W ubiegłym tygodniu Krajowa Izba Odwoławcza (KIO) wydała wyrok, dzięki któremu sprawa wyboru nowego operatora być może wreszcie ruszy z miejsca. W dalszych rozmowach z Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA) uczestniczyć będzie mogło ośmiu z dziewięciu dotychczasowych potencjalnych wykonawców. Wykluczone jest konsorcjum Skyways, w skład którego wchodzi warszawska spółka Ledville Investments i austriacki Strabag Motorway.
„Wykonawcy ci, działając niedbale, wprowadzili zamawiającego w błąd”– stwierdziła KIO w sentencji. Izba podważyła informacje dotyczące doświadczenia jednego z kluczowych pracowników, które rzekomo miał zdobyć przy pracach nad systemami poboru opłat realizowanych w Austrii, Czechach i na Białorusi.
Teraz GDDKiA chce wreszcie ruszyć z miejsca. – Obecnie jesteśmy w trakcie procedury dialogu z wykonawcami. Oczekujemy jeszcze na doręczenie wyroku KIO – mówi Jan Krynicki z GDDKiA. Jak dodaje, na podstawie tych rozmów dyrekcja chce rozeznać się w technologiach dostępnych na rynku i w oparciu o pozyskane informacje przygotować specyfikacje istotnych warunków zamówienia (SIWZ) – czyli kluczowy element w każdym przetargu.
Mimo tych działań GDDKiA i ostatniego wyroku KIO sytuacja jest w dalszym ciągu problematyczna. Przetarg został ogłoszony już grudniu 2016 r. Jeszcze w czerwcu pytany przez nas resort infrastruktury twierdził, że rządowi zależy na podpisaniu umowy z wybranym wykonawcą w „terminie umożliwiającym komfortowe przejęcie elementów istniejącego systemu oraz ewentualne przygotowanie i wdrożenie nowej technologii, tj. optymalnie do końca 2017 r.”. Już dziś wiadomo, że tego terminu nie uda się dotrzymać. Z GDDKiA dochodzą sygnały, że przy dobrych wiatrach nowego operatora uda się wybrać najwcześniej na początku przyszłego roku.
Tymczasem obecnemu operatorowi – austriackiemu Kapschowi – kontrakt kończy się w listopadzie 2018 r. Ale już pod koniec bieżącego roku firma powinna przekazać dokumenty techniczne swojego systemu, by ewentualnie nowy wykonawca mógł się w nim rozeznać i wdrożyć swoje rozwiązania. Rzecz w tym, że na razie nie ma komu tych planów przekazać.
W dużej mierze to właśnie Kapsch przyczynił się do opóźnienia procedur przetargowych – w dodatku w żaden sposób nie łamiąc przy tym prawa. Po prostu skutecznie je wykorzystuje na niekorzyść GDDKiA. Pierwszy raz austriacki gigant oprotestował postępowanie prowadzone przez GDDKiA w maju tego roku (to samo zrobił Skyways). Wówczas chodziło o dopuszczenie do przetargu wszystkich dziewięciu oferentów. Na wyrok trzeba było czekać do 8 czerwca.
– KIO wskazała m.in., że zamawiający (GDDKiA) przeprowadził procedurę z rażącym naruszeniem prawa, m.in. poprzez naruszenie zasady równego traktowania wykonawców – mówi Krzysztof Gorzkowski, szef komunikacji w Kapsch. Izba nakazała więc generalnej dyrekcji powtórzenie procedur. W sierpniu GDDKiA podjęła kolejną decyzję o dopuszczeniu wszystkich dziewięciu konsorcjów.
Kapsch ponownie złożył protest. To oznaczało kolejny miesiąc w plecy – dopiero kilka dni temu KIO wydała wyrok w tej sprawie skutkujący odrzuceniem Skyways. Przy okazji znów oberwało się generalnej dyrekcji. – Przewodnicząca powiedziała wprost, że GDDKiA nie zweryfikowała informacji podanych we wniosku, mimo że miała je jasno podane – dodaje Krzysztof Gorzkowski.
Czy należy spodziewać się kolejnych protestów ze strony obecnego operatora? – Każdy z uczestników postępowania ma prawo korzystać ze środków ochrony prawnej i to nie tylko w interesie własnym, ale też czystości i przejrzystości postępowania, a zatem także w interesie zamawiającego. W tym wypadku działamy w interesie Skarbu Państwa, dbając o to, by wygrał podmiot, który jest w stanie zagwarantować odpowiedni poziom świadczenia usługi i zakładane przychody Krajowego Funduszu Drogowego – odpowiada Krzysztof Gorzkowski.
Mimo widma zmiany operatora po listopadzie 2018 r. Kapsch robi wszystko, by jak najbardziej umocnić swoją pozycję na polskim rynku i utrudnić wejście na niego innym graczom. Oferuje promocje, a niektórymi działaniami spółka zaskakuje nawet samą GDDKiA. Tak było w marcu 2015 r., gdy firma niespodziewanie (w odczuciu dyrekcji) uruchomiła promocję na urządzenia pokładowe dla aut osobowych (viaAUTO) – wówczas po cenie 70 zł zamiast dotychczasowych 135 zł (dodatkowe 50 zł było do wykorzystania na przejazdy). Akcja – choć już przy akceptacji ministerstwa i GDDKiA – powtórzyła się w lipcu ubiegłego roku. Wtedy na rynku pojawiło się 70 tys. urządzeń pokładowych viaAUTO w cenie 25 zł. Z kolei od czerwca tego roku na użytkowników systemu viaTOLL dla pojazdów ciężkich nałożono niższe zabezpieczenia dla kont z odroczoną płatnością (post-pay). Kapsch obniżył wysokość kwoty gwarancji dla tego typu umów, licząc na to, że użytkownicy kont typu prepaid zmienią umowę na post-pay (obecnie ponad 80 proc. kont użytkowników to umowy przedpłacone).
Efekt tej podjazdowej wojny o dalsze losy przetargu jest taki, że GDDKiA powinna zacząć dialog z oferentami już kilka miesięcy temu, a tymczasem dopiero się za niego zabiera. Dyrekcja wciąż liczy, że uda jej się wyrobić z przetargiem jeszcze przed zakończeniem kontraktu z Kapschem. Ale w nieformalnych rozmowach urzędnicy nie są już tak tego pewni, jak jeszcze kilka miesięcy temu.
Umowa z Kapschem pozwala przedłużyć kontrakt o rok. Niedawno w podobnej sytuacji co my znaleźli się Czesi. Tam umowa z Kapschem wygasała z końcem 2016 r. Ostatecznie rząd zdecydował o aneksowaniu umowy i wydłużeniu jej na maksymalnie trzy lata. Wynagrodzenie z tego tytułu wyniesie prawie 195 mln euro.
Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że sprawą przetargu na nowy system poboru opłat zainteresowały się polskie służby. – W końcu mowa o jednym z największych przetargów informatycznych, które obecnie są na rynku. W grę wchodzi też bezpieczeństwo państwa, bo system bramownic wspomaga też polskie służby, dostarczając im informacje np. o podejrzanych przewozach – tłumaczy jeden z naszych rozmówców. ABW nie komentuje sprawy.
Kapsch umacnia pozycję, by utrudnić wejście na rynek innym graczom