Pacjenci leczeni innowacyjnymi preparatami protestują przeciw zbędnemu przetrzymywaniu ich w placówkach, które na tym zarabiają. Spełnienie ich postulatów przyniosłoby oszczędności NFZ
Paweł Marmurowicz miał dość hospitalizacji i złożył zawiadomienie do prokuratury – na szpital, że wyłudza pieniądze z NFZ jego kosztem. Wcześniej przez kilka lat próbował się dogadać z placówką.
Pan Paweł zachorował na zesztywniające zapalenie stawów dziewięć lat temu, a od 2007 r. leczy się lekami biologicznymi. To drogie preparaty. Przepisy się zmieniały: najpierw otrzymywał je w ramach farmakoterapii niestandardowej, potem terapii lekowej, która ostatecznie przeszła w program lekowy. Nie zmieniło się jedno – zawsze musiał po lek jechać do szpitala. Na początku czuł się tak źle, że nie mógł pracować, więc mu to nie przeszkadzało. Ale gdy później leki zaczęły działać, a on mógł znów pracować, zwalnianie się co miesiąc okazało się kłopotliwe. Marmurowicz mieszka kilkadziesiąt kilometrów od Poznania, więc każda wyprawa oznacza godziny za kółkiem oraz koszty benzyny. Gorzej jednak, że za każdym razem musi brać urlop wypoczynkowy, co zabiera mu 12 dni w roku. – Poza tym trudno mi zmienić pracę, bo od razu bym musiał poinformować pracodawcę, że co miesiąc biorę wolne – dodaje pacjent.
Twierdzi, że mógłby dostać leki do domu i zgłaszać się do szpitala na kontrole raz na kwartał. Byłoby to jednak leczenie w trybie ambulatoryjnym, a szpital straciłby na nim ponad 5,2 tys. zł rocznie. Taka byłaby różnica w refundacji od NFZ. Za leczenie hospitalizacyjne placówka dostaje 5,6 tys. zł (9 pkt za każde przyjęcie, przy czym wycena punktu to 52 zł), za ambulatoryjne zaledwie 408 zł (2 pkt za przyjęcie).
Pacjenci protestują
Marmurowicz próbował negocjować ze szpitalem, by zmieniono mu tryb leczenia. Lekarze pozwolili mu przyjeżdżać raz na dwa miesiące. Ale na więcej ustępstw nie poszli. Kilka tygodni temu złożył więc zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez poznańską placówkę. Poprosiliśmy szpital o komentarz w jego sprawie, ale nie uzyskalismy odpowiedzi.
W podobnej sytuacji jest więcej pacjentów. Dlatego stowarzyszenie chorych z zesztywniającym zapaleniem stawów kręgosłupa (ZSKK) już przeprowadzało akcję protestacyjną. Pacjenci w szpitalach rozwieszali plakaty z informacją: „Masz daleko do szpitala, szef krzywo patrzy na kolejne zwolnienie z pracy. Szpital może wydać ci lek do domu do samodzielnego podawania nawet na 3 miesiące”. Reakcje były różne. Niektórym pacjentom udało się coś wywalczyć. Ale wielu spotykało się z odmową.
– Leki podskórne są w całej Europie dostępne w aptekach i tam refundowane. Tak jak insulina, którą przecież cukrzycy sami sobie wstrzykują – tłumaczy Bartłomiej Kuchta, prawnik zajmujący się prawami pacjentów. I dodaje, że to duża oszczędność, tymczasem w Polsce system finansowania takich terapii ani nie jest ekonomiczny, ani nie bierze pod uwagę jakości życia pacjenta.
Prawo sobie, życie sobie
W zarządzeniach prezesa NFZ określono, że hospitalizacja całodobowa lub jednodniowa może nastąpić wyłącznie, gdy celu terapeutycznego nie można osiągnąć, udzielając świadczeń w trybie ambulatoryjnym. I rzeczywiście, w niektórych przypadkach jest konieczny monitoring w szpitalu (szczególnie w przypadku wlewu dożylnego), ale w wielu nie ma takiej potrzeby.
Kłopot dotyczy także chorych leczonych w innych programach lekowych czy chorujących na choroby rzadkie. Przedstawiciele różnych stowarzyszeń pacjentów interweniowali w ministerstwie. Resort zlecił w zeszłym roku przeprowadzenie kontroli. Z dokumentów, do których dotarliśmy, wynika, że wykryto nieprawidłowości. Przykładowo w województwie łódzkim były niewłaściwie rozliczenia leczenia, zaś świadczeniodawcy wykazali za długie pobyty, co nie było uzasadnione medycznie. W Małopolsce wykryto „niezasadne rozliczanie hospitalizacji”. Na Pomorzu doszło do nieprawidłowego rozliczenia świadczeń w przypadku dwóch preparatów przeznaczonych do podawania w warunkach ambulatoryjnych, które były rozliczane jako hospitalizacja, na Śląsku przeprowadzano leczenie w szpitalu przy braku wskazań medycznych etc.
Kary pieniężne
– Nieuzasadnione medycznie przypadki hospitalizacji pacjenta w celu realizacji programu są kwestionowane. W tych wypadkach świadczeniodawcy zwracali należność za nieuzasadnione hospitalizacje, a dyrektor oddziału wojewódzkiego mógł nałożyć do 2 proc. kary za niewłaściwie wykonywaną umowę – przyznaje Sylwia Wądrzyk z biura prasowego NFZ. Zapewnia jednocześnie, że te nieprawidłowości dotyczyły niewielu placówek.
Agnieszka Pachciarz, była prezes NFZ, podkreśla, że tego rodzaju zachowania szpitali wychodziły na jaw nie tylko przy okazji kontroli programów lekowych, lecz także drobnych zabiegów czy badań diagnostycznych, jak np. kolonoskopii. – Te w rozliczeniu w ramach hospitalizacji były nawet kilkaset procent lepiej wycenione niż te robione ambulatoryjnie, co zachęcało szpitale do przyjmowania chorych na oddział, a nie wykonywania tych zabiegów w poradni – tłumaczy Pachciarz. Ale przyznaje, że usprawiedliwieniem dla szpitali może być fakt, że czasem było to na korzyść pacjentów – do specjalisty była ogromna kolejka, na oddziale można było zaś wykonać zabieg od ręki. Aby to ukrócić, obniżono wyceny szpitalom.
Dojazdy do szpitali są kosztowne i utrudniają życie pacjentom
OPINIA
Prof. Witold Tłustochowicz
krajowy konsultant w dziedzinie reumatologii
Leki w ramach programu lekowego są dla chorego darmowe. Apteka kupuje je w hurtowni, a potem otrzymuje refundację z NFZ. Leczenie może prowadzić jakakolwiek placówka, także przychodnia, ale musi mieć umowę z funduszem, w tym wskazać aptekę, która przekazywałaby jej leki. Apteka na tym nie zarabia, niewiele zyskują też placówki. W efekcie programy realizują szpitale lub poradnie szpitalne. I tu się może zrodzić pokusa, by zatrzymać pacjentów na oddziale, aby otrzymać większe pieniądze. Leki są bardzo drogie – ok. 50 tys. za roczne leczenie jednego chorego – ale obsługa programów nie jest dobrze wyceniona, bardzo pracochłonna jest obsługa aplikacji internetowej obsługującej program.
Stowarzyszenia chorych poinformowały mnie o niepotrzebnych hospitalizacjach. Podobnie jak one powiadomiłem o tym Ministerstwo Zdrowia i NFZ, który przeprowadził kontrole. Być może miało to miejsce w przeszłości, trzeba wierzyć chorym, ale obecnie do takich sytuacji nie dochodzi.
Dla pacjentów najwygodniejszy byłby zakup leku w aptece na receptę, płacąc ryczałt 3,20 zł. Być może taki system będzie działał od przyszłego roku w stosunku do jednego z leków, a generalnie za 2–3 lata, gdy pojawią się leki biopodobne, zdecydowanie tańsze. Nazwa ich jest myląca i niesprawiedliwa, gdyż klinicznie są nie do odróżnienia od leków oryginalnych, są tak samo skuteczne i bezpieczne.
W ramach programu mamy dwa rodzaje leków. Podskórne pacjent może brać sam, wystarczy, żeby ośrodek wydał je na okres 1–3 miesięcy. Jednak w przypadku leków podawanych dożylnie istnieje zagrożenie wstrząsem, a nawet życia, stąd konieczna jest jednodniowa hospitalizacja.