Są szanse, że pierwszy odwiert komercyjny ruszy jeszcze w tym roku - podkreśla Maciej Grabowski, minister środowiska.
Przyjechaliśmy do pana rowerami i nie ma ich gdzie postawić. Wszystkie miejsca zajęte. Czy resort środowiska nie powinien świecić przykładem i dbać o infastrukturę dla dwóch kółek?
Wielu naszych pracowników dojeżdża rowerami. Sześć lat temu był tylko jeden parking, dobudowujemy kolejne i one się bardzo szybko zapełniają – coraz więcej ludzi przesiada się na rowery. To ilustruje fakt, jak szybko w Polsce zachodzą pozytywne zmiany dotyczące środowiska. Przy tej dyskusji o ćwierćwieczu demokracji i wolności umykają nam sukcesy w zakresie ochrony środowiska. Są niedoceniane. 25 lat temu Polska była jednym z najbardziej zanieczyszczonych krajów w Europie.
Co się zmieniło?
Przykładów jest wiele, ale podam trzy, które świetnie ten skok obrazują. W 1989 r. nie było ani jednej instalacji odsiarczania na kominach zakładów przemysłowych. Od tego czasu emisja dwutlenku siarki spadła o 80 proc. Dziś już nie ma kwaśnych deszczy. Druga dziedzina, gdzie wykonaliśmy olbrzymi skok, to woda. 25 lat temu mało kto miał bieżącą wodę – np. na wsiach tylko 18 proc. ludzi. Dziś jest to 80 proc. Radykalnie zmniejszyła się też emisja pyłów. Z ok. 3,5 mln ton na rok do 500 tys. ton. Siedmiokrotnie. Jako sukces podaje się często rozbudowę dróg ekspresowych i autostrad. Ale na ten program przeznaczono znacznie mniej pieniędzy niż na budowanie chociażby kanalizacji i oczyszczalni ścieków.
Jeśli o pieniądzach mowa: czy Polacy będą płacić za używanie wód powierzchniowych?
Zasada, że użytkownik będzie płacił za wodę, na pewno zostanie wprowadzona. Pytanie o wysokość tych opłat i sposób ich wprowadzania. Nie jestem zwolennikiem nakładania opłat, które by miały istotny wpływ na dochodowość rolników. A przepisy dyrektywy trzeba wprowadzić.
A hodowcy ryb?
Traktuję ich tak samo jak rolników. Natomiast ci, którzy korzystają z wody wprost i stanowi ona dla nich źródło dochodów – mam tu na myśli hydroenergetykę, pewne daniny publiczne będą musieli wnosić. Chciałbym, żebyśmy przy wyliczeniu opłat brali pod uwagę potencjał energetyczny, a nie masę wody, która przepływa przez daną instalację.
Kiedy to rozwiązanie będzie wprowadzone w życie?
Jesteśmy przed uzgodnieniami założeń na Radzie Ministrów, zakładam, że w ciągu miesiąca je przyjmiemy. Myślę, że projekt ustawy trafi do Sejmu w końcu roku.
Kolejny budzący obawy temat to opłaty za śmieci. Zespół prof. Andrzeja Kraszewskiego zaproponuje algorytm wyliczania opłat za śmieci. Czy będzie tam podana górna stawka?
Ten raport nie proponuje górnej stawki. Ale wskażemy ją w projekcie ustawy. Pytanie, czy ona powinna być wskazana kwotowo, czy też uzależniona od innych czynników, jak np. koszty. Równie ważna jest stawka minimalna i uniknięcie sytuacji, gdy przedsiębiorca przystępujący do przetargu oferuje stawkę, przy której nie jest w stanie rzetelnie wywieźć odpadów, a one lądują na nielegalnych wysypiskach. Widzę to tak, że w przetargach będzie podawana stawka minimalna. Oczywiście te przepisy zaczną działać po wygaśnięciu obecnie obowiązujących umów. Projekt ustawy przygotujemy do połowy lipca i wtedy rozpoczną się konsultacje społeczne.
Pan został powołany do tego, by uporządkować kwestie gazu łupkowego. Nawet urodzony optymista widzi, że rewolucji łupkowej u nas nie widać.
Nigdy nie mówiłem, że nagle pojawią się setki szybów produkcyjnych. W Stanach Zjednoczonych dojście od eksperymentowania do wydobycia gazu łupkowego na wielką skalę zajęło 20 lat.
My mimo pięknych słów rządzących nie potrafimy skonstruować nawet gazowych ram prawnych.
Zmiany prawa górniczego i wydobywczego są właśnie głosowane w Sejmie, tak więc można zakładać, że nawet przy pewnych poprawkach w Senacie jest szansa, by uchwalić projekt ostatecznie jeszcze przed przerwą wakacyjną. W Europie jesteśmy absolutnym liderem, jeśli chodzi o liczbę odwiertów. Mamy ich już teraz ponad 60, a następna w kolejności Wielka Brytania tylko cztery. Nawet w tych krajach, które podobnie jak Polska mają rozpoznane złoża, odwiertów rozpoznawczych praktycznie nie ma. A bez nich nikt nie jest w stanie podjąć wysiłku produkcyjnego.
Kiedy zacznie się u nas wydobycie na skalę przemysłową?
Jestem w stałym kontakcie z firmami poszukującymi gazu. One twierdzą, że komercyjne wydobycie najszybciej może ruszyć na Pomorzu. I są szanse, że pierwszy tego typu odwiert ruszy jeszcze w tym roku.
Komisja Europejska nie pokrzyżuje nam tych planów?
Taki scenariusz trudno sobie wyobrazić, choć Komisja zapowiedziała, że ponownie dokona przeglądu m.in. technologii wydobycia gazu łupkowego, gdyż ma obawy dotyczące szkód dla środowiska. Ale nie ma dowodów, że stosowane technologie spowodowały jakieś istotne szkody, np. zanieczyszczenie wód gruntowych. Poza tym firmy same udoskonalają swoje technologie. W tej chwili wdrażane są te dotyczące obiegu zamkniętego wody wykorzystywanej w procesie szczelinowania. Pozwoli to uniknąć problemu, na który natknęli się Amerykanie, gdyż stosowane przez nich technologie wymagały ogromnych ilości wody. A jeżeli będzie ona krążyć w cyklu zamkniętym, zmniejszy się ryzyko związane ze środowiskiem.
Skoro nie ma dowodów, że wydobycie łupków rujnuje otoczenie, to z czego wynika opór lokalnych społeczności?
To nie tylko polski problem. Niektóre stany w USA mają moratorium na tego typu wydobycie. Naciski społeczne w Europie, wynikające z nieuzasadnionych obaw, mogą istotnie ograniczyć możliwości wydobycia. Są kraje, gdzie istnieje przekonanie, że stosowane technologie są groźne dla ludzi i środowiska, choć nikt tego nie potwierdził.
To skąd takie filmy jak „Gasland”, na którym wodę płynącą z kranu można podpalić?
Informacje i opinie o łupkach są bardzo rozsiane. Podkreślam jednak, że nie ma naukowych dowodów, badań, że wydobycie gazu łupkowego szkodzi środowisku.
A czy na opinię publiczną ma wpływ czarny PR tradycyjnych producentów gazu takich jak Gazprom?
Tego nie można wykluczyć. Ale trudno dziś zmanipulować społeczeństwo, większość ma dostęp do internetu, źródła pozyskiwania informacji są tak zróżnicowane, że trudno jest komukolwiek coś narzucić.
Polska miała być łupkowym eldorado, ale jest coraz mniej firm zaangażowanych w odwierty. Przestaliśmy być dla nich atrakcyjni?
Dopóki rynek kapitałowy zasila firmy, które tu poszukują gazu, to jestem spokojny. Na tym etapie poszukiwań dominują firmy, które w tym się specjalizują, a gdy mają rozpoznany obszar, sprzedają koncesje wielkim graczom. Część firm decyduje się opuścić Niemcy i przenieść do Polski, gdyż tam obowiązuje łupkowe moratorium. Wydatki branży poczynione na fazę poszukiwawczą szacujemy na ponad 2 mld zł i do tej pory nie było ani złotówki zwrotu z tych nakładów. Do 31 grudnia upłynie termin 30 koncesji, spodziewamy się jednak wniosków o ich przedłużanie. Oczekujemy, że na koniec roku będziemy mieli około setki odwiertów. A każdy z nich to koszt ok. 50 mln zł. A kapitał wciąż płynie. Najwyraźniej prywatny biznes wierzy w wydobycie łupków w Polsce.