Wizja Unii Energetycznej ewoluuje obecnie w kierunku, który zamiast pomóc Europie, może zdławić jej konkurencyjność
Zgłoszony w ubiegłym roku przez Polskę pomysł stworzenia Unii Energetycznej zapewniającej bezpieczeństwo dostaw jest obecnie jedną z szerzej omawianych propozycji dotyczących ujednolicania europejskich rynków. Wpływ na to ma obecna sytuacja geopolityczna. – Przerwy w dostawach gazu z 2006 i 2009 r. nie zadziałały jako sygnał ostrzegawczy. Dopiero wojna na Ukrainie sprawiła, że Europa zaczęła poważnie o tym myśleć – stwierdził przewodniczący Rady Gospodarczej przy Premierze Janusz Lewandowski w trakcie wystąpienia poprzedzającego debatę „Czy unia energetyczna zwiększy bezpieczeństwo Europy?”, zorganizowaną w ramach Europejskiego Kongresu Finansowego w Sopocie.
Jak podkreślił podczas późniejszej dyskusji podsekretarz stanu w Ministerstwie Gospodarki Andrzej Dycha, istotne jest, że polskiej propozycji utworzenia jednolitego rynku energetycznego nadano odpowiednią rangę. – Udało się już przekonać naszych partnerów co do konieczności zapewnienia bezpieczeństwa dostaw. Nie ma jeszcze zgody co do cen energii – poinformował.
Prezes PKN Orlen Jacek Krawiec zwrócił uwagę na niedostateczne konsultowanie koncepcji wspólnego rynku energii z przedstawicielami branży. – Nasz sektor zatrudnia w sumie 600 tys. ludzi, do unijnego budżetu dostarcza 270 mld dol., co stanowi 7 proc. wkładu. Do 2050 r. dzięki ropie wytwarzane będzie 30,5 proc. energii elektrycznej. W tym świetle zdumiewające jest to, że nasz sektor został pominięty przy dyskusji nad Unią Energetyczną – zwrócił uwagę prezes Krawiec. Jego zdaniem obecna koncepcja zmierza w złym kierunku. – Cała polityka skupia się głównie na odnawialnych źródłach energii. Celem nie jest hasło „mniej emisji”, tylko „mniej węgla i gazu”. Nie zajmujemy się technologiami, które tę emisję obniżą, tylko brniemy w drogie odnawialne źródła energii. Budujemy jakąś fikcję, która eliminuje konkurencyjność europejskiej gospodarki – stwierdził Jacek Krawiec.
Pewne niepokojące tendencje dostrzega też Marek Woszczyk, prezes Polskiej Grupy Energetycznej. – Europejska polityka próbuje zbalansować trzy cele: konkurencyjność gospodarek, aspekty klimatyczne i bezpieczeństwo dostaw. Rzecz w tym, że jeśli te pomysły nie będą realizowane z uwzględnieniem gospodarki rynkowej, nie zaoferujemy odbiorcom taniej energii, a my nie będziemy konkurencyjni – przestrzegał.
– Pytanie, czy mówimy o cenach hurtowych, czy konsumenckich – zwrócił uwagę Timo Kattinen z Fortum Corporation. Wskazał, że różnica między nimi jest aż 10-krotna.
Andrzej Dycha z resortu gospodarki przyznał, że kwestia uregulowania cen będzie sporym wyzwaniem. – Wszystkie państwa członkowskie zgadzają się co do tego, że ceny muszą być zmienione. Problem w tym, że zdaniem jednych powinny być niższe, a innych – wyższe.
Zdaniem Jacka Krawca kwestia kosztów energii przestała być strategicznym wyzwaniem Unii Europejskiej. – Ciężar dyskusji przesunięto w stronę zmian środowiskowych. Według Banku Światowego polityka klimatyczna UE do 2030 r. będzie ograniczać wzrost gospodarczy Polski o 1 proc. PKB rocznie. Unii brakuje świadomości, że wprowadzając regulacje w 28 państwach, nie ureguluje całego świata. Pamiętajmy, że inne państwa w dużo mniej agresywny sposób wyznaczają sobie cele środowiskowe – zwrócił uwagę prezes Krawiec.
Jak pogodzić rozbieżne interesy
Unia energetyczna to ambitny projekt, który ma być filarem dalszego rozwoju europejskiej wspólnoty. Problem w tym, że każdy kraj członkowski ma swoją wizję, jak ten wspólny rynek zbudować i jakie mają być jego efekty.
Jedną z największych przeszkód w konstruowaniu spójnego rynku energii są rozbieżne interesy państw członkowskich – zgodnie stwierdzili uczestnicy debaty „Europejska Unia Energetyczna. Kompromis dla rozwoju i dobrej energii” zorganizowanej w ostatni wtorek w ramach Europejskiego Kongresu Finansowego w Sopocie.
Budowa wspólnego rynku energii to projekt rozpisany nie na najbliższe lata, lecz dziesięciolecia. Punktem wyjścia jest bowiem niejednorodny i mało konkurencyjny rynek, kształtowany przez każde państwo członkowskie z osobna. W dodatku jest on w dużej mierze zależny od dostaw z zewnątrz.
Nic więc dziwnego, że Unii Europejskiej zależy na zapewnieniu sobie bezpieczeństwa energetycznego na kolejne lata. I nie chodzi tylko o to, by zapewnić ciągłość dostaw. – Bezpieczeństwo energetyczne Europy to także dostawa energii po akceptowalnej cenie – zauważył Piotr Piela, partner zarządzający działem doradztwa biznesowego w firmie doradczej EY. Kłopot w tym, że dziś niemal każde państwo członkowskie ma swoje priorytety i inaczej rozumie koncepcję budowy Unii Energetycznej. Polska, inicjując dyskusję na ten temat, podnosiła przede wszystkim argument bezpieczeństwa ciągłości dostaw energii i jednolitego rynku. – Tymczasem Niemcom i Anglikom bardziej zależy na efektywności energetycznej, dekarbonizacji i innowacjach w energetyce – wskazał główny ekonomista PKN Orlen Adam Czyżewski.
Wtórował mu Jacek Kucharczyk, prezes zarządu Instytutu Spraw Publicznych. – Propozycja Unii Energetycznej została przyjęta w Europie z zadowoleniem. Wszędzie uważano, że jest to skok jakościowy i dobrze, że Polska wyszła z taką inicjatywą – stwierdził. Jednak z dużo mniejszym entuzjazmem przyjęto ideę wspólnych zakupów energii. Część państw jest w stanie zaakceptować ten pomysł, jeśli będzie on oparty na zasadzie dobrowolności i możliwości budowania nie tyle europejskich, ile regionalnych grup zakupowych.
Zdaniem uczestników debaty budowanie energetycznej wspólnoty musi być oparte o inwestycje w innowacje.
– Nie zapominajmy, że przyszłość zależy od technologii, której dzisiaj nie ma. Gdyby w ciągu kilku lat powstała nowa technologia magazynowania energii, zupełnie zmieniłoby to postrzeganie Unii Energetycznej. Pamiętajmy tylko, by – inwestując w innowacje – robić to w sposób niedeprecjonujący znaczenia niektórych branż – zaapelował Adam Czyżewski.