Nie mają kapitału
Na likwidacji tego archiwum w pierwszej kolejności stracą osoby, które nie mają jeszcze ustalonego kapitału początkowego.
– Około dwóch milionów uprawnionych nadal nie złożyło wniosków w tej sprawie – wyjaśnia Jacek Dziekan, rzecznik prasowy ZUS.
Prawo do obliczenia tej wyjątkowo ważnej części emerytury kapitałowej ostatecznie wpływającej na wysokość przyszłego świadczenia mają wszyscy ubezpieczeni w ZUS, którzy pracowali przed 1 stycznia 1999 r. Taki sposób rozliczenia ze starym systemem emerytalnym wprowadziła ustawa z 17 grudnia 1998 r. o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (t.j. Dz.U. z 2009 r. nr 153, poz. 1227 z późn. zm.). Kapitał początkowy jest obliczany na podstawie m.in. wynagrodzenia z kolejnych 10 lat wybranych z całego okresu pracy zawodowej. Warunkiem jego ustalenia jest złożenie do ZUS wniosku w tej sprawie wraz ze świadectwami pracy oraz dokumentami potwierdzającymi wysokość zarobków. Ustawodawca założył, że wszystkie osoby uprawnione powinny dostarczyć je do końca 2006 r. I chociaż termin ten już dawno minął, wiele osób nadal nie złożyło wniosków, bo już teraz mają one problemy ze skompletowaniem dokumentacji.
– Zupełnie niezrozumiałe jest zachowanie ministra kultury, który zamiast stworzyć centralny rejestr informujący o miejscu przechowywania dokumentów, likwiduje jedyne wyspecjalizowane archiwum – dziwi się Bogusława Nowak-Turowiecka ze Związku Rzemiosła Polskiego.
W równie trudnej sytuacji znajdą się osoby ubiegające się o emerytury, renty czy w przyszłości o emerytury częściowe. W każdym z tych przypadków niezbędne jest udowodnienie okresu pracy uprawniającego do świadczenia. Inaczej ZUS nie będzie miał prawa wypłacić pieniędzy.
Firmy bez kasy
Zmiany nie podobają się także emerytom i rencistom już pobierającym świadczenie. Wiele z tych osób zamierza podnieść jego wysokość. Do tego jednak potrzebna jest dokumentacja płacowa.
– Byli pracownicy nie mogą znaleźć pracodawców, bo firmy wielokrotnie zmieniły swoją siedzibę. Co gorsza, w Polsce łatwiej jest działalność założyć, niż ją później legalnie zlikwidować. A to właśnie do Milanówka trafiała dokumentacja, która była porzucana przez nieuczciwych pracodawców. Co więcej, jeśli nawet tam nie było dokumentów, to zawsze można było uzyskać informację, gdzie ich szukać. Minister kultury tym jednym ruchem cofnął nas do przeszłości – denerwuje się Alina Gucma, przewodnicząca zarządu Oddziału Okręgu Polskiego Związku Emerytów, Rencistów i Inwalidów w Lublinie.
Ubezpieczeni mają powody do niepokoju. Nadal w Polsce zdarzają się sytuacje, że syndycy i likwidatorzy sprzedają budynki wraz archiwami zakładowymi. Byli pracownicy nie mogą też otrzymać emerytury z ZUS, bo np. syndyk posiadający w piwnicy kompletne archiwum nie ma prawa do dysponowania nim. Dzieje się tak w sytuacji, kiedy likwidacja firmy została zakończona, ale nabywca budynku nie chce i nie może wystawić żadnego potwierdzenia wydania dokumentu, bo nie zajmuje się zawodowo prowadzeniem archiwum.
– Znane są też przypadki, gdy pracodawca zlikwidował swoją firmę i zniknął tak szybko, że nie zdążył wydać swoim pracownikom świadectw pracy, bez których nie mogli się nawet starać o zasiłek w pośredniaku. Często zdarza się, że akta pracownicze zostają porzucone przez firmę, która obecnie nie prowadzi żadnej działalności, nie posiada żadnych władz, ale proces likwidacji spółki nie został zakończony i przedsiębiorstwo cały czas formalnie istnieje – wyjaśnia Andrzej Strębski z zespołu polityki społecznej, ubezpieczeń i rynku pracy w OPZZ.
W takich przypadkach o dalszym losie dokumentacji powinien zadecydować sąd, ale i z tym są problemy. Uprawnionym do złożenia wniosku o wydanie postanowienia o braku środków finansowych na koszty przechowywania akt pracowniczych jest likwidator lub syndyk rozwiązywanej spółki. Może to także zrobić kurator dla osoby prawnej powołany na podstawie art. 42 kodeksu cywilnego. O jego ustanowienie może wnosić np. były pracownik spółki, który nie może uzyskać wymaganego przez organy emerytalno-rentowe zaświadczenia. Może to także zrobić prokurator.
– W praktyce jednak takie postępowania są umarzane ze względu na niską szkodliwość czynu. I wielu naszych członków ma poważne problemy z uzyskaniem dokumentacji – dodaje Alina Gucma.
Podobnie dzieje się z karaniem pracodawców, którzy powinni dbać o dokumenty pracowników. Teoretycznie sankcja za ich nietworzenie lub pozostawienie w nieodpowiednich warunkach może wynieść nawet 30 tys. zł. Trudno jednak wymagać od inspekcji pracy, która nie ma nieograniczonych uprawnień, aby np. ustaliła, kto porzucił dokumentację pracowniczą (zwłaszcza jeśli w praktyce firma nie prowadzi już działalności).
Warunki pracy kolegi
Eksperci zwracają też uwagę na niezwykle ważną rolę archiwów w przypadku ubiegania się o emerytury przez osoby pracujące na kontraktach zagranicznych przed 1991 r. Na przykład zatrudnieni w byłych NRD czy ZSRR mogą teraz mieć uwzględnione zarobki za ten czas pracy. Muszą jednak wskazać jako podstawę wyliczenia emerytury dokumentację zastępczą.
– Wystarczy wówczas wskazać warunki pracy i płacy kolegów zatrudnionych w tym samym zakładzie, na tym samym stanowisku i w identycznym okresie – wyjaśnia Bogusława Nowak-Turowiecka.
W takiej sytuacji trudno jest zrozumieć likwidację archiwum w Milanówku. Jak udało się nam sprawdzić, tylko w ubiegłym roku ten właśnie ośrodek wydał około 30 tys. odpisów akt oraz poszukiwał prawie 8 tys. informacji o miejscu przechowywania dokumentów.
– Gdzie teraz pracownicy będą ich szukać, skoro tak ważna instytucja po prostu zniknie? Milanówek obok ZUS był miejscem najczęściej odwiedzanym przez osoby poszukujące dokumentacji płacowej – zastanawia się Dorota Wolicka ze Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.
Jednocześnie eksperci przypominają, że najlepszym sposobem na uzyskanie w przyszłości emerytury odpowiadającej faktycznie zapłaconym składkom jest gromadzenie w domowym archiwum wszystkich świadectw pracy oraz potwierdzeń zarobków. W tym także rocznych druków ZUS RMUA, gdzie jest informacja o wysokości odprowadzonych składek.