Najwięksi klienci PGNiG od przyszłego roku za błękitne paliwo mają płacić mniej niż chronieni taryfą odbiorcy indywidualni. Dla tych drugich może to oznaczać wyższe rachunki.
PGNiG dostosuje ceny gazu na giełdzie do europejskiego poziomu / Dziennik Gazeta Prawna
PGNiG i Urząd Regulacji Energetyki szykują się do rewolucji cenowej na rynku gazu. Paliwo w hurcie ma być tańsze niż w detalu. Tego domaga się od spółki regulator, który zażądał korekty wniosku taryfowego. Liczy, że w ten sposób powstanie przestrzeń dla pośredników w handlu surowcem. To jeden z elementów liberalizacji rynku.
Nie wiadomo, jaka ma być różnica w poziomie cen między hurtem a detalem. Dziś sięga ona ok. 10 proc., tyle że mniej płacą chronieni przez URE klienci indywidualni. Eksperci podkreślają, że istniejące obecnie rozwiązanie jest nienaturalne. – Jeśli kupujemy jakiegoś produktu więcej, to oczywiste, że otrzymujemy atrakcyjniejsze warunki cenowe. A u nas jest odwrotnie – mówi Ireneusz Łazor, prezes Towarowej Giełdy Energii (TGE). Jak podkreśla, na zliberalizowanych i transparentnych rynkach cena gazu dla hurtu jest niższa niż dla detalu. Tak jest m.in. w Niemczech, Czechach czy Holandii. I tak ma być od 2014 r. w Polsce. Czy jednak PGNiG osiągnie cel, wyłącznie przeceniając surowiec dla odbiorców przemysłowych?
Z naszych informacji wynika, że nie obejdzie się bez podwyżek dla klientów indywidualnych. W URE nie wykluczają takiego scenariusza. Marek Woszczyk, prezes urzędu, zapewniał wczoraj, że tzw. kuchenkowicze na pewno w tym roku nie zapłacą więcej za paliwo. Do podniesienia opłat w gospodarstwach domowych może dojść w styczniu przyszłego roku. O ile? Analitycy sugerują, że ceny mogą wzrosnąć o ponad 5 proc. Spółka w podobnym stopniu może obniżyć też ceny dla największych odbiorców. Na razie trwa proces taryfowy. Ma się zakończyć w ciągu kilku tygodni.
Jeszcze w tym roku PGNiG doprowadzi do przeceny gazu na TGE (obrót na giełdzie jest zwolniony z taryfowania). Koncern w ubiegłym tygodniu zapowiedział, że wprowadza nową politykę w stosunku do gazu oferowanego na giełdzie. Ma być sprzedawany po stawkach zbliżonych do obowiązujących na najbliższych nam zliberalizowanych rynkach. A tam paliwo w hurcie kosztuje w przeliczeniu 1,02–1,04 zł/m sześc., czyli o 2–4 proc. mniej niż na TGE. Jak tłumaczy Jerzy Nikorowski, analityk DM BNP Paribas, PGNiG zdecydowało się na taki ruch, gdyż mogłoby zacząć tracić klientów. – Koncern musi dostosować swoje ceny do tych w Niemczech, bo odbiorcy będą szukać dostawców za zachodnią granicą – wyjaśnia.
Konieczność obniżenia cen dla hurtu w sytuacji, gdy odbiorcom detalicznym koncern sprzedaje gaz ze stratą, odbije się na wynikach PGNiG. – Nie spodziewałbym się jednak dużego negatywnego wpływu. Największą część zysków generuje w spółce segment poszukiwań oraz wydobycia – zaznacza Jerzy Nikorowski. W I połowie roku odpowiadał on za 55 proc. zysku EBITDA (przed potrąceniem odsetek od kredytów, podatków i amortyzacji). Segmenty obrotu i magazynowania oraz dystrybucji wygenerowały w sumie 35 proc. EBITDA.
Mimo to część ekspertów uważa, że żądania URE szkodzą spółce, która jest związana długoletnim kontraktem z Gazpromem i dopiero za rok będzie mogła go renegocjować. Marcin Roszkowski, prezes Instytutu Jagiellońskiego, przekonuje, że w odróżnieniu od odbiorców indywidualnych nie ma uzasadnienia dla preferencji wobec przemysłu. – Ceny gazu powinny być związane z rzeczywistymi kosztami importu surowca – twierdzi.
Zwolennicy zmian zarządzonych przez URE podkreślają, że cena w Polsce jest wypadkową nie tylko kosztów importu, lecz także taniego wydobycia krajowego (ocenia się, że jest minimum 4-krotnie tańsze niż paliwo kupowane w Rosji).