Siedmiu przeciwników farm wiatrowych, którzy rozpoczęli 5 czerwca w Sejmie protest głodowy, zostali wyprowadzeni w nocy z gmachu przez Straż Marszałkowską i policję. Początkowo umieszczono ich w radiowozach, a następnie wylegitymowano i spisano. Teraz mają stawić się w komendzie policji na Wilczej na przesłuchanie.

Protestujący domagali się wprowadzania specjalnej ustawy, która zagwarantuje, że wiatraki będą stawiane w odległości co najmniej trzech kilometrów od zabudowań.
5 czerwca pracę wznowiła podkomisja sejmowa, która miała rozpatrzyć przygotowaną przez PiS nowelizację prawa budowlanego w sprawie lokalizacji elektrowni wiatrowych. Projekt przewiduje między innymi lokalizację wiatraków w takich miejscach, by nie było to uciążliwe dla okolicznych mieszkańców. Jednak najważniejszy zapis dotyczący odległości został odrzucony przez posłów koalicji.

Protestujący zapowiadają na 9 i 13 czerwca marsz przed Kancelarię Premiera. Przekonują, że wbrew powszechnej opinii energia wiatrowa wcale nie jest "zielona" - według nich jest ona bowiem szkodliwa dla zwierząt. Protestujący podkreślają również, że budowa wiatraków wyłącza hektary ziemi z możliwości zabudowy.

Według opinii ministerstwa zdrowia z 2012 roku, wytwarzanie energii wiatrowej jest jednym z najmniej szkodliwych sposobów otrzymywania energii. W dokumencie stwierdzono, że najważniejszy dla bezpieczeństwa i zdrowia ludzi jest wybór optymalnej lokalizacji. Aby zminimalizować wpływ emisji pola elektromagnetycznego, wiatraki należy umieszczać 2-4 kilometry od zabudowań.