Z obowiązku płacenia e-myta zwolnieni będą przewoźnicy na trasach do 50 km. Zdaniem PiS skorzystają na tym najbiedniejsze osoby, bo spadną ceny biletów.
Projekt nowelizacji ustawy o transporcie drogowym został już złożony w Senacie. Przewiduje on zmiany w zasadach wykonywania przewozów regularnych w krajowym transporcie drogowym, wydawania zezwoleń na ich wykonywanie czy zmiany w przepisach dotyczących e-myta.
Skorzystać mają najbiedniejsi
Zgodnie z projektem zmieniony ma być art. 13 ust. 3a ustawy o drogach publicznych (Dz.U. z 2015 r. poz. 460 ze zm.), który określa, jakie pojazdy będą zwolnione z opłat. Oprócz m.in. pojazdów służb ratowniczych, Straży Granicznej, Biura Ochrony Rządu czy różnego rodzaju służb mundurowych e-myto nie będzie pobierane od autobusów wykonujących przewozy osób na liniach regularnych do 50 km. Takimi autobusami do szkół i uczelni dojeżdżają uczniowie i studenci, a także dorośli, których często nie stać na zakup własnego auta.
„Konieczność uiszczania opłat w systemie viaTOLL dotyka najbiedniejsze rodziny codziennie korzystające z takich przewozów. Przewoźnicy są zmuszeni opłatę w systemie viaTOLL uwzględnić w cenie biletu, której ciężar przenoszony jest na pasażera” – czytamy w uzasadnieniu projektu.
To prowadzi do absurdalnej sytuacji, kiedy osoba majętna, którą stać na podróżowanie własnym autem osobowym, jest zwolniona z wnoszenia opłat drogowych, podczas gdy koszty takie ponoszą skazani na transport zbiorowy pasażerowie podmiejskich autobusów.
O zwolnienie przewoźników świadczących usługi na liniach podmiejskich z konieczności ponoszenia opłat drogowych od kilku lat zabiegały zrzeszenia przewoźników autokarowych, a wśród nich m.in. Polska Izba Gospodarcza Transportu Samochodowego i Spedycji (PIGTSiS) czy Ogólnopolskie Stowarzyszenie Przewoźników Osobowych (OSPO).
– Planowana zmiana będzie miała znaczenie głównie dla mniejszych przewoźników. Duże przedsiębiorstwa realizują kursy na trasach liczących po 100 czy 200 km – mówi Zdzisław Szczerbaciuk, prezes PIGTSiS, który jednak jest daleki od optymizmu. – Na razie jesteśmy na etapie projektu ustawy. Postulaty zwolnienia autobusów z opłat viaTOLL zgłaszaliśmy wcześniej chyba z siedem razy i nigdy nie znajdowało to uznania u parlamentarzystów – dodaje prawnik.
Tak było np. w 2014 r. podczas ostatnich prac nad reformą e-myta. Wtedy poprawkę zwalniającą z opłat autobusy na liniach regularnych zgłaszali zasiadający w komisji infrastruktury posłowie Andrzej Adamczyk i Jerzy Szmit, ówcześni posłowie opozycji, dziś odpowiednio minister oraz wiceminister infrastruktury i budownictwa. Pytanie jednak, czy ewentualne zwolnienie lokalnych przewoźników autobusowych z obowiązku płacenia e-myta rzeczywiście zaowocuje obniżką cen biletów.
– Jeśli przewoźnik będzie ponosił niższe koszty, ceny biletów mogą być niższe. I jest na to duża szansa. Trzeba jednak pamiętać, że duży udział w cenie biletów ma koszt zakupu paliwa. Jeśli wzrośnie cena paliwa, może się okazać, że przewoźnik nie zastosuje obniżki, ale też nie podniesie cen biletów – mówi Dariusz Tarnawski, prezes OSPO.
Koniec z podbieraniem pasażerów
Co więcej, projekt przewiduje także ucywilizowanie konkurencji między przewoźnikami. Dziś często dochodzi do sytuacji, w której jeśli przewoźnik X zgłasza w odpowiednim urzędzie samorządu rozkład, z którego wynika, że odjeżdża z danego przystanku np. o godz. 8, to jego konkurent – firma Y – informuje urząd, że będzie z tego przystanku odjeżdżał o dwie minuty wcześniej. Dzięki temu zabiera mu prawie wszystkich pasażerów. Przewoźnik X mógłby w rewanżu ustalić godzinę odjazdu na 7.56, gdyby nie to, że zmiana rozkładu jazdy jest możliwa raz na trzy miesiące. Skoro nie może, to autobus firmy X, który wyjeżdża dwie minuty po swoim konkurencie, stara się być na kolejnych przystankach przed swoim autobusem przewoźnika Y, żeby pierwszy zabrać pasażerów. Takim wyścigom autobusów mają zaradzić nowe przepisy.
Zgodnie z projektowanym art. 18c ustawy o transporcie drogowym, jeśli nowy przewoźnik na danej linii nie porozumie się w kwestii rozkładu jazdy z przewoźnikiem, który już ją obsługuje, wówczas „nowe kursy muszą być zaprojektowane w połowie przedziału czasowego między kursami już istniejącymi z tolerancją do 5 minut”. Czyli jeśli z miasteczka A do B odjeżdżają autobusy o godz. 7 i 8, to nowy przewoźnik będzie mógł realizować kurs o godz. 7.30. Takie rozwiązanie pozwoli ucywilizować konkurencję pomiędzy firmami transportowymi i będzie korzystniejsze dla pasażerów. Dzięki temu 15 autobusów nie odjedzie z miasteczka A do B pomiędzy godz. 8 a 8.15, a na następny kurs nie trzeba będzie czekać do południa. – Dzięki koordynacji rozkładów uda się wyeliminować nie do końca fair rywalizację pomiędzy podmiotami konkurencyjnymi na rynku transportowym, z korzyścią również dla pasażera – zauważa Dariusz Tarnawski.
Projekt przewiduje też wydłużenie vacatio legis niektórych przepisów ustawy o publicznym transporcie zbiorowym, które miały wejść w życie 1 stycznia 2017 r. W myśl tych regulacji prawo do refundacji ulg ustawowych będą mieć tylko ci przewoźnicy, którzy podpiszą umowę z określoną jednostką samorządu terytorialnego na obsługę danej linii. Jednak rozstrzygniętych już przetargów na realizację kursów po 1 stycznia jest niewiele. – W całym województwie małopolskim udało się wyłonić operatora na dwóch liniach. To kuriozum, bo praktycznie w całym województwie dzieci pozbawione byłyby prawa do korzystania z ulg – zauważa Tarnawski.
Etap legislacyjny
Projekt wpłynął do Senatu
/>