Dubrownik nie jest wart wysiłku, Stare Miasto tonie w drogich kawiarniach i biurach podróży, a jego ulicami po prostu nie da się przejść - ocenia amerykański Buzzfeed. "Są jednak sposoby na to, żeby zwiedzać Chorwację bez problemu nadmiernych tłumów" - zaznacza telewizja N1.
"Dubrownik w szczycie sezonu ma swoje wady, jednak nie możemy zgodzić się z tym, że jest to pułapka dla turystów. Szczyt sezonu jest po prostu złym momentem na planowanie podróży" - zauważa chorwacka telewizja.
"Przeglądając fora turystyczne można zauważyć, że turyści narzekają głównie na ogromne tłumy" - podaje telewizja. "Większość ludzi powiedziałaby, że Dubrownik to perła Adriatyku z wielkimi tłumami i wysokimi cenami - zupełnie jak Wenecja. Mimo to oba miasta są wyjątkowe, każde na swój sposób, i warte odwiedzenia, ale poza sezonem, kiedy ceny są niższe i tłok jest mniejszy" - radzi jeden z turystów.
"Odwiedzajcie Chorwację późnym latem, unikacie szczytu sezonu" - apeluje kolejny.
Chcąc uniknąć tłumów, turyści powinni udać się do takich miejsc jak Hrvatski Zagorje, Osijek, Kopaczki Rit, Gorski Kotar, okolice Zadaru czy mniej znane wyspy - podaje N1.
W ubiegłe wakacje - pierwsze po wejściu z początkiem 2023 roku Chorwacji do strefy euro - turyści doświadczyli skoku cen, spowodowanego wprowadzeniem unijnej waluty. "Przyjdą, nic nie wydają, kręcą się w kółko lub całymi dniami leżą na plaży. Przynoszą swoje jedzenie i sami gotują" - skarżyli się chorwackim mediom sprzedawcy i pracownicy branży turystycznej.
Chorwacja - według danych Eurostatu - jest najbardziej zależnym od turystyki krajem w UE. Zagrzeb 11 proc. swojego PKB generuje z tego właśnie sektora; średnia w UE wynosi 4,5 proc. Jakub Bawołek (PAP)