Co siódma osoba zatrudniona w Polsce na umowę o pracę otrzymuje co najwyżej minimalną pensję. Najlepiej płacą na Mazowszu
ikona lupy />
Zarobki na poziomie minimum lub mniej / DGP
Zarobki równe lub niższe (w przypadku ułamkowych części etatu) od płacy minimalnej występują najczęściej w hotelarstwie i gastronomii. Przed nieco ponad rokiem dotyczyło aż 38 proc. zatrudnionych – wynika z najnowszych danych z końca 2017 r., przygotowanych dla DGP przez Główny Urząd Statystyczny.
– Takie pensje otrzymują na ogół pracownicy na najniższych stanowiskach zatrudnieni głównie w małych obiektach, z których część jest stosunkowo nisko rentowna, otwierana tylko okresowo w związku z sezonem urlopowym. W hotelach takie zarobki mają na przykład pokojówki. A w gastronomii m.in. pomoce kuchenne i kelnerzy – twierdzi Eugeniusz Grodecki, przewodniczący Sekcji Krajowej Hotelarstwa, Gastronomii i Turystyki NSZZ „Solidarność”.
Najniższą pensję otrzymuje także aż prawie jedna trzecia pracowników budownictwa.
Zdaniem Jarosława Strzeszyńskiego z Instytutu Badawczego Monitor Rynku Nieruchomości bardzo duży odsetek pracowników budowlanych z wynagrodzeniem nie większym niż minimalne wynika m.in. z tego, że w tej branży zatrudnionych jest dużo osób bez przygotowania zawodowego, które wykonują bardzo proste prace. Są też firmy, głównie małe, które zaniżają oficjalne wynagrodzenia, ponieważ rozliczają się z częścią pracowników w nieformalny sposób. Ponadto wiele firm tej branży jest w słabej kondycji finansowej, nie stać ich na wyższe płace, bo przy powszechnym zjawisku zaległości płatniczych między kontrahentami ledwie egzystują. – Mimo zmian w prawie ciągle o wyborze firm realizujących projekty inwestycyjne decyduje najniższa cena. Przedsiębiorstwa budowlane, nie mając wpływu na większość kosztów, pilnują więc tych, na które wpływ mają, czyli wynagrodzeń, ustalając je często na minimalnym poziomie – podkreśla Strzeszyński.
Najmniej zarabia się w gastronomii, budowlance oraz w handlu
Trzecie miejsce w tym rankingu zajmują pracownicy zatrudnieni na umowach w handlu i firmach naprawiających samochody. Wśród nich 22 proc. ma pensję nie większą od minimalnej. Jest tak głównie dlatego, że w handlu występuje mordercza konkurencja. W jej wyniku małe sklepy tracą klientów na rzecz dyskontów i supermarketów. Te, które utrzymują się na rynku, mają więc często bardzo niskie przychody. Zatrudniają zatem sprzedawców, oferując im zwykle tylko minimalne wynagrodzenie albo niższe – na część etatu. Natomiast w większych firmach, zatrudniających ponad dziewięć osób, zarobki są zazwyczaj lepsze. Dlatego przeciętne wynagrodzenie w handlu detalicznym w 2017 r. wyniosło brutto 3366 zł i było wyższe od minimalnego o 1366 zł.
Z danych GUS wynika, że wśród osób zatrudnionych na umowę o pracę pensję nie wyższą od minimalnej najczęściej otrzymują pracownicy z w woj. świętokrzyskiego (18 proc.) oraz małopolskiego (17 proc.). – Jest to związane ze strukturą gospodarczą tych regionów. W woj. małopolskim (poza Krakowem) oraz w woj. świętokrzyskim dominuje przetwórstwo rolno-spożywcze. A w tych branżach wynagrodzenia są tradycyjnie niskie ze względu na uzyskiwaną w nich relatywnie małą wydajność – ocenia Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium.
Najlepiej jest w woj. mazowieckim. W tym regionie tylko co dziesiąty zatrudniony otrzymuje najniższą pensję. Pozycję Mazowsza zawyża Warszawa. Znajdują się w niej centrale firm i różnych instytucji, gdzie przeciętne wynagrodzenia są wysokie, ponieważ pracuje w nich wielu specjalistów. Ponadto koszty życia w stolicy są najwyższe, co sprawia, że zarobki też muszą być odpowiednie. Wpływ na to mają również przedsiębiorstwa z udziałem kapitału zagranicznego, których na Mazowszu jest najwięcej. W nich płace są zwykle zdecydowanie lepsze niż w krajowych firmach prywatnych – w 2017 r. były wyższe o 64 proc .
W sumie aż 1 mln 521 tys. osób otrzymywało w końcu 2017 r. wynagrodzenie nieprzekraczające minimalnej płacy, czyli 2 tys. zł brutto – ok. 1459 zł na rękę. Liczba takich pracowników wzrosła o 3,8 proc. w porównaniu z tym samym okresem roku poprzedniego.
– Ten wzrost nie jest przypadkowy. Wynika przede wszystkim z tego, że minimalna płaca poszła w górę bardziej niż przeciętne wynagrodzenie w całej gospodarce. W efekcie grupę pracowników z wynagrodzeniem nieprzekraczającym minimalnej płacy powiększyli ci, którzy mieli zarobki nieco większe od minimalnej pensji, ponieważ po jej podwyższeniu osiągnęli właśnie poziom minimalnego wynagrodzenia – ocenia Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP. Potwierdzają to oficjalne dane. W 2017 r. płaca minimalna zwiększyła się o 8,1 proc., a przeciętne wynagrodzenie w gospodarce w tym czasie o 5,5 proc.
– Prawdopodobnie w ubiegłym roku skurczyła się nieco liczba pracowników z co najwyżej minimalnym wynagrodzeniem. Głównie dlatego, że mieliśmy rekordowo niskie bezrobocie i pracodawcy mieli duże problemy ze znalezieniem kandydatów do pracy. Wielu przedsiębiorców musiało więc oferować wynagrodzenia wyższe od minimalnego, aby zapełnić wolne etaty lub utrzymać pracowników – uważa Bujak.
GUS podał także, że liczba osób samozatrudnionych wzrosła w 2017 r. o 4,3 proc. do 1,2 mln. – Wzrost wynika m.in. z tego, że w wielu firmach zmniejszyła się liczba pomagających bezpłatnie członków rodzin. Przy dobrej koniunkturze gospodarczej część z nich mogła założyć własny, jednoosobowy biznes, co wpłynęło na statystykę – wyjaśnia dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek z Uniwersytetu Warszawskiego.