Tylko do warszawskiego ratusza w ubiegłym roku wpłynęło niemal 4,6 tys. wniosków o udostępnienie informacji publicznej, w 2010 r. było ich o połowę mniej (2,2 tys.). Z kolei we Wrocławiu w tym czasie zanotowano pięciokrotny wzrost liczby takich podań. Samorządy już domagają się zmian w prawie, które ograniczą tę tendencję. Proponują m.in. doprecyzowanie pojęcia informacji publicznej i wprowadzenie opłat od jej udostępnienia. Dziś przedstawią swoje pomysły rządowi.
Polacy coraz chętniej korzystają z prawa do dostępu do informacji publicznej. Dzięki temu mogą się dowiedzieć, jak wydatkowane są przez urzędników publiczne pieniądze lub uzyskać wgląd do dokumentów urzędowych. Uzyskanie takiej informacji jest bezpłatne (chyba że urząd musi ponieść dodatkowe koszty, np. w celu przedstawienia jej w formie, jaką wybrał wnioskodawca), a organy publiczne mają niewielką możliwość jej ograniczania (np. ze względu na prywatność osoby fizycznej lub tajemnicę firmy).
Samorządy chcą jednak zmian w ustawie o dostępie do informacji publicznej. Mają one z jednej strony ułatwić pracę urzędnikom, z drugiej – ograniczyć prawo obywateli do składania wniosków.
Lokalne władze domagają się m.in. doprecyzowania, co jest taką informacją (ich zdaniem wyliczenie w art. 6 ustawy jedynie wskazuje przykłady, ale nie jest wyczerpującym katalogiem), wprowadzenia jednoznacznych przepisów dotyczących postępowania z informacjami o charakterze wewnętrznym (np. kwestia udostępniania numerów telefonów służbowych), a nawet wprowadzenia opłat. „Możliwość ich naliczania chociażby w minimalnym zakresie mogłaby uchronić administrację publiczną przed zalewem próśb o udostępnienie informacji publicznej” – czytamy w materiale z posiedzenia zarządu Związku Powiatów Polskich (ZPP).
Jak dowiedział się DGP, dziś propozycje te zostaną złożone stronie rządowej. – We wtorek omówimy inicjatywę na spotkaniu strony samorządowej Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego. Po uzgodnieniu w środę przekażemy prośbę ZPP z opinią innych organizacji Komisji Wspólnej przewodniczącemu Piotrowi Zgorzelskiemu (poseł PSL, szef sejmowej komisji samorządu terytorialnego – red.) – informuje sekretarz generalny ZPP Rudolf Borusiewicz.
Poseł Zgorzelski zapewnia, że temat podniesiony przez władze lokalne w niedługim czasie zostanie poruszony na szefowanej przez niego komisji sejmowej. – Rozumiem samorządy, ale trzeba to tak wypośrodkować, by nie ograniczać praw obywateli – zaznacza.
Głównym argumentem samorządowców jest to, że z roku na rok wręcz lawinowo rośnie liczba wniosków o udostępnienie informacji. Potwierdzają to dane, jakie uzyskaliśmy z największych miast. Do warszawskiego ratusza w ubiegłym roku wpłynęło niemal 4,6 tys. wniosków, podczas gdy jeszcze w 2010 r. złożono ich tylko ok. 2,2 tys. Wrocław w 2013 r. otrzymał niemal 2 tys. wniosków. To pięciokrotnie więcej niż w 2010 r. (382 wnioski).
– Najczęściej są to wnioski kierowane przez osoby prywatne, następnie organizacje i kancelarie prawne oraz polityków – mówi Paweł Marciniak, rzecznik prezydenta Poznania. We Wrocławiu wnioskodawcami są najczęściej dziennikarze, osoby fizyczne oraz firmy.
Samorządy nie negują prawa dostępu do informacji publicznej w ogóle, jednak coraz częściej słychać głosy, że system się wypaczył. – Zbyt często mamy do czynienia z sytuacjami, w których chodzi o sparaliżowanie pracy urzędu, zwłaszcza ze strony opozycji – tłumaczy nam jeden z samorządowców. Zarzuty te odpiera warszawski radny PiS Jarosław Krajewski. – Składając takie wnioski, działamy w interesie mieszkańców. Często chodzi o rzeczy niedostępne na stronach internetowych urzędu. Poza tym takie działanie przynosi efekty, np. w wyniku składanych przeze mnie wniosków i batalii sądowej warszawski ratusz zaczął publikować treści umów cywilnoprawnych, które zawierał w ostatnich latach – przekonuje radny.
Propozycje samorządowców krytykują eksperci. – Definicja informacji publicznej zawarta jest w art. 61 konstytucji, ustawa mówi jedynie o trybie jej udostępniania. Doprecyzowanie tej definicji nie jest więc potrzebne. Problemem są interpretacje dokonywane przez podmioty zobowiązane do udostępniania informacji, które w większości wynikają z chęci uniknięcia trudnych pytań – mówi Krzysztof Izdebski, ekspert prawny Sieci Obywatelskiej – Watchdog Polska. Jego zdaniem postulat wprowadzenia opłat też jest nietrafiony. – Gdyby samorządy dobrze prowadziły BIP-y, nie musiałyby ponosić takich kosztów, jakie ponoszą obecnie, i uniknęłyby zalewu wniosków – kończy.