Specjaliści są niezadowoleni z poziomu finansowania podstawowej opieki zdrowotnej. Nie godzą się także na nałożenie na nich obowiązku wystawiania elektronicznych zwolnień od 1 grudnia.
Już w czerwcu, gdy kończyły się umowy z NFZ po pierwszym półroczu, lekarze zrzeszeni w Porozumieniu Zielonogórskim (PZ) i Porozumieniu Pracodawców Ochrony Zdrowia (PPOZ) aneksowali je tylko na trzy miesiące, a nie – jak pierwotnie planowano – do końca roku. Problemem były przede wszystkim pieniądze. Lekarze byli oburzeni tym, że NFZ zwiększa nakłady na inne dziedziny, a POZ pozostaje niedofinansowany.
– Mimo trzykrotnej zmiany planu finansowego Funduszu na ten rok POZ jest wciąż pomijany. Mamy aneksy do końca września, jest już druga połowa miesiąca, a my nadal trwamy w niepewności. Uważamy, że zmierza to w kierunku niestabilności w systemie. A jak się rozchwieje POZ, to odbije się to na pacjentach – ostrzega Jacek Krajewski, prezes PZ. Zwraca przy tym uwagę, że ponad 72 proc. wszystkich świadczeń zdrowotnych stanowią te zrealizowane w POZ.
– Ostatnio inne działy, m.in. specjaliści i rezydenci w szpitalach, otrzymały podwyżki, przez co jest coraz większa konkurencja, jeśli chodzi o pozyskiwanie nowych pracowników – dodaje.
– Przesuwanie wszystkich środków w stronę szpitali nie jest dobrym rozwiązaniem – wtóruje mu Bożena Janicka, prezes PPOZ.
To powoduje, że POZ jest coraz mniej atrakcyjnym miejscem pracy w porównaniu z innymi dziedzinami i stale boryka się w brakami kadrowymi. – Ponieważ nie ma nowych chętnych, staramy się utrzymać tych lekarzy, którzy jeszcze są, m.in. zatrzymać tych, którzy zyskali uprawnienia emerytalne – mówi szef PZ.
Najstarszych medyków skutecznie może odstraszyć od dalszej pracy konieczność wystawiania e-zwolnień. Dlatego obie organizacje nie zgadzają się na wprowadzenie tego obowiązku od 1 grudnia br. – Należy pozostawić fakultatywność. Dać ludziom czas, doinwestować placówki. Asystent medyczny nie jest rozwiązaniem, bo trzeba mu zapłacić za dodatkową pracę – przekonuje Bożena Janicka. Uchwalone w zeszłym tygodniu przepisy pozwalają na przekazanie im tego rodzaju obowiązków. Tymczasem, wobec niedofinasowania POZ, wielu lekarzy nie będzie stać na zatrudnienie asystentów.
Szefowa PPOZ podkreśla, że jeśli nie będzie zgody na odroczenie obowiązku wystawiania e-zwolnień, lekarze przedłużą umowy tylko do końca listopada. Domagają się spotkania w gronie zainteresowanych stron – resortów pracy, zdrowia oraz NFZ. – Przygotowaliśmy pismo do ministra w tej sprawie. Do końca tygodnia czekamy na decyzję prezesa NFZ i Ministerstwa Zdrowia – dodaje.
Termin wprowadzenia obowiązkowych e-zwolnień był już wcześniej przekładany. Ich wystawianie miało być obligatoryjne już od 1 lipca br. Teraz się okazuje, że to za mało. W piśmie do PPOZ resort rodziny wskazał, że dodatkowe miesiące to czas na przygotowania do tego obowiązku, zarówno ze strony lekarzy, jak i ZUS. MRPiPS poinformowało, że już 38 proc. zwolnień jest wystawianych w formie elektronicznej, a w niektórych oddziałach nawet ponad 60 proc. Jednocześnie resort zadeklarował gotowość do spotkania. Również prezes NFZ nie wyklucza podjęcia rozmów z lekarzami POZ.
Zdaniem Bożeny Janickiej nie należy wydłużać terminów o kolejne miesiące, ale pozostawić bezterminową fakultatywność w wystawianiu e-zwolnień i patrzeć, jak to będzie się rozwijać. Lekarze, którzy będą gotowi, wejdą do systemu. Chodzi też o to, by w pracy pozostali ci, którzy na pewno nie będą wystawiać elektronicznych zwolnień, bo mają po 70–80 lat – a i tacy przyjmują pacjentów w POZ.
– Obligatoryjność nie jest dobrym pomysłem. Na pewno 100 proc. lekarzy nie będzie wypełniać e-zwolnień. To jest naszym zdaniem błąd, że wprowadza się to w sposób rewolucyjny, nie ewolucyjny – dodaje Jacek Krajewski. Ostrzega, że ucierpią na tym pacjenci, bo jeśli zmusi się lekarzy do posługiwania się narzędziami, z którymi nie czują się swobodnie, będą ich używać bardzo ostrożnie, a przez to wydłuży się czas wizyty, powstaną kolejki.
– Nie ma jednak sygnałów ze strony decydentów, że rozumieją nasze potrzeby – konkluduje szef PZ.