Starcie krakowskiego magistratu z amerykańską korporacją nabiera rozpędu. Po raz kolejny z batalii zwycięsko wychodzi ten pierwszy.
Na łamach DGP pisaliśmy już o wyrokach sądowych wobec kierowców Ubera, w których nakładano na nich grzywny. Rzecz w tym, że dotychczas 29 z nich zostało wydanych w trybie nakazowym. Uber je kwestionował. Twierdził, że dopiero po przeprowadzeniu rozprawy będzie można mówić, kto ma rację w sporze o to, czy współpraca z korporacją naraża prowadzących działalność na sankcje.
Jak nas poinformował Urząd Miasta Krakowa, 29 grudnia zapadło wreszcie pierwsze orzeczenie wobec kierowcy Ubera wydane w wyniku przeprowadzenia pełnego procesu po złożonym od wyroku nakazowego sprzeciwie.
Sąd Rejonowy dla Krakowa-Podgórza uznał obwinionego za winnego świadczenia usługi przewozu osób bez wymaganej licencji na wykonywanie transportu drogowego taksówką i ukarał go karą grzywny w wysokości 2 tys. zł oraz zasądził od niego 300 zł kosztów sądowych. W ustnym uzasadnieniu podkreślono, że nie ma żadnych wątpliwości, iż kierowca zrealizował odpłatną usługę przewozową, o czym świadczą zeznania świadka (pasażera) oraz potwierdzenie z rachunku bankowego o dokonanej płatność za ten kurs. Natomiast podnoszona przez obrońcę kwestia rzekomego nieotrzymania przez kierowcę wynagrodzenia za ten konkretny przejazd nie miała – zdaniem sądu – w sprawie żadnego znaczenia.
– Wyrok sądu dowodzi słuszności naszych działań. Pokazuje też problem mamienia na szkoleniach kierowców Ubera, którzy wciąż słyszą, że praca dla korporacji jest zgodna z polskim prawem i nie wymaga licencji przewozowej – mówi Wiesław Szanduła, główny specjalista w UMK. Dodaje, że wyrok ten ma historyczny wydźwięk. Udowadnia bowiem, że wybiegi korporacji na nic się nie zdały.
– Próby udowodnienia, że kierowca woził pasażerów dla przyjemności, a pieniądze brał ktoś inny, okazały się kompromitujące – twierdzi Szanduła.
Rzeczniczka Ubera Magdalena Szulc odpiera zarzuty, podkreślając, że wyrok nie jest prawomocny i kierowca będzie się od niego odwoływać. Zapewnia też, że kierowcy korzystający z aplikacji zawsze mogą liczyć na wszelką potrzebną pomoc.
– Stoimy za nimi murem – potwierdza Szulc.