Ułatwienia kredytowe dla małych operatorów resort cyfryzacji negocjuje ze Związkiem Banków Polskich.
500 mln zł – tyle według szacunków branży telekomunikacyjnej brakuje jej co roku na dofinansowanie inwestycji. Największy problem ze zdobyciem środków mają małe i średnie telekomy, których obroty są dla banków za małe, by miały szansę na duże kredyty.
– Batalię z kredytowym wykluczeniem toczymy od trzech lat, czyli od czasu nasilenia inwestycji współfinansowanych z dotacji unijnych. I przez ten cały czas nie było zrozumienia ze strony sektora bankowego. Teraz jednak ewidentnie zmienia się klimat i widzimy szanse na to, by banki zaczęły naszą część branży traktować podobnie jak dużych graczy – mówi nam Piotr Marciniak, szef Krajowej Izby Komunikacji Ethernetowej zrzeszającej małych i średnich operatorów telekomunikacyjnych.
Tłumaczy również, że banki do tej pory traktowały te firmy jak klienta indywidualnego, co w praktyce odcinało je od kredytów inwestycyjnych. – A to z kolei sprawia, że w staraniu się o udział w projektach finansowanych z Programu Operacyjnego Polska Cyfrowa przedsiębiorstwa takie jak my nie były w stanie zapewnić własnego wkładu wynoszącego od 15 do 25 proc. wartości inwestycji – dodaje Marciniak.
Paradoksalnie mali operatorzy o obrotach rzędu kilku milionów złotych rocznie wcale nie stanowią mikrofragmentu rynku. Wręcz przeciwnie, aż 1631 firm na rynku telekomunikacyjnym ma mniej niż 300 abonentów, a 605 od 300 do 1000. Ale choć łącznie odpowiadają za budowę i utrzymanie infrastruktury na sporym obszarze kraju, to obroty pojedynczych firm są tu na tyle małe, że dla banków niewystarczające do udzielania czasem nawet kilkumilionowych kredytów. A takie bywają niezbędne, by starać się o dotacje unijne. Dodatkowo banki nie chcą zabezpieczać kredytów na istniejących sieciach telekomunikacyjnych, nie traktując ich jako dobra materialnego. Tak więc mali operatorzy i ich wnioski kredytowe wciąż najczęściej są oceniane w bankach nie przez piony korporacyjne, tylko przez te dla klientów indywidualnych. I w efekcie mają szansę na pożyczki w najlepszym wypadku w granicach 500 tys. zł.
– Z tego powodu są poważne problemy. Operatorzy, jako beneficjenci poprzedniej perspektywy, mają sieci, do których mogliby podłączyć klientów, a nie mają środków na ich rozbudowę – tłumaczy nam jeden z urzędników związanych z wydatkowaniem dotacji unijnych. Dodaje, że właśnie „wykluczenie kredytowe” telekomunikacyjnych MSP zostało przez te firmy wskazane w specjalnej ankiecie rozpisanej przez resort cyfryzacji jako największe utrudnienie (obok oczywiście barier prawnych) w funkcjonowaniu na rynku.
– Jeszcze nie możemy otwierać szampana, jeszcze nie mamy podpisanych umów ani z ZBP, ani z poszczególnymi bankami, ale ewidentnie przyspieszyły rozmowy z tym sektorem i to na pewno kwestia tego, że do naszych wniosków dołączyło się Ministerstwo Cyfryzacji – ocenia Marciniak i dodaje, że KIKE właśnie kończy przygotowywać szczegółowe wyliczenie potrzeb finansowych operatorów, tak by mogli starać się o dotacje na rozbudowę sieci. Wstępnie ocenia, że rocznie potrzeba ok. 500 mln zł kredytów, a z tego 200–300 mln to kredyty na wkłady własne w unijnych inwestycjach. – Czyli to i dla banków może być bardzo interesujący rynek, choć złożony z drobnych podmiotów – dodaje szef KIKE.