Eksperyment na półmilionowej masie - tak Państwowa Izba Książki określa plany wprowadzenia jednego rządowego podręcznika dla pierwszoklasistów. Ministerstwo Edukacji Narodowej odpiera zarzuty i pyta, dlaczego wydawcy wcześniej nie potrafili zaniżyć cen.

Zdaniem PIK, lepszym rozwiązaniem od stworzenia jednego podręcznika, byłaby reforma obecnie obowiązujących. Chodzi o dostosowanie ich do potrzeb konkretnych grup, na przykład sześciolatków. Planowane zmiany wykluczają taką możliwość - uważa Jarosław Matuszewski z Sekcji Wydawców Edukacyjnych PIK. Jego zdaniem, jeden obowiązujący zestaw może spowalniać pracę bardziej inteligentnych uczniów i wymuszać brak dokładności na mniej zdolnych. Na zmianie przepisów stracą też nauczyciele, którzy do tej pory sami wybierali ich zdaniem najlepszy zestaw do nauki dostosowany do poziomu każdej z nauczanych klas.

Reforma to skutek coraz wyższych cen podręczników. Rzeczniczka resortu edukacji, Joanna Dębek przypomina, że to sami wydawcy doprowadzili do planowanych zmian. Jej zdaniem, uwolnienie cen podręczników spowodowało, iż producenci podręczników zawyżali ceny do niedopuszczalnych granic. Jeden podręcznik zagwarantuje zaś, że będzie on przystępny cenowo oraz będzie zawierać odpowiedni poziom edukacyjny. Rządowy podręcznik zacznie obowiązywać od września. W tym roku koszt jego wprowadzenia wyniesie 73 miliony złotych. Obecnie projekt nowelizacji ustawy w tej sprawie został skierowany pod obrady Komitetu Stałego Rady Ministrów. Następnie ma trafić do Rady Ministrów i parlamentu.