Chociaż wystąpi w roli podwykonawcy, międzynarodowy koncern wykona prace za ponad połowę wartości kontraktu. Firmę włączono w przedsięwzięcie, żeby ratować największy kontrakt infrastrukturalny w kraju.
Elektrownia Opole Alstom / Dziennik Gazeta Prawna
Janusz Steinhoff / Newspix
Teoretycznie to konsorcjum Rafako, Polimexu-Mostostalu i Mostostalu Warszawa podzieliło się pracami przy wartej 11,5 mld zł elektrowni w Opolu, ale – dzięki piętrowej inżynierii finansowej – aż 54 proc. wartości kontraktu zgarnie konkurent polskich firm w konkursie na tę umowę – koncern Alstom Power. Jako generalny podwykonawca dostarczy dla Opola m.in. generatory, turbiny parowe i kotły. W Opole II zaangażowanych jest w sumie siedem biur projektowych Alstomu, temu podmiotowi przypadnie też zarządzanie projektem.
– Gdyby nie wolta z Alstomem, tej układanki nie udałoby się złożyć. Konsorcjum nie uzyskałoby ze strony PKO BP gwarancji bankowych potrzebnych do rozpoczęcia prac. W efekcie koncern może się okazać gwarantem realizacji przedsięwzięcia – mówi specjalista zaangażowany w projekt z ramienia wykonawcy.
Przetarg został ogłoszony cztery lata temu. Od tego czasu kondycja członków konsorcjum została zdemolowana nierentownymi kontraktami (głównie autostradowymi). Lider Rafako jest bowiem częścią PBG, która jest w stanie upadłości układowej. Polimex-Mostostal próbuje układać się z wierzycielami i Agencją Rozwoju Przemysłu, a w styczniu w burzliwej atmosferze porzucił trzy kontrakty drogowe. W trudnej kondycji jest też Mostostal Warszawa, kontrolowany przez hiszpańską Accionę.
Alstom podkreśla udział w projekcie swoich polskich zakładów. – Najważniejsze urządzenia dla Opola zostaną wyprodukowane przez nasze fabryki w Elblągu i we Wrocławiu, a dostarczone przez polskie firmy – zastrzega Lesław Kuzaj, prezes koncernu w Polsce.
Z tą energetyczną inwestycją realizowaną 9 km na północ od Opola związane są duże oczekiwania. – Spodziewam się ożywienia rynku pracy, spadku bezrobocia, większych wpływów do budżetów gmin, ale przede wszystkim potężnego impulsu dla rozwoju gospodarczego całego regionu. Inwestycja realizowana będzie w dużej mierze przy pomocy lokalnych podmiotów – powiedział DGP Ryszard Zembaczyński, prezydent Opola.
Ekspert gospodarczy Business Centre Club Maciej Grelowski potwierdza: – Interesariuszy jest tu więcej, niż wynikałoby to z bilansu energetyczny kraju. Dla województwa opolskiego ta elektrownia to będzie główny impuls gospodarczy na najbliższe lata. Budowa za ponad 11 mld zł wykreuje przychody dla regionu, wpływy podatkowe i wywinduje zatrudnienie.
Przy budowie Opola w sumie zatrudnionych będzie ponad 200 firm wykonawczych i 350 dostawców. Zużyte zostanie ćwierć miliona metrów sześciennych betonu, 25 tys. ton stali zbrojeniowej i 3 tys. km kabli elektrycznych. Dla nowych bloków potrzeba będzie ok. 4,1 mln ton węgla rocznie, który zapewni Kompania Węglowa w ramach wieloletniej umowy. Na kontrakty transportowe ostrzą sobie już zęby PKP Cargo i DB Schenker. Allianz pochwalił się, że jest liderem konsorcjum, które ubezpieczy cały projekt za 141 mln zł.
Według nieoficjalnych informacji w ciągu najbliższych dni oficjele wbiją pierwszej łopatę na budowie dwóch bloków węglowych. Wartość tego megakontraktu to ponad 11,5 mld zł, co czyni z niego największą inwestycję infrastrukturalną w Polsce i największą tego typu w UE (bloki opalane węglem powstają obecnie w Niemczech, ale o mniejszej mocy).
– Rozpoczynamy właśnie proces kontraktacji usług i dostaw. Do konsorcjum codziennie napływają oferty z lokalnych firm, które chcą brać udział w inwestycji. W szczycie prac montażowych spodziewamy się na budowie grubo ponad 3 tys. pracowników – mówi DGP Jakub Sitek z Rafako, dyrektor projektu Opole.
Polska Grupa Energetyczna zapowiada, że przekazanie do eksploatacji bloku nr 5 nastąpi w III kw. 2018 r., a bloku nr 6 – na początku r. 2019. Tylko w tym roku Polska Grupa Energetyczna zamierza wpompować w tę inwestycję 700 mln zł, a w 2015 r. nakłady mają wzrosnąć do 3,8 mld zł (to będzie rok największych wydatków na Opole II).
Nieoczekiwane zwroty akcji w Opolu

W kwietniu ubiegłego roku zarząd PGE – kierowany wtedy przez Krzysztofa Kiliana – podjął decyzję o rezygnacji z rozbudowy Opola. PGE uznała ją wtedy za nieopłacalną dla spółki. Z biznesowego punktu widzenia tamta decyzja była racjonalna, ale patrząc na nią w kontekście polityki energetycznej kraju – wątpliwa. Problem w tym, że powstające bloki w Kozienicach (1000 MW), Stalowej Woli (600 MW) i we Włocławku (450 MW) nie będą w stanie zapełnić luki po wyłączeniu w ciągu najbliższych lat przestarzałych bloków o mocy 6000 MW. Dlatego nastąpił zwrot akcji. W połowie roku premier Donald Tusk zapowiedział powrót do koncepcji budowy dwóch bloków. Stanowisko nowego zarządu PGE, na czele którego miesiąc temu stanął były prezes URE Marek Woszczyk, jest takie, że opłacalność Opola II powinny zapewnić m.in. w wyższe niż obecnie ceny energii na rynku hurtowym. Dzisiaj to 150 zł za megawatogodzinę, ale zakładany w wewnętrznych prognozach poziom w 2020 r. to 250–300 zł. Tak może się stać, jeśli UE wprowadzi rozważane zmiany w systemie handlu prawami do emisji CO2, a ceny uprawnień do emisji skoczą z dzisiejszych 5 do 30 euro za tonę. PGE zakłada też wsparcie finansowe rządu dla nowych, niskoemisyjnych bloków, za to ograniczenie źródeł wsparcia dla OZE.

Janusz Steinhoff, były wicepremier i minister gospodarki

Dwa nowoczesne bloki w Opolu są Polsce potrzebne, żeby uniknąć deficytu mocy wytwórczych. Decyzja o rozbudowie Opola jest więc racjonalna. Mam jednak wątpliwości, czy została właściwie osadzona w realiach ekonomicznych. Z punktu widzenia rentowności tej inwestycji duża liczba niewiadomych związana jest z przyszłą ceną emisji CO2. Według mnie nieuchronną konsekwencją budowy Opola będzie wprowadzenie rynku mocy albo kontraktów różnicowych. Rolą rządu jest teraz przekonanie Komisji Europejskiej, żeby takie wsparcie dla inwestycji energetycznych było możliwe

Alstom to solidny podmiot, który uwiarygodnia tę inwestycję. Mam nadzieję, że zostanie zrealizowana w terminie i bez problemów wykonawców. Na szczęście w elektroenergetyce nie było dotychczas wpadek z upadłościami firm wykonawczych (odwrotnie niż w inwestycjach autostradowych i kolejowych). Bez bankructw powstały nowe bloki w Bełchatowie, Łagiszy i Pątnowie.