Rząd może postawić przyszłego emeryta przed dylematem: wolność czy bezpieczeństwo. Pełną swobodę inwestowania miałby w OFE, a gwarancję oszczędności w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych.
Wolność inwestowania lub gwarancja bezpieczeństwa – taki wybór miałby ubezpieczony w II filarze.
– Obywatel miałby do wyboru inwestowanie w ZUS lub OFE. Sam ustalałby warunki. W przypadku OFE mógłby liczyć na potencjalnie większy zysk kosztem większego ryzyka – mówi DGP osoba związana z rządem.
Takie rozwiązanie z punktu widzenia rządu miałoby dwie zalety: po pierwsze wymusiłoby na OFE faktyczną konkurencję. Po drugie: spora część osób mogłaby przenieść się do ZUS. A razem z tymi osobami powędrowałyby ich dotychczasowe oszczędności. O takim pomyśle mówił zresztą kilka tygodni temu w wywiadzie dla DGP Bogusław Grabowski, członek Rady Gospodarczej przy premierze. Teraz potwierdzają to nasze źródła w rządzie.
Mógłby on zostać uzupełniony o opisany wczoraj przez „Gazetą Wyborczą” pomysł na zamrożenie wzrostu składki przekazywanej do OFE lub jej zmniejszenie.
– Jeśli jest obligatoryjność OFE i gwarancje Skarbu Państwa, musi być system limitów. A żeby można było zwiększyć ryzyko, to składka musi być bardzo mała i trzeba znieść gwarancje Skarbu Państwa – to wszystko się ze sobą łączy – mówi DGP Bogusław Grabowski.
Propozycja wyboru to na razie luźny pomysł. – Nie będziemy przesądzać o wynikach przeglądu, dopóki się nie zakończy. Dopiero on pozwoli na obiektywną ocenę i będzie można mówić o dalszych losach OFE – usłyszeliśmy w resorcie finansów.
Na razie rekomendacje dotyczą tego, by to ZUS wypłacał emerytury z I i II filaru i by były one dożywotnie, a także zmniejszenia opłat i prowizji OFE i wprowadzenia zachęt do oszczędzania w III filarze. Propozycje wchodzą w tryby rządowe i mogą się jeszcze zmienić. Efekty przeglądu będą opiniowane przez resorty i Radę Gospodarczą przy premierze, którą kieruje Jan Krzysztof Bielecki.
Jak wynika z naszych rozmów, na razie nie ma mowy o likwidacji OFE, co zdominowało tematykę w mediach przez ostatnie dwa dni. Operacja mogłaby się okazać zbyt trudna i możliwa do formalnego zakwestionowania przez Trybunał Konstytucyjny.