Przewoźnik zwiększył stratę za 2015 r., ale zarobił na lataniu po pierwszym półroczu br. – dowiedział się DGP.
Dane finansowe LOT-u / Dziennik Gazeta Prawna
– W pierwszej połowie tego roku zarobiliśmy na działalności podstawowej, czyli na lataniu, ok. 30 mln zł. To sukces, bo rok wcześniej po pierwszych sześciu miesiącach spółka odnotowała 136 mln zł straty – mówi Rafał Milczarski, prezes LOT.
Narodowy przewoźnik twierdzi, że tzw. przejście przez zero – czyli moment w roku, kiedy spółka teoretycznie może zacząć zarabiać, bo jej bilans operacyjny na działalności podstawowej jest dodatni – nastąpiło w czerwcu. W ubiegłym roku miało to miejsce w sierpniu.
Według Rafała Milczarskiego powodem jest m.in. poprawa efektywności wydatkowej. – Dla nas sukces nie zależy od tego, czy będziemy linią numer jeden, dwa, czy trzy na rynku, ale od naszej rentowności. Nasz budżet na 2015 r. zakłada 125 mln zł zysku na działalności podstawowej. Zrobimy wszystko, żeby co najmniej go dotrzymać – zapowiada prezes LOT.
Taki wynik byłby lepszy nawet od tego raportowanego w 2014 r., kiedy dzięki wykorzystaniu 527 mln zł pomocy publicznej i programowi restrukturyzacji LOT zarobił na lataniu ponad 99 mln zł. Jak chwalił się ówczesny prezes Sebastian Mikosz, wcześniej nie wydarzyło się to przez sześć lat.
W 2016 r. przebicie tamtego wyniku będzie jednak trudne. Potencjalne zagrożenia biznesowe to m.in. zaostrzenie konkurencji (np. Ryanair jesienią chce uruchomić osiem połączeń międzynarodowych z Lotniska Chopina), braki we flocie LOT średniej wielkości (samoloty ok. 150 miejsc), a także spór ze związkami zawodowymi o regulamin wynagradzania, który jest związany z żądaniem wzrostu płac.
LOT przyznaje, że wynik netto za cały 2016 r. może być pod kreską, ale jest on mało wymierny w branży lotniczej, bo wynika w dużej mierze z różnic kursów walut, według których przelicza się m.in. zobowiązania leasingowe.
Gorsze od zakładanych okazały się za to wyniki LOT za 2015 r. Pod koniec stycznia minister skarbu Dawid Jackiewicz zapowiedział, że przewoźnik poniesie zapewne straty: 25 mln zł na działalności podstawowej i 250 mln zł netto. Faktyczna strata, którą potwierdziliśmy wczoraj w LOT, wyniosła w 2015 r. odpowiednio: ponad 46 i 327 mln zł. Według przewoźnika informacje resortu skarbu opierały się na danych za 11 miesięcy i jedynie prognozie dla grudnia 2015 r.
LOT twierdzi, że na wynik za 2015 r. miały wpływ m.in. sprzedaż i leasing zwrotny sześciu Embraerów 170, które wiązały się z kosztami prawie 93 mln zł (LOT chciał wycofać te samoloty z floty, ale brakuje na nie chętnych). Druga przyczyna to przejęcie od Eurolotu w kwietniu 2015 r. 10 turbośmigłowych Bombardierów Q400, z których pięć z racji ograniczeń w uruchamianiu nowych rejsów nałożonych przez Brukselę nie było wykorzystywanych (w ciągu niespełna dziewięciu miesięcy oznaczało to koszt 30,5 mln zł).
Z drugiej strony, w tym roku, kiedy Bruksela zdjęła z LOT kaganiec ograniczeń, to m.in. te maszyny pozwoliły na wzrost oferowania o 35 proc., co dało w tym półroczu największą dynamikę wzrostu UE. W tym roku LOT uruchomił albo przywrócił w sumie 22 połączenia.
W ubiegłym roku spółka przewiozła 4,3 mln pasażerów. W 2016 r. planuje przebić pułap 5,5 mln.