- W przypadku wielu produktów klient płaci za markę, a nie za sprzęt - mówi Wang Xiang.



Kiedy Xiaomi otworzy oficjalne biuro w Polsce?
Stanie się to w ciągu najbliższych kilku miesięcy.
Chiny, Indie, Indonezja to już za mało?
Polska jest jednym z pierwszych europejskich rynków, na który wchodzimy. Już teraz mamy partnera, który sprzedaje nasze produkty oficjalnie, a przed chwilą podpisaliśmy umowę z drugim dystrybutorem. Chcemy szerzej współpracować z operatorami komórkowymi.
Co was skłoniło, by zainteresować się krajem w środku Europy liczącym 38 mln potencjalnych klientów, gdy u siebie macie ich 1,5 mld?
Istniejemy dopiero siedem lat i zdajemy sobie sprawę, że trudno nam od razu nawiązać konkurencję z firmami uznanymi w Europie Zachodniej – Apple’em czy Samsungiem. Dlatego skupiamy się na rynkach rozwijających się, na których możemy jeszcze zdobyć dobrą pozycję. W Europie zaliczają się do nich głównie Polska i Ukraina. Są wystarczająco duże, mają dobrą infrastrukturę telekomunikacyjną i dobre perspektywy dalszego rozwoju.
I sądzicie, że mając do dyspozycji Samsungi, LG, iPhone’y, będziemy chętni do przesiadki na Xiaomi?
Dobrze przyjrzeliśmy się bazie naszych polskich „fanów”...
Kogo?
Tak, właśnie fanów! Choć dotąd nie byliśmy oficjalnie obecni na waszym rynku, to wielu Polaków doskonale wie o istnieniu Xiaomi, zna nasze produkty i sprowadza je z Chin albo za pośrednictwem niezależnych dystrybutorów. Prześledziliśmy polskie komentarze w internecie na temat naszych smartfonów. Byliśmy zaskoczeni ich liczbą i pozytywnym wydźwiękiem. I to głównie one pomogły nam podjąć decyzję o debiucie.
Mamy takie powiedzenie: „Jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego”. Trochę się to kłóci z podejściem Xiaomi, które chce mieć swój produkt w każdym sklepie. Oferujecie szczoteczki do zębów, wagi, czajniki, a między tym smartfony i komputery.
To nie są zwykłe czajniki, szczoteczki do zębów czy wagi. Każdą z tych rzeczy nazwać możemy „inteligentną”, bo np. można nią sterować za pomocą smartfona. To przemyślana strategia. Już dzisiaj jesteśmy największym na świecie producentem sprzętu z kategorii „smart home” i zależy nam, by pod tym pojęciem kryło się nie tylko zapalanie świateł w domu z poziomu telefonu. Chcemy, by użytkownik mógł zdalnie zagotować wodę na herbatę albo zweryfikować, czy jego dzieci faktycznie umyły zęby przed snem.
Jako młoda firma z Chin odważnie porównujecie swoje produkty do tych spod znaku nadgryzionego jabłka. Nowego smartfona Mi Mix2 na międzynarodowej konferencji „zderzyliście” z iPhone’em 7. Nie boicie się, że branża będzie się podśmiewała?
Apple przekonało ludzi, że za produkt o niebagatelnym designie, wysokiej jakości i zaawansowany technologicznie trzeba słono zapłacić. Jak za produkt klasy premium. My uważamy, że smartfon powinien kosztować tyle, ile jest wart. Staramy się robić produkty nieodstające od konkurencji, ale za rozsądniejsze pieniądze. Często za pół ceny albo jeszcze mniej. Bo u nas płaci się za sprzęt, a nie za markę.
Staramy się szybko reagować na potrzeby rynku. Przykład: w pewnym momencie dało się słyszeć głosy, że smartfony robią się za duże. Ludzie nie chcieli rezygnować z porządnego ekranu czy mocnych podzespołów, ale oczekiwali, że będzie to zamknięte w mniejszej formie. I zbudowaliśmy telefon z najcieńszymi ramkami na świecie – ma to, co konkurencja z podobnymi wyświetlaczami, ale jest od niej mniejszy. Podjęliśmy duże ryzyko, ale na szczęście się opłaciło. I to bardzo.
To co takiego stało się w 2016 r., że spadliście z drugiego na szóste miejsce pod względem sprzedaży telefonów w Chinach?
Przez pięć lat szybko się rozwijaliśmy (dużo szybciej, niż oczekiwaliśmy), zwłaszcza w dużych miastach, gdzie nasze produkty kupowano przez internet. Nie inwestowaliśmy więc w sprzedaż stacjonarną. Okazało się to niezbędne, więc zbudowaliśmy sieć sklepów Mi Home i opracowaliśmy nowe produkty. W tym czasie mocno do przodu poszedł Huawei i musieliśmy go gonić. Ale myślę, że się nam udało.
Dowody poproszę.
W zeszłym roku dochody Xiaomi przekroczyły 70 bln juanów (ok. 10 mld dol.). Jeszcze w grudniu planowaliśmy, że granicę 100 bln juanów oraz 100 mln sprzedanych smartfonów przekroczymy w roku 2018. Już wiemy, że będzie to w tym.
Autorskie sklepy – pachnie to kopiowaniem Apple Store’ów.
Ale po nim zaczęli robić to inni. Przez pięć lat sprzedawaliśmy telefony online. Zrozumieliśmy, że wielu osobom nie wystarczą recenzje przeczytane w sieci. Chcą dotknąć telefonu, sprawdzić, jak działa. W 2016 r. postawiliśmy 52 autorskie salony w Chinach. Do końca tego roku będzie ich 320, z czego sto w Indiach, a 20 w Rosji.
Kiedy pojawią się w Polsce?
Porozmawiamy o tym, jak już wystartuje u was nasze oficjalne biuro.
Wang Xiang
wiceprezes Xiaomi ds. korporacyjnych od 2015 r. Ma ponad 20 lat doświadczenia w branży telekomunikacyjnej. Przez 13 lat pracował dla amerykańskiego Qualcommu, był też związany z Motorolą i Lucent/Agere. Pomagał im w wejściu na rynek chiński. Ukończył Politechnikę Pekińską na Wydziale Inżynierii Elektronicznej.