Nowa ustawa o odnawialnych źródłach energii może wpędzić w kłopoty wysypiska, a Polskę kosztować 250 mln zł dodatkowych opłat rocznie.
Przygotowywana właśnie nowelizacja ustawy o odnawialnych źródłach energii (OZE) uderzy w spółki komunalne, lokalne społeczności oraz producentów energii z biogazu składowiskowego, czyli metanu z wysypisk śmieci. Podmioty te nie dostają właściwego wsparcia na budowę nowych i eksploatację istniejących instalacji OZE. A te nie tylko zmniejszają emisję szkodliwego gazu do atmosfery, ale też sprawiają, że wysypiska, których w Polsce jest ok. 800, po prostu mniej śmierdzą i zatruwają środowisko.
Co więcej, od 2021 r. UE chce przeliczać sprawę na pieniądze. Wtedy bowiem metan, także ten ze składowisk, ma wejść do unijnego systemu handlu emisjami (EU ETS), co oznacza opłaty za jego emisję. Jakie? Na razie nie wiadomo, choć należy się spodziewać, że znacznie wyższe niż za CO2. Metan jest bowiem 21 razy bardziej emisyjny niż dwutlenek węgla. Patrząc na dane Ministerstwa Środowiska i przyjmując cenę praw do emisji CO2 z prognozy Thomson Reuters na 2020 r. na poziomie 8,05 euro za tonę, można szacować koszt rocznej emisji metanu ze składowisk na przynajmniej 250 mln zł. Pieniądze będą musiały wyłożyć samorządy, bo za śmietniska odpowiadają przede wszystkim spółki komunalne miast i gmin.
Proponowane zmiany w ustawie o OZE dla instalacji spalających metan ze składowisk śmieci o mocy do 0,5 MW zakładają wprowadzenie taryf gwarantowanych na wyprodukowaną przez nie energię. Instalacjom o mocy 0,5–1 MW zaproponowano by taryfy premium, niezawierające ceny gwarantowanej, ale oferujące wytwórcy pokrywanie z budżetu ewentualnego ujemnego salda. A co z tymi powyżej 1 MW, czyli instalowanymi na największych śmietniskach? – Dla nich przewidziano udział w aukcjach, ale jednocześnie rząd nie zaplanował zakupu na tych aukcjach jakiejkolwiek ilości energii z instalacji biogazu składowiskowego powyżej 1 MW – mówi DGP Leszek Świrski z Inicjatywy dla Środowiska, Energii i Elektromobilności (ISEE).
– Aukcje dla wytwórców energii z biogazu ze składowisk mogą stanowić ogromne wyzwanie organizacyjne ze względu na niestabilność ilości biogazu i konieczność zaoferowania określonej ilości energii w okresach trzyletnich oraz po zakończeniu okresu wsparcia – mówi Mariusz Kozłowski z biura prasowego resortu energii, tłumacząc pomysły taryf gwarantowanych i premium. Na pytania dotyczące kłopotów instalacji powyżej 1 MW nie odpowiedział.
W Polsce jest 16 instalacji powyżej 1 MW, a kolejne 10 wysypisk na nie czeka. Instalacje jednak nie powstaną bez właściwego systemu wsparcia dla odnawialnych źródeł. W sumie nad Wisłą działa 97 dużych i małych instalacji spalających metan ze składowisk śmieci. Docelowo powinny zostać w nie wyposażone wszystkie. – Te działające są od dawna nierentowne ze względu na niestabilny i niewłaściwy system wsparcia. Ich zainstalowana moc to 62 MW, a moc wytwórcza – jedynie 16 MW. Paradoksalnie składowisko śmieci spełnia przepisy już wtedy, gdy posiada niedziałającą instalację – tłumaczy Świrski. Wysypiska śmieci mają ustawowy obowiązek odmetanowywania składowisk. Są na to dwa sposoby. Albo właśnie odsysanie gazu i jego spalanie w specjalnych agregatach prądotwórczych (odmetanowanie czynne), albo umieszczenie w hałdach śmieci studni gazowych, wypuszczających gaz wprost do atmosfery, co zatruwa środowisko (odmetanowanie bierne).
Resort energii zaproponował, by w przypadku, gdyby ustawa weszła w życie w tym roku, cena gwarantowana dla instalacji składowiskowych o mocy poniżej 0,5 MW wynosiła 324 zł za 1 MWh. W kolejnych latach kwoty te byłyby wyliczane oddzielnie. Branża, odnosząc się do propozycji na ten rok, oczekuje 390 zł dla instalacji ponad 1 MW, 440 zł dla 0,5–1 MW i 490 zł dla tych poniżej 0,5 MW. – Nie możemy odgazowywać składowisk i produkować energii poniżej naszych kosztów. Branża jest od wielu lat niedoinwestowana, nie rozwija się i nie będzie się rozwijać przy cenie 324 zł. Wybór jest prosty: albo energia i czyste środowisko, albo smród, pożary i wstyd przed Europą – mówi prezes ISEE Dariusz Bojsza.
Z danych resortu środowiska wynika, że polskie składowiska śmieci emitują 350 tys. ton metanu rocznie. Według ISEE emisja wynosi 450 tys. ton. Metan emitują również składowiska nieczynne. Co roku jest go coraz mniej, ale uwalnia się nawet przez 30 lat od zamknięcia wysypiska. – W Wielkiej Brytanii wszystkie składowiska odpadów mają takie instalacje, a łączna moc wytwarzanej energii wynosi 630 MW. W Polsce niemal 40-krotnie mniej. Wyposażenie składowisk w instalacje trwało w Wielkiej Brytanii 25 lat, bo wszystko trzeba było budować od zera: przepisy, wiedzę i technologię – tłumaczy Leszek Świrski, twórca pierwszej w Europie instalacji odgazowywania składowiska z wykorzystaniem do celów gospodarczych. – Polska jest w lepszej sytuacji, bo może wykorzystać ten dorobek, współpracując z wyspecjalizowanymi w tej dziedzinie spółkami zagranicznymi – dodaje.
ISEE podaje, że utylizacja 311 tys. ton metanu ze składowisk (ilość szacowana w 2021 r.) pozwoli wyprodukować zieloną energię przy pomocy publicznej rzędu 278 mln zł. Koszt takiej pomocy dla wyprodukowania tej samej ilości energii w najtańszej stabilnej technologii OZE, czyli w biomasie, wyniósłby 154 mln zł. Brak utylizacji metanu sprawi, że spółki komunalne poniosą koszt rocznej emisji metanu, czyli przynajmniej 250 mln zł rocznie. Jeśli dodamy do tego koszt pomocy publicznej niezbędny do wyprodukowania zielonej energii w biomasie (którą i tak trzeba wyprodukować, by spełnić unijne wymogi), otrzymamy w sumie 417 mln zł. – Mamy wybór. Albo zapłacimy 417 mln zł, albo 278 mln zł. Można zaoszczędzić 139 mln zł – wylicza Bojsza.
800 wysypisk jest w Polsce / Dziennik Gazeta Prawna
Polskie składowiska śmieci emitują 350 tys. ton metanu rocznie
Pół miliarda złotych mogą zapłacić kopalnie
Przy produkcji węgla kamiennego w Polsce uwalnia się rocznie 1 mld m3 metanu. Kopalnie są wyposażone w stacje odmetanowania, jednak wciąż jest ich za mało. Z danych Wyższego Urzędu Górniczego wynika, że udaje się wychwycić 36 proc. tego gazu, a średnia efektywność zagospodarowania ujętego metanu to niespełna 60 proc. – reszta gazu i tak trafia do atmosfery. Gaz może być spalany w specjalnych silnikach i kotłach. Można dzięki temu podgrzewać wodę w kopalnianych łaźniach czy produkować energię. Tak jak np. w Zakładach Energetyki Cieplnej w Katowicach.
Z kolei najbardziej metanowa kopalnia, czyli Brzeszcze (Tauron Wydobycie), jest połączona rurociągiem z Synthosem Michała Sołowowa, który kupuje ujmowany w niej metan. Energetyka w grupie Synthos produkuje prąd w skojarzeniu z ciepłem. Na zewnątrz są sprzedawane nadwyżki energii elektrycznej, a ciepło kupuje miasto Oświęcim. W ostatnich latach w kopalniach prowadzono spore inwestycje dotyczące zagospodarowania metanu. Wśród nich są m.in. budowa powierzchniowych stacji odmetanowania oraz modernizacja takich stacji.
Tyle tylko, że borykające się z kłopotami finansowymi kopalnie w ostatnich latach muszą stawiać przede wszystkim na inwestycje wydobywcze. Jeśli przyjmiemy prognozy ISEE dotyczące kosztów emisji metanu ze składowisk śmieci od 2021 r. na poziomie 250 mln zł rocznie, górnictwo zapłaci za to przynajmniej dwa razy tyle. A kolejne 500 mln zł wydatków dla branży, której wszystkie obciążenia przekraczają 6 mld zł rocznie (nie licząc inwestycji), będą nie do udźwignięcia.