Urzędy chcą więcej pieniędzy na nowe etaty
Próby odchudzenia administracji podjęte przez rząd nie przyniosły rezultatu. Z sondy DGP przeprowadzonej we wszystkich ministerstwach i urzędach wojewódzkich wynika, że w zdecydowanej większości etatów wciąż przybywa. Rosną więc i wydatki na płace. W utrzymaniu stałego poziomu budżetów urzędom nie pomogła też podwyżka składki rentowej. Przy okazji prac nad budżetami na 2013 r. jednostki wnioskują o wyższe fundusze na wynagrodzenia, niż miały przyznane na ten rok.
Fikcyjne etaty
Od stycznia 2010 r. wysokość środków przyznanych na wynagrodzenia w urzędach nie jest już uzależniona od liczby etatów ustalonych w ustawie budżetowej. Obecnie, po zniesieniu limitów, urzędy otrzymują tyle samo środków, a nawet więcej, mimo że etatów jest mniej. Np. w Podlaskim Urzędzie Wojewódzkim fundusz wynagrodzeń w 2007 r. wynosił 11,6 mln zł, a tegoroczny jest już wyższy o 6,7 mln zł.
– Różnica wynika z tego, że przejęliśmy jednostki podległe, w tym gospodarstwa pomocnicze – mówi Ewa Wojewódko, dyrektor generalny podlaskiego urzędu. Tłumaczy, że w 2008 r. dodatkowo wiele osób zostało urzędnikami mianowanymi, a to wiąże się z przyznaniem im stałych dodatków do pensji. Podobnymi argumentami posługują się inne jednostki. Resort obrony narodowej w 2007 r. na fundusz nagród wydawał 29,5 mln zł, w 2013 r. chce przeznaczyć na ten cel już 54,2 mln zł. Ta duża różnica to również efekt przejęcia gospodarstw pomocniczych.
Urzędom doskwiera też tegoroczna podwyżka stawki rentowej.
– Od lutego 2012 r. została podwyższona o 2 pkt proc., więc automatycznie nasz fundusz wynagrodzeń został uszczuplony o 1,1 mln zł – żali się Halina Stachura-Olejniczak, dyrektor generalny Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego.
Jej zdaniem, większość urzędów zażądała rekompensaty za tę podwyżkę w przyszłorocznym budżecie.
Nie musieli przejmować
Argumentacja urzędów o konieczności przejmowania pracowników likwidowanych gospodarstw pomocniczych nie jest jednak do końca wiarygodna. Reforma finansów publicznych nie nakładała na nich takiego obowiązku. Zamiast zatrudniać pracowników, mogli skorzystać z usług firm zewnętrznych. Urzędy jednak nie korzystały z tego rozwiązania. Dlatego, poza urzędnikami w administracji, można spotkać innych pracowników zajmujących tzw. stanowiska wspomagające. W resorcie nauki i szkolnictwa wyższego 45 osób zatrudnionych jest na stanowiskach pomocniczych, robotniczych i pomocy zatrudnionym. Do tego dochodzi 16 ekspertów zajmujących stanowiska wspomagające. Stąd na siedmiu urzędników przypada jeden wspomagający ich pracę, np. zajmujący się dostarczaniem poczty. W Śląskim Urzędzie Wojewódzkim co szósty pracownik to osoba zajmująca się obsługą techniczną urzędu. Na 1116 etatów aż 181 to stanowiska pomocnicze. Rekordy w zatrudnianiu pracowników obsługi bije resort obrony narodowej. Na 834 etaty w urzędzie ministra aż 237 pracowników zajmuje takie stanowiska. Średnio na 3,5 urzędnika przypada jeden robotnik. W Kujawsko-Pomorskim Urzędzie Wojewódzkim jeden pracownik wspomagający przypada na 4 urzędników.
Można redukować
– W administracji nie będzie można przeprowadzić racjonalizacji, jeśli dyrektorzy generalni nie zaczną sami dostrzegać, że chcąc utworzyć etat do nowych zadań, trzeba dokonać przesunięć lub zrezygnować z tych pracowników, którzy nie są niezbędni do prawidłowego funkcjonowania jednostki – podpowiada dr Stefan Płażek, adwokat, adiunkt z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Część jednostek dostrzega taką potrzebę. Przykładem jest resort skarbu, gdzie w ostatnich pięciu latach zatrudnienie spadło o 20 proc. Wraz z prywatyzacją spółek likwidowano etaty pracowników, którzy zajmowali się ich obsługą.