Funkcjonuje u nas ponad 30 mln umów bankowości internetowej. Ale odsetek korzystających ze zdalnego dostępu do kont jest mniejszy niż w krajach UE.
Jesteśmy poniżej europejskiej średniej / Dziennik Gazeta Prawna



Polski system bankowy należy do najnowocześniejszych w Europie. Liczba użytkowników bankowości internetowej i mobilnej szybko rośnie – takie zdania to codzienność na branżowych spotkaniach. Problem w tym, że korzystanie z bankowości elektronicznej w Polsce wcale nie wygląda tak dobrze.
Poniżej unijnej średniej
Tak wynika z analizy nowych danych Eurostatu, unijnego biura statystycznego. W 2005 r. w Polsce odsetek osób, które w ciągu trzech miesięcy poprzedzających badanie przynajmniej sprawdziły przez internet saldo na rachunku, wynosił 6 proc. W ubiegłym roku było to już 39 proc. (o 8 pkt proc. więcej niż rok wcześniej). Ale wciąż jesteśmy poniżej unijnej średniej, która wynosiła ostatnio 49 proc.
– Dane świadczą o tym, że świat nie stoi w miejscu i że my musimy się coraz bardziej starać, by zwiększać korzystanie z bankowości elektronicznej – komentuje Paweł Widawski, szef zespołu systemów płatniczych, bankowości elektronicznej i bezpieczeństwa banków w Związku Banków Polskich.
Według niego stosunkowo niski odsetek zawdzięczamy mniejszemu niż w krajach zachodnich ubankowieniu. Z raportu opublikowanego kilka miesięcy temu przez Narodowy Bank Polski wynikało, że chociaż odsetek osób, które nie mają konta, w ostatnich latach spadł, to pod koniec minionego roku wciąż wynosił 17 proc.
NBP nie odpowiedział na naszą prośbę o komentarz do danych Eurostatu.
Paweł Widawski zwraca uwagę, że w korzystaniu z bankowości elektronicznej jesteśmy bardziej zaawansowani niż niektóre kraje starej Unii. Faktycznie, wyprzedzamy Włochy czy Portugalię. Za nami jest również większość krajów naszego regionu, z wyjątkiem Słowacji, Czech oraz państw nadbałtyckich.
Banki popracują nad klientami
Chociaż ze zdalnej bankowości korzystamy stosunkowo rzadko, to według Związku Banków Polskich w końcu marca było u nas 33,5 mln umów bankowości internetowej. W ciągu roku ich liczba zwiększyła się o niemal 9 proc. – Mamy do czynienia z nowymi klientami, którzy od razu rozpoczęli korzystanie z usług bankowych za pomocą kanałów zdalnych. Trudno natomiast mówić o wzroście zainteresowania zdalnym dostępem wśród klientów dotychczasowych – ocenia Włodzimierz Kiciński, wiceprezes tej branżowej organizacji.
Bankowcy przyznają, że by nakłonić klientów do korzystania ze zdalnych kanałów dostępu, muszą nad nimi popracować. Tak robi np. ING Bank Śląski, którego pracownicy zachęcają posiadaczy rachunków do wykonywania np. przelewów przez internet zamiast w oddziale. Efekty? – W ciągu ostatnich kwartałów mamy wręcz eksplozję liczby transakcji wykonywanych w kanałach elektronicznych – mówił kilka tygodni temu Brunon Bartkiewicz, prezes ING BSK.
Liczbą klientów korzystających ze zdalnych kanałów dostępu chwalił się Michał Krupiński, szef Pekao. Dostęp do bankowości internetowej miało w końcu czerwca 3,5 mln klientów, o 8 proc. więcej niż rok wcześniej. Liczba dostępów do obsługi mobilnej (czyli przez smartfony) urosła w tym czasie o 35 proc., do 1,7 mln.
Nasze banki będą mniej zwalniać niż zachodnie
Internet służy bankom nie tylko do codziennej pracy z klientami z segmentu masowego. Bank Handlowy w II kw. sprzedał przez internet o dwie trzecie więcej kart kredytowych niż rok wcześniej (sprzedaż ogółem wzrosła o 10 proc.). A we wrześniu swoim najbogatszym klientom – zwykle obsługiwanym przez specjalnych doradców – chce zaoferować samoobsługowy serwis „wealth management”.
Na tym, by klienci przenosili się z oddziałów do internetu, instytucjom finansowym zależy nie tylko ze względu na wygodę posiadaczy rachunków. Zdalna obsługa może oznaczać także niższe koszty. – Pięć lat temu powiedzieliśmy, że model dystrybucji w detalu ulegnie zmianie. Z sukcesem przenieśliśmy współpracę z klientami na zdalne metody dostępu. My już przeszliśmy ścieżkę w kierunku digitalizacji – mówił kilka dni temu na spotkaniu z dziennikarzami Sławomir Sikora, prezes Banku Handlowego. Tam między 2010 r. a połową 2017 r. liczba zatrudnionych zmniejszyła się z 6 tys. do 3,5 tys.
W całym sektorze liczba pracowników spadła w tym czasie o 10,3 tys., do 166,6 tys. Dotyczyło to przede wszystkim oddziałów, gdzie ubyło 16,7 tys. etatów. W końcu czerwca w placówkach banków pracowało 89,3 tys. ludzi.
Prezes Sikora uważa jednak, że zaawansowanie technologiczne naszych banków sprawi, że w najbliższych latach zwolnienia w polskich instytucjach finansowych będą mniejsze niż w Europie Zachodniej. Kilka miesięcy temu analitycy Citigroup (właściciela Handlowego) prognozowali, że w ciągu 10 lat z branży na naszym kontynencie, która daje pracę 2,8 mln ludzi, będzie musiało odejść około miliona osób.