Nie wiem, co miał na myśli ustawodawca, kiedy do ustawy o finansach publicznych wprowadzał ważne pojęcie państwowego funduszu celowego, nieznanego wcześniej ustawom o finansach publicznych, choć znała go zawsze doktryna.
Profesor Elżbieta Chojna-Duch pyta mnie („O stylu prowadzenia dyskusji nad OFE” – DGP z 9 grudnia 2013 r.), dlaczego w swoim artykule („Czyje są środki w OFE”) pominąłem opinię prof. Marka Chmaja. Z bardzo prostego powodu: profesor Marek Chmaj kilka miesięcy temu publicznie wypowiadał się krytycznie o ostatnich rządowych propozycjach dotyczących systemu emerytalnego, sygnalizując wyraźnie, że mogą być niekonstytucyjne. W ostatnim czasie radykalnie zmienił zdanie, pisząc na zlecenie rządu opinię, w której nic niekonstytucyjnego już w projekcie rządowym nie widział. Pytany przez dziennikarzy o przyczyny zmiany stanowiska zaskakująco szczerze oświadczył, że uczynił tak, ponieważ zmieniła swoją pierwszą opinię Prokuratoria Generalna.
W tej sytuacji po zapoznaniu się z opinią profesora Chmaja uznałem, że miałbym zasadnicze trudności z ustaleniem, które poglądy profesora są dla potrzeb ewentualnej analizy miarodajne, ponieważ zwykłe następstwo zdarzeń w czasie nie musi wszystkiego tłumaczyć. Z kolei twierdzenie, że stanowisko zmienił, ponieważ zmieniła się opinia o projekcie Prokuratorii Generalnej, wskazuje, że bez zapoznania się ze stanowiskiem innych ma trudności z wypracowaniem stanowiska własnego. Tę opinię mogłem zatem spokojnie odłożyć na bok.
Z kolei na pytanie, dlaczego nie zająłem się innymi jeszcze opiniami dotyczącymi ostatnich zmian w OFE, na przykład stanowiskiem Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych, odpowiadam: nie było takich innych opinii na głównej stronie Ministerstwa Pracy. Wyraźnie wybite niejako na plan pierwszy zostały wyżej wymienione i wszystkie poddałem analizie, pomijając opinię prof. Chmaja z powodu, o którym wyżej.
Autorka dziwi się, że ostatecznie nie udzieliłem odpowiedzi na pytanie, czyje są środki w OFE. Akurat w tym tekście nie stawiałem sobie takiego zadania. W tym przypadku chodziło mi tylko o wykazanie, że jedna z analizowanych opinii wykracza w ogóle poza kompetencje autora, a pozostałe są albo niespójne, albo wewnętrznie sprzeczne, albo wręcz kłamliwe (jak teza, że aktywa PTE/OFE nie są przez nie wypracowane), albo bałamutne, szczególnie kiedy składki do OFE porównuje się do dotacji (darowizn) z ZUS do OFE, co jest już absolutnym kuriozum (opinia autorstwa E.ch.D).
Profesor Chojna-Duch twierdzi, że ustawa o finansach, wprowadzając pojęcie państwowego funduszu celowego, miała na celu eliminację funduszy celowych z systemu jednostek samorządu terytorialnego. A skąd niby to wiadomo? Wyraz „państwowy” został dodany dopiero poprawką Senatu (rząd tego nie dopilnował?), a z uzasadnieniem senatora sprawozdawcy wynika, że chodziło tu tylko o kwestie porządkowe. Ani rząd, ani Sejm takiej zmiany wcześniej nie proponował – i w związku z tym o takim celu, jaki pani profesor deklaruje, nie można przeczytać w uzasadnieniu projektu rządowego.
Nie wiem, co miał na myśli ustawodawca, kiedy do ustawy o finansach publicznych wprowadzał ważne pojęcie państwowego funduszu celowego, nieznanego wcześniej ustawom o finansach publicznych, choć znała go zawsze doktryna. Dziś rzeczy tak się mają, że na pewno w OFE nie ma środków publicznych, bo środki tam zgromadzone nie pochodzą ze składek kierowanych do państwo funduszy celowych – i kropka.
A trzeba zawsze pamiętać, że popłynęły do OFE z chronionego konstytucyjnie części pracowniczego wynagrodzenia jedynie za pośrednictwem ZUS, za co ZUS potrąca sobie na podstawie ustawy 0,8 proc. składki. To potrącenie od tego transferu, wraz z zasadą dziedziczenia niewykorzystanego kapitału, jak i z zasadą rozliczania się z udziałów w OFE małżonków znoszących własność małżeńską, więcej mówi o charakterze środków w OFE niż niejedna zamawiana przez rząd na ten temat opinia – ponieważ fakty te nie wynikają z poglądów, ale z przepisów prawa o randze ustawy.
Niebawem zresztą się dowiemy, czy mienie prywatne może się stać w naszym pięknym kraju państwowe – za sprawą jednego słowa ustawodawcy, wspieranego armią usłużnych ekspertów, tak jak za dawnych lat – czy też wyciągnęliśmy jakieś wnioski z doświadczeń minionej epoki.