Tłumacze w szpitalach, karetki dla kibiców, numer alarmowy 112 – tak ma działać służba zdrowia na Euro 2012. Problem w tym, że nie wszystkie szpitale dostały na to pieniądze
Sport to zdrowie? Doświadczenia z masowych imprez sportowych pokazują, że w ich okresie lokalne szpitale mają więcej pracy. I większe wydatki. O ile, nie sposób się dowiedzieć z oficjalnych dokumentów, projektów czy choćby prognoz dotyczących organizacji Euro 2012. DGP, na podstawie rozmów ze szpitalami działającymi w miastach, w których będą odbywały się mecze, ostrożnie oszacował, że mistrzostwa będą kosztowały je dodatkowo 8 mln zł.
W każdym z miast wytypowano placówki referencyjne, do których kierowani będą pacjenci z wyznaczonych stref, na które podzielono miasta (np. strefa koło stadionu, strefa kibica czy strefa lotniska i dworców PKP). W sumie takich placówek jest 26. Problem w tym, że oprócz tych warszawskich, nie otrzymały one dodatkowych pieniędzy na realizację swojej „referencyjności”.
Stołeczne szpitale, które mają być dyspozycyjne i przygotować łóżka dla europacjentów, otrzymały na ten cel 3,8 mln zł. Ale już Szpital Specjalistyczny w Gdańsku, który ma obsługiwać strefę stadionu, nie dostał – jak twierdzi dyrekcja – dodatkowych pieniędzy na spełnienie wymogów postawionych przez resort zdrowia.
Podobnie jest we Wrocławiu – Żartujemy, że to będą mistrzostwa Europy szpitali. Jedyną zapłatą dla nas ma być splendor – mówiła w jednym z wywiadów Małgorzata Tobiś, zastępczyni dyrektora ds. eksploatacji Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego.
Urzędnicy najwyraźniej wierzą w końskie zdrowie kibiców, bo przekonują, że dodatkowe pieniądze są zbędne. – Nie ma potrzeby uruchamiania dodatkowych łóżek, placówki będą działać normalnie – mówi Hanna Mikołajczyk z wydziału zdrowia Urzędu Miasta Poznania. Z kolei Jarosław Maruszek, koordynator ds. opieki medycznej na Euro 2012 we Wrocławiu, zapewnia, że nie będzie potrzeby dużej liczby dodatkowych hospitalizacji, bo jak wynika z analizy mistrzostw w innych krajach, może chodzić o jedną, dwie osoby dziennie, które trafią do szpitala.
– Najwięcej problemów było podczas mistrzostw w Austrii, kiedy nad Wiedniem przeszła nawałnica. Wtedy szpitale przyjmowały osoby, w które trafiły kawałki oderwanych dachów czy ze skręceniami nóg – mówi Maruszek. W Warszawie, gdzie odbędą się główne mecze, przewiduje się, że wizyty w szpitalu będzie wymagało około 400 osób.
W każdym mieście w ciągłej gotowości będą dodatkowe karetki, wyłącznie dla kibiców. W Warszawie ma ich być siedem, trochę mniej w innych miastach. Wrocław i Gdańsk na ich obsługę przeznaczyły po 600 tys. zł. Nie obyło się jednak bez problemów. W przypadku Gdańska NFZ nie chciał podpisać kontraktu na pracę lekarzy przy takiej karetce, więc ewentualne pieniądze na ten cel będzie musiało wysupłać pogotowie ratunkowe.
Jak to zadziała, trudno przewidzieć, pierwsze ćwiczenia już przeprowadzono – testowano głównie kolejność działania służb ratunkowych: kto kogo informuje, kto pierwszy przyjeżdża i jaką drogą. Niedociągnięcia, na które zwrócił uwagę minister administracji Michał Boni, to m.in. brak psychologów i procedur z wydaniem aktu zgonu. Sami koordynatorzy najbardziej obawiają się łączności. – Czasem nie działają komórki, chcemy informować się też drogą radiową i mailami – mówi Jacek Goździkiewicz, koordynator z Gdańska.
Z telefonami oraz szybką i informacją może być problem. Bo choć w miastach gospodarzach ma działać numer 112, to jednolitego systemu – wbrew zapowiedziom – nie ma. W założeniu połączenia miała przejmować centralna jednostka i przekazywać do konkretnych oddziałów, a samo uzyskanie połączenia miało być krótsze niż 10 sekund. Z praktyki wynika, że to właściwie nierealne. – Może zdarzyć się tak, że jeżeli 20 osób zadzwoni jednoczenie, to linia padnie – przyznają anonimowo koordynatorzy. Dlatego stawiają raczej na szeroki dostęp do punktów medycznych – tak by każdy mógł poprosić o pomoc bezpośrednio.
Poligloci w szpitalach
Pracę lekarzy i pogotowia mają wspierać wolontariusze, którzy przede wszystkim mają pełnić funkcję tłumaczy – będą pośredniczyli w kontakcie pomiędzy personelem szpitala lub służbami ratowniczymi a kibicami. Będą pomagali już nawet na etapie kontaktu telefonicznego z ewentualnymi poszkodowanymi. – W centrach powiadamiania ratunkowego będą pracowały osoby mówiące po angielsku, rosyjsku, czesku i niemiecku – mówi Jarosław Maruszek. Ponadto w razie problemów każda jednostka pomocniczo-medyczna będzie miała kontakt z tzw. ambasadami kibica, których wolontariusze będą mówili także w innych językach, m.in. chorwackim czy włoskim. Wszystkim kibicom będą rozdawane słowniki medyczne w 40 językach.i