MEN pokazał nowy rozkład jazdy w nauczaniu. Sześcioletni przedszkolak ma umieć tyle, co dziś dziecko w pierwszej klasie.
Reforma edukacji szykowana przez PiS miała cofnąć wprowadzone przez rząd PO zmiany w edukacji najmłodszych dzieci. Tymczasem zamiast przedłużać maluchom dzieciństwo, przenosi pierwszą klasę do przedszkola. Wszystko za sprawą nowej podstawy programowej.
Czytanie i pisanie, proste działania matematyczne oraz rozróżnianie figur geometrycznych – tego już od września będą uczyć się przedszkolaki. Autorzy projektu nowej podstawy programowej zwracają uwagę, że „dziecko sześcioletnie (...) powinno podejmować aktywność podobną do aktywności ucznia”. – Wcześniej dziecko zaczynało uczyć się liter po rocznym przygotowaniu przedszkolnym. Teraz będzie robiło to od razu – zauważa Iga Kazimierczyk z fundacji Przestrzeń dla Edukacji. Ustawa, którą PiS przyjął w grudniu, zniosła obowiązek przedszkolny dla pięciolatków.
W podstawie nie ma jasnego podziału na to, za co odpowiada przedszkole, a za co szkoła. W dodatku podstawa jest wewnętrznie sprzeczna – w jednym miejscu dokument mówi o tym, że dziecko po przedszkolu powinno już pisać i czytać. W drugim, że kreślić znaki literopodobne.
– Dość niezwykłym i trudno zauważalnym zabiegiem jest zmiana zapisu dotyczącego zalecanego zagospodarowania czasu przebywania w przedszkolu. Ze sformułowania, że „najwyżej jedną piątą czasu zajmują różnego typu zajęcia dydaktyczne, realizowane według programu wychowania przedszkolnego” otrzymujemy stwierdzenie, że jedna piąta czasu to minimum – dodaje Kazimierczyk.
Poza nauką liter w przedszkolu będzie obowiązek nauczania jednego języka obcego nowożytnego. Przedszkole będzie musiało wybrać ten język, analizując ofertę okolicznych szkół. W zamyśle MEN dziecko musi mieć możliwość kontynuacji nauki języka.
Tak jak do tej pory, z początkiem roku poprzedzającego rozpoczęcie przez dziecko nauki w pierwszej klasie, nauczyciel wychowania przedszkolnego będzie musiał ocenić, czy dziecko jest gotowe do podjęcia nauki.
MEN zaplanowało także zmiany w podstawie programowej dla klas 1–3. Po pierwsze, podstawa nie wyróżnia już, co dziecko musi umieć po pierwszej klasie. Do tej pory – ze względu na to, że miały do niej trafiać sześciolatki – traktowano ją oddzielnie, a dla klas 2 i 3 wyznaczano zbiorcze cele. To nauczyciel decydował, jak rozłoży materiał między te dwa lata. Teraz będzie mógł dowolnie poruszać się między trzema.
Nowa podstawa zakłada, że dziecko przez cztery lata (obowiązkowy rok w przedszkolu i trzy klasy szkoły podstawowej) będzie się uczyło tego, co wcześniej robiło tylko w klasach 1–3.
– Dzieci będą szły do czwartej klasy, osiągając taki poziom, jaki mogłyby rok wcześniej – dodaje Kaźmierczyk.
Co ciekawe, z podstawy wypadł zapis o tym, że nauczyciel powinien rezygnować z podziału dnia na 45-minutowe lekcje. To była jedna ze zmian, która miała pomóc w indywidualizacji nauczania. Tymczasem w oficjalnym stanowisku MEN to indywidualizacja jest słowem kluczem.
Nowa podstawa programowa może przysporzyć problemów nauczycielom. MEN bowiem utrzymuje, że w przyszłym roku będą uczyć już na podstawie zmienioneho dokumentu. Jednocześnie resort nie zamierza na razie rezygnować z darmowego elementarza. Ten dla pierwszej klasy był przystosowany do starej podstawy, w której dzieci sześcioletnie miały poznawać literki w pierwszej klasie podstawówki. Aby spełniał on swoją rolę, de facto powinny z niego korzystać przedszkolaki. Jeszcze niedawno resort zapewniał nas jednak, że elementarz będzie nadal obowiązywał. Zatrudniony przez MEN zespół kończy właśnie prace nad książką do trzeciej klasy.
Do projektu podstawy programowej każdy może zgłosić uwagi (do 11 marca). Już pierwsze sygnały płynące ze środowisk oświatowych pokazują, że one się pojawią. Kontrowersje budzi choćby sam sposób przygotowania podstawy. Jeszcze niedawno minister edukacji zapowiadała, że ta zostanie wybrana w drodze konkursu. Mieli nad nią pracować pedagodzy (którzy zgłosili się do MEN, gdy resort ogłaszał, że zaprasza do prac nad zmianami w edukacji). Choć na apel odpowiedziało 1,8 tys. osób, na razie żaden zespół się nie spotyka.
Przygotowany przez MEN dokument to dopiero początek. Do czerwca resort chce zrewidować podstawę programową do wszystkich typów szkół i na każdym z poziomów. Na tej bazie ma być przygotowany nowy dokument. MEN skompletował już zespół ekspertów, którzy mają nad nim pracować. Jak wynika z dokumentów, do których wcześniej dotarł DGP, resort zaplanował pracę nad zmianą programów do 2018 r.
Już teraz jednak urzędnicy ministerstwa chętnie mówią, co w podstawie powinno się znaleźć. Jednym z głównych celów kierownictwa resortu jest odejście od profilowania klas – dziś uczeń, decydując się na liceum, wybiera ścieżkę, którą chce pójść – np. humanistyczną czy matematyczną. W zależności od tego, co wybierze, ma rozszerzony wymiar nauczania wiodących przedmiotów. Pozostałe są ograniczone. Zdaniem minister Zalewskiej ten system się nie sprawdza. Receptą jest wydłużenie nauki w liceum o rok, a także zwiększenie liczby godzin historii.