Nie widać końca walki o rekordowe, kilkumiliardowe zlecenie na montaż systemu cyfrowej komunikacji wzdłuż torów PKP. Czy przez spór Nokii z Kapschem stracimy dotację unijną?
Ostry bój toczy się o kontrakt na montaż systemu GSM-R, który spółka PKP Polskie Linie Kolejowe wyceniła na 3,73 mld zł. Obejmie on 13,5 tys. km linii kolejowych i ma znacznie usprawnić łączność między kolejarzami (np. między maszynistą i dyżurnym ruchu). Pozwoli też wdrożyć europejski system sterowania ruchem ERTMS, dzięki któremu na torach ma być bezpieczniej. Przykładowo według kolejarzy mógłby on zapobiec katastrofie, do której doszło w 2012 r. pod Szczekocinami, gdzie dyżurni ruchu wpuścili dwa jadące naprzeciw siebie pociągi na jeden tor. W wyniku zderzenia zginęło wówczas 16 osób.
Ten gigantyczny przetarg w październiku wygrało konsorcjum, którego liderem jest Nokia Solution and Networks (spółka córka fińskiej Nokii). Zaproponowała ona cenę 2,8 mld zł, a więc o niemal 1 mld zł mniej od kosztorysu kolejarzy. Oferta Nokii była też o ponad miliard tańsza od drugiej w kolejności propozycji, którą zgłosiło konsorcjum Kapscha i spółki Porr. Obie firmy przekonują teraz, że oferta Nokii jest znacznie zaniżona i niemożliwa do wykonania. Konsorcjum zgłosiło ponad 150 szczegółowych zarzutów. Według obserwatorów, po tym jak rząd zapowiedział przekazanie systemu poboru opłat ViaToll Inspekcji Transportu Drogowego, którym dotąd zawiadywał Kapsch, firma ta łatwo nie odpuści ogromnego przetargu kolejowego.
Zarzuty Kapscha od listopada bada Krajowa Izba Odwoławcza. Wczoraj obie strony spotkały się tam już po raz piąty. W tym przypadku też można mówić o rekordzie, bo zwykle KIO rozpatruje sprawy na jednym – dwóch posiedzeniach. Przedstawiciele Kapscha próbują przede wszystkim przekonać, że system wybudowany przez Nokię nie zapewni pełnej łączności i bezpieczeństwa na torach. Twierdzą, że zwycięskie konsorcjum zaproponowało budowę zbyt małej liczby wież, które mają zapewnić odpowiedni zasięg sygnału. Nokia chce zbudować 1174 takie maszty, a Kapsch 1950. Na wczorajszej rozprawie odwołujące się konsorcjum przekonywało, że problemy z łącznością pojawią się zwłaszcza w tunelach i na dworcach podziemnych. Przedstawiciel spółki PKP PLK, która broni wyboru Nokii, odpowiadał, że to nie tylko maszty mają zapewniać odpowiednią łączność, ale także wiele mniejszych urządzeń, które będą wzmacniać sygnał. Te ostatnie zwycięzca przetargu wycenił ryczałtowo. Konsorcjum Kapsch i Porr twierdzi też, cena Nokii jest dumpingowa, bo ostatnio gwałtownie rosną koszty prac budowlanych – materiałów i wynagrodzenia robotników.
Odwołujący się liczą teraz na to, że KIO zgodzi się na powołanie biegłego, który oceni, czy oferta Nokii jest realna. Decyzja ma zapaść na następnym posiedzeniu, które odbędzie się za kilka dni.
Jakub Majewski z fundacji ProKolej zwraca uwagę, że sam przetarg na system GSM-R ciągnął się niemiłosiernie długo (ogłoszono go we wrześniu 2015 r.). Zaznacza, że dodając do tego przeciągającą się walkę o zlecenie, istnieje ryzyko utraty dotacji unijnej w wysokości 1,3 mld zł. Jego zdaniem trzeba przyjrzeć się też efektywności systemu sterowania ERTMS, korzystającego z GSM-R. – Niedawno okazało się, że na pierwszym, testowym odcinku – z Legnicy do Bielawy – wykryto wiele niedociągnięć – zaznacza Majewski.
Prezes PKP PLK Ireneusz Merchel liczy, że KIO wkrótce rozstrzygnie spór. Uważa, że nie ma zagrożenia realizacji projektu czy utraty dotacji unijnej. Przypomina, że na wdrożenie systemu łączności GSM-R firmy będą miały 55 miesięcy, czyli ponad cztery i pół roku.
Z kolei podpisany kilka dni temu duży kontrakt na instalację ERTMS od granicy z Niemcami przez Poznań, Warszawę do Terespola ma finiszować za ponad pięć lat. W tym samym roku trzeba wykorzystać i rozliczyć wszystkie, przyznane w tej perspektywie fundusze unijne.