższego okresu dotyczy kontrola, tym kary są zwykle wyższe. Przekonał się o tym Szpital Uniwersytecki w Krakowie, który po kontroli za lata 2009–2014 pierwotnie miał przelać na konto funduszu aż 32,6 mln zł z wykonanych świadczeń i 623 tys. zł kar umownych.
– Nie chciałbym takich wniosków podpisywać. Jestem przeciwny takim działaniom kontrolnym – wyjaśnia szef funduszu.
Szpital składał odwołania i kara w efekcie została zmniejszona do 478 tys. zł. Ale to i tak dużo.
– Fundusz nie musiał obok nałożenia kary żądać zwrotu środków za wykonane procedury chirurgiczne i transplantologiczne. Co więcej, zastosował niewspółmiernie rygorystyczne sankcje w stosunku do wagi przewinień, mających charakter organizacyjno-prawny, a nie kliniczny – opisuje Barbara Bulanowska, szefowa Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie.
Dodaje, że szpitalowi groziło bankructwo, a jest to jedna z najważniejszych placówek w Małopolsce.
– Kontrole mają mieć charakter bardziej prewencyjny. Nie chodzi o to, by nakładać wysokie kary, ale wskazywać popełniane błędy, tak by w przyszłości się one nie powtarzały. Kontrole muszą być krótkie, treściwe, wskazujące, co szpital powinien poprawić – wyjaśnia Jacyna.
Zyskają pacjenci
– Czasami można było odnieść wrażenie, że kontrola ma na celu nałożenie jak najwyższej kary. Nastawienie na współpracę i wskazywanie błędów, aby je wyeliminować, na pewno lepiej by służyło pacjentom – zauważa Marcin Szulwiński, prezes Grupy Nowy Szpital prowadzącej szpitale powiatowe.
Zapowiedzi nowego szefa NFZ chwalą prawnicy. – Fundusz jest od tego, aby sprawdzać, czy pieniądze przekazywane placówkom zostały przeznaczone na leczenie – przypomina Dobrawa Biadun, radca prawny i ekspertka ds. ochrony zdrowia Konfederacji Lewiatan. – Tymczasem oddziały wojewódzkie NFZ w trakcie kontroli podważają nie samą zasadność leczenia czy udzielenie świadczenia osobie nieubezpieczonej, ale kwestie techniczne, np. brak wypełnienia wszystkich rubryk w dokumentacji medycznej – dodaje.
Podkreśla, że placówki, które z karami się nie zgadzają, często wygrywają potem w sądzie. To oznacza dla NFZ konieczność zwrotu kar z odsetkami i pokrycia kosztów sądowych z pieniędzy, które trafić powinny na leczenie.