Amerykański gigant zablokował możliwość zarejestrowania oznaczenia „MI PAD” jako unijnego znaku towarowego dla urządzeń elektronicznych. Powód? Jest ono zbyt podobne do zarejestrowanego już przez Apple znaku „IPAD”. Stwierdził tak wczoraj Sąd Unii Europejskiej.



W 2014 r. chińska spółka Xiaomi, rozpychająca się na rynku drobnej elektroniki, złożyła do Urzędu UE ds. Własności Intelektualnej (EUIPO) wniosek o rejestrację oznaczenia „MI PAD”. Amerykański Apple się temu sprzeciwił. Unijni urzędnicy przyznali mu rację. Uznali, że oznaczenia są zbyt podobne do siebie. I konsumenci w sklepie, kupując urządzenie z dopiskiem „MI PAD”, mogliby myśleć, że nabywają produkt Apple'a.
Chińczycy wnieśli skargę do Sądu UE. Ten wczoraj ją oddalił. Tym samym potwierdził, że oznaczenie używane przez Azjatów nie może być unijnym znakiem towarowym podlegającym ochronie. Dzieje się tak w przypadkach, gdy znak słowny zbytnio przypomina już istniejący. W ocenie sądu tak właśnie jest w tym wypadku.
„Oznaczenia cechują się wysokim stopniem podobieństwa ze względu na to, że MI PAD w całości powiela IPAD, że oba oznaczenia są ze sobą zbieżne z uwagi na użycie w nich ciągu liter »ipad« oraz że różnią się tylko umieszczeniem na początku oznaczenia MI PAD dodatkowej litery »m«” – wskazali sędziowie. Ich zdaniem podobieństwo jest dostrzegalne także pod względem fonetycznym. Część osób anglojęzycznych może przedrostek „mi” odczytywać jako „maj”, przez co obok siebie będą dla nich stały „ajpady” i „majpady”. Osoby nieanglojęzyczne będą zaś dostrzegały „ipady” i „mipady”. Zdaniem Sądu UE uniemożliwia to rejestrację nowego znaku.
„Na podstawie przeprowadzonego porównania oraz z uwagi na identyczność lub podobieństwo towarów i usług objętych omawianymi oznaczeniami, EUIPO doszedł do prawidłowego wniosku, że w świadomości właściwego kręgu odbiorców istnieje prawdopodobieństwo wprowadzenia w błąd” – stwierdził sąd. Może być bowiem tak, że część konsumentów uzna „MI PAD” za ulepszoną wersją „IPAD-a”, np. bardziej mobilną.
W toku postępowania sądowego Chińczycy przekonywali, że odmowa rejestracji będzie oznaczać przyznanie przez unijne organy monopolu dla amerykańskiego Apple’a. Jakkolwiek bowiem podobieństwo między nazwami rzeczywiście istnieje, to kluczowa część oznaczenia („pad”) jest powszechnie używana w świecie elektroniki jako określenie tabletu. Trudno więc – w ocenie azjatyckiej spółki – dziwić się producentom, że nazywają swoje produkty przy użyciu tego słowa.
Jeden z rzeczników patentowych przyznaje w rozmowie z DGP, że wyrok Sądu UE nie zaskakuje, ale nie jest najlepszy.
– Polityka Apple polegająca na wykorzystywaniu nazw generycznych jest korzystna z handlowego punktu widzenia, ale przedsiębiorca powinien liczyć się z tym, że inni też będą używali podobnych oznaczeń. Oczywiście sprzeciwianie się rejestracji znaków innych producentów jest korzystne z punktu widzenia Apple’a, ale sąd powinien do tej praktyki podejść sceptycznie – twierdzi ekspert. I dodaje, że dyskusyjna jest teza, jakoby klienci elektroniki mogli pomylić drogi i uchodzący za ekskluzywny produkt z nadgryzionym jabłkiem w logo ze znacznie tańszą chińszczyzną tylko ze względu na nazwę.
ORZECZNICTWO
Wyrok Sądu Unii Europejskiej z 5 grudnia 2017 r., sygn. T-893/16. www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia