Bateriowa afera rozzłościła klientów. Pozwy przeciwko producentowi będą jednak zapewne tylko w USA.
29 dol. zamiast 79 dol. to pomysł Apple’a na to, by załagodzić złość milionów klientów. Nowa cena za wymianę akumulatora do iPhone’a 6 (i nowszych) ma obowiązywać przez cały 2018 r. dla wszystkich klientów na całym świecie, w przypadku gdy telefonowi skończy się roczna gwarancja, a bateria w nim rzeczywiście będzie spowalniała działanie.
Po tygodniu coraz głośniejszej awantury wokół produktów Apple’a firma oficjalnie przeprosiła i obiecała taką właśnie ofertę. – I zapewne to klientom wystarczy, bo cena faktycznie jest sporo niższa od tego, ile obecnie kosztuje wymiana akumulatora. 150 zł zamiast 450–480 zł to duża różnica – mówi Jaromir Kopp, autor bloga MacWyznawca.pl. – Autoryzowani dystrybutorzy w Polsce potwierdzają, że będą się stosować do zaleceń, czekają tylko na szczegóły z centrali – dodaje. Jego zdaniem uderzy to oczywiście w nieautoryzowane serwisy, którym ciężko będzie zaoferować taką cenę.
Cała afera i to, jak mocno ludzie zareagowali na działania Apple’a, pokazują, że tracimy cierpliwość do tego, jak firmy technologiczne wykorzystują swoją pozycję. Już po kilku dniach w Stanach złożono przeciwko producentowi pierwsze pozwy.
Historia zaczęła się na początku tego roku. Pod koniec stycznia Apple wypuściło aktualizację oprogramowania iOS, która obok poprawy wielu funkcjonalności „po cichu” obniżyła wydajność iPhone’ów wyposażonych w stare akumulatory. Przez kilka miesięcy użytkownicy telefonów jednak o tym nie wiedzieli, aż na początku grudnia w amerykańskim serwisie Reddit nagle rozgorzała dyskusja. Zaczęło się sypać coraz więcej dowodów i przykładów na to, że z bateriami jest coś nie tak. Po kilkunastu dniach potwierdził to Geekbench, narzędzie do testowania wydajności sprzętu, i dopiero wtedy Apple oficjalnie przyznało się do spowalniania starych telefonów. Ma na to teoretycznie wytłumaczenie: ogniwa w akumulatorach nie gwarantują niezawodnej pracy. A więc albo baterie będą wolniejsze, albo mogą padać.
Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który zapytaliśmy, czy polscy klienci Apple’a mają szansę ma wytoczenie procesów, nie odpowiedział jednoznacznie. Za to odwołał się do prac w Unii nad tzw. zamkniętym obiegiem, czyli kontrolą wszystkich etapów cyklu życia produktu: od jego projektowania, przez produkcję i konsumpcję, po zbieranie odpadów do ich zagospodarowania. Dopóki te prace się nie zakończą, polski rząd nie planuje szczegółowego ustawodawstwa, w tym ochronnego dla konsumentów.