Firmy sprzedające chwilówki przez internet i Provident oferujący pożyczki ratalne od zawsze rywalizowali. Teraz zaczęli się zwalczać
Związek Firm Pożyczkowych i kilka spółek udzielających pożyczek w internecie, m.in. Vivus, chcą procesu z Providentem, największą firmą w kraju specjalizującą się w pożyczkach ratalnych. – Jesteśmy na etapie kompletowania pozwu. Prace nad nim są na finalnym etapie. Stawiamy w nim zarzut oparty na przepisie z ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji, konkretnie zarzut nierzetelnej zakazanej reklamy, dyskredytującej ofertę niektórych firm pożyczkowych – wyjaśnia adwokat Bogusław Kosmus, który reprezentuje w tej sprawie m.in. Vivusa i Związek Firm Pożyczkowych.
O co chodzi? Związkowi Firm Pożyczkowych nie w smak materiały promocyjne Providenta, w których od dłuższego czasu konsekwentnie krytykuje on „pożyczki za zero”. Tak się składa, że pierwsza pożyczka za darmo to sztandarowy produkt firm pożyczających przez internet, na którym właściwie wypłynęły. Celował w nich członek ZFP Vivus (zaoferował ją jako jeden z pierwszych na rynku). Jeden z najcięższych zarzutów, jakie Provident stawia „pożyczkom za zero”, jest hodowanie długów. Według Providenta pierwsza pożyczka za darmo to tak naprawdę przynęta. Klient, który ją weźmie, zazwyczaj nie jest w stanie jej spłacić, więc musi płacić za przedłużenie terminu spłaty (przedłużania zakazuje wchodząca niebawem w życie ustawa antylichwiarska).
Pod koniec stycznia Provident otrzymał pismo od konkurentów, wzywające firmę do porzucenia nieuczciwej – ich zdaniem – reklamy, opublikowania przeprosin w prasie oraz wpłaty 60 tys. zł na Muzeum Narodowe w Warszawie. Argumentacja w przygotowywanym pozwie jest taka sama: co prawda reklama stosowana przez Providenta nie odnosi się do jakiegoś podmiotu, ale do konkretnego produktu już tak. – Tego rodzaju produkty finansowe są oferowane przez kilka firm i są z nimi silnie identyfikowane ze względu na dużą akcję marketingową. Na przykład Vivus jest ściśle kojarzony z tym produktem. Nawet jeśli uznać, że bezpośrednio nie jest atakowana żadna konkretna firma, to uderzono w cały segment rynku. Stąd obecność Związku Firm Pożyczkowych wśród powodów – dodaje mecenas Kosmus.
Prawnik przypomina, że nie wolno stosować reklamy porównawczej, która miałaby charakter dyskredytujący inny produkt. – W naszej ocenie Provident, sprzedając pożyczki w innej formule, porównuje je z pożyczkami „za zero”, twierdząc, że są w nich zawarte ukryte opłaty. Moi klienci podtrzymują, że tych opłat nie ma, jeśli pożyczka zostanie spłacona w terminie – mówi. Spółki powtórzą w pozwie żądania z pisma ze stycznia. – Będziemy domagać się publicznych przeprosin i wpłaty określonej sumy na cel społeczny – podkreśla mecenas Kosmus.
Lider rynku odrzuca zarzuty, że jego działanie miało szkodzić konkretnym firmom, i tłumaczy, że chodziło mu tylko o uświadomienie zagrożeń, jakie związane są z tym produktem. W odpowiedzi przesłanej na początku lutego stwierdza, że nie stosuje praktyk, które mu przypisuje konkurencja, i dlatego „nie widzi możliwości”, by zaprzestać rozsyłania materiałów, do których odnoszą się prawnicy drugiej strony. Nie zamierza też nikogo przepraszać ani dokonywać żadnych wpłat. Na zapowiedź pozwu przedstawiciele Providenta reagują nerwowo.
– Ta sprawa to jakiś ponury żart. Pismo budzi niesmak i nie wiem, co ma na celu. Czy panowie z chwilówek nie mają nic do roboty poza analizowaniem kampanii edukacyjnej konkurencji, która odnosi się wyłącznie do faktów, niejednokrotnie komentowanych przez media? W szczególności, że kampanie te nie komentują usług świadczonych przez jakiekolwiek konkretne podmioty, ale mają jedynie charakter ogólnej informacji dla klientów – tłumaczy Roman Jamiołkowski z Providenta. Jego zdaniem cała akcja to „czarny PR”, który może wywołać wrażenie konfliktu w branży. – Nie chcemy być w to angażowani, nie chcemy uczestniczyć w kolejnych rozgrywkach. Nie wiemy, komu miałoby to służyć, ale może Związek Firm Pożyczkowych to wie? – pyta retorycznie Jamiołkowski.
Spory między przedsiębiorcami zrzeszonymi w Związku Firm Pożyczkowych a Providentem mają długą historię. Stają się jednak coraz bardzej ostre, a obie strony nie szczędzą sobie razów. Widać to było przy sprawie zapisów w tzw. ustawie antylichwiarskiej, gdy ZFP ostro zaatakował Providenta. Ustawa wprowadza m.in. limit na pozaodsetkowe koszty pożyczek. Związek Firm Pożyczkowych opublikował w gazetach ogłoszenie, w którym nazwał nową ustawę „Lex Providenti”, straszył odcięciem od mikropożyczek „milionów Polaków”. Rynek miały zdominować pożyczki na wyższe kwoty i dłuższe terminy (czyli takie, których udziela Provident).
Sugerował też jednoznacznie, że Ministerstwo Finansów, pisząc projekt ustawy, uległo wpływom Konfederacji Lewiatan, organizacji pracodawców, której członkiem jest Provident jako „jedyny z branży pożyczkowej”. I że konfederacja wspólnie z Providentem próbowały wpłynąć na parlamentarzystów, organizując w Sejmie konferencję na temat projektu, by „wywrzeć nacisk na posłów na jego szybkie przyjęcie”. W pierwotnej wersji projektu nie zaliczano do nich kosztów tzw. obsługi domowej (czyli takiej, z której korzysta Provident). Provident i resort finansów odrzuciły te oskarżenia.
Proces w sądzie to przejście na kolejny poziom. Teoretycznie Provident i spółki aktywne w sieci działają w różnych segmentach rynku. Ale gra idzie o wykrojenie jak największego kawałka z tortu, jakim jest rosnący rynek pożyczek pozabankowych. Według szacunków Konferencji Przedsiębiorstw Finansowych wartość rynku to około 4 mld zł.
2,4 mld zł roczne przychody firm pożyczkowych (według KPF)
5,6 mld zł maksymalna wartość portfela pożyczek na koniec 2014 r. (według KPF)
1,5 mln szacunkowa liczba klientów firm pożyczkowych