Upadające uczelnie mają obowiązek zapewnić studentom możliwość kontynuowania nauki w innej placówce. Czasem jednak znikają bez śladu. Oszukani mogą się domagać zwrotu czesnego przed sądem.
Upadające uczelnie mają obowiązek zapewnić studentom możliwość kontynuowania nauki w innej placówce. Czasem jednak znikają bez śladu. Oszukani mogą się domagać zwrotu czesnego przed sądem.
/>
Prawa studentów nie są wystarczająco chronione w momencie, gdy uczelnia ogłasza koniec działalności. Dlatego rzecznik praw studenta (RPS) będzie domagać się zmian w przepisach, które lepiej zabezpieczą ich interesy. Tymczasem resort nauki zamierza przyspieszyć procedurę likwidacji szkół. Nie planuje jednak wprowadzenia regulacji, które pomogą studentom upadających placówek.
W Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego (MNiSW) trwają prace nad uszczegółowieniem zasad zamykania szkół wyższych. W efekcie łatwiej będzie zlikwidować uczelnie, które postępują nieuczciwie. Zakłada to projekt założeń nowelizacji ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym.
– Chcemy mieć więcej możliwości zamykania bądź zawieszania uprawnień do prowadzenia studiów w sytuacjach, kiedy mamy do czynienia z naruszeniem interesów m.in. studentów – informowała Daria Nałęcz, wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego.
Resort nauki proponuje m.in. skrócenie terminu na powiadomienie ministra do spraw szkolnictwa wyższego i Polskiej Komisji Akredytacyjnej (PKA) o zaprzestaniu spełniania przez wydział warunków do prowadzenia studiów (z trzech miesięcy do 14 dni). Przykładem może być sytuacja, gdy placówka będzie miała braki kadrowe. Szkoła będzie miała też mniej czasu na usunięcie przyczyn nieprawidłowości (tylko 6 miesięcy, a nie jak jest obecnie 12).
– Zdarza się, że uczelnia dopiero, gdy otrzymuje informację o tym, że będzie oceniana przez komisję, zgłasza, że nie spełnia minimum kadrowego. Wówczas automatycznie dostaje rok na naprawę sytuacji. W ten sposób placówki unikały kontroli – wskazuje Marek Rocki, przewodniczący PKA.
Zgodnie z założeniami MNiSW trudniej będzie ponownie otworzyć kształcenie na danym kierunku uczelni, której cofnięto uprawnienia do jego prowadzenia.
Resort nauki tłumaczy konieczność wprowadzenia zmian w przepisach m.in. niżem demograficznym, który wymusi likwidowanie uczelni. Zdaniem studentów brakuje jednak rozwiązań, które dodatkowo zabezpieczyłyby prawa studentów zamykanych placówek.
– W propozycjach, które przedstawił resort nauki, nie ma rozwiązań, które dodatkowo chronią ich interesy – uważa Piotr Müller, przewodniczący Parlamentu Studentów Rzeczypospolitej Polskiej.
Ruszyła już fala likwidacji szkół, dlatego jego zdaniem konieczne jest pilnie wprowadzenie regulacji, które będą zapobiegały złym praktykom.
Jak sprawdził DGP, obecnie w trakcie likwidacji jest 26 niepublicznych szkół wyższych (na 460). W 2013 r. zostały złożone kolejne trzy wnioski o zamknięcie uczelni (w toku jest także kilka postępowań wszczętych w poprzednich latach).
– Odnotowujemy też częste przypadki zgłoszeń zniesienia kierunków lub czasowego nieprowadzenia kształcenia z uwagi na brak studentów – podaje Kamil Melcer, rzecznik MNiSW.
Zgodnie z obecnym stanem prawnym decyzja o likwidacji nie powoduje automatycznie zaprzestania kształcenia przez uczelnię. Od tego momentu szkoła nie może wyłącznie prowadzić naboru. Zgodnie z art. 27 ust. 5 ustawy z 27 lipca 2005 r. – Prawo o szkolnictwie wyższym (t.j. Dz.U. z 2012 r. poz. 572 z późn. zm.) studia prowadzone przez placówkę mogą być kontynuowane nie dłużej niż do końca roku akademickiego, w którym nastąpiło otwarcie likwidacji. W związku z tym studenci mogą dokończyć studia jedynie do końca danego roku. Następnie szkoła musi zapewnić im możliwość kontynuacji nauki w innej placówce.
– Warunkiem wyrażenia przez ministra zgody na zamknięcie uczelni jest zapewnienie tej możliwości. W trakcie procesu likwidacji powinno nastąpić zaspokojenie lub zabezpieczenie wierzycieli, w szczególności pracowników i studentów – wyjaśnia Kamil Melcer.
Jednak niektóre upadające placówki nie wywiązują się z obowiązku zabezpieczania interesów studentów.
– Zdarzają się przypadki skrajnego naruszenia praw studenta, gdy np. nie mogą uzyskać od uczelni żadnych informacji i bezskutecznie próbują dowiedzieć się o przyszłość swojej nauki – twierdzi Adam Szot, RPS.
Dochodzi do sytuacji, że dziekanaty są zamknięte i nikt w szkole nie odbiera telefonu. Uczelnie znikają bez śladu. Taki problem zgłosili do RPS studenci Grudziądzkiej Szkoły Wyższej, występując jednocześnie do MNiSW z prośbą o interwencję. Sytuacja ma wyjaśnić się do końca czerwca.
Nie są to jednostkowe przypadki.
– Bywały sytuacje, że jechaliśmy na kontrolę, ale okazywało się, że dana uczelnia zdejmowała tabliczki z budynku, w którym była jej siedziba. Po prostu jej nie było – wspomina Marek Rocki.
Z kolei niektóre zamykane szkoły zapewniają studentom możliwość kontynuacji nauki, ale na zupełnie innym kierunku (np. zamiast na informatyce gwarantuje się im miejsce na matematyce lub fizyce) albo w miejscowości oddalonej o kilkadziesiąt kilometrów.
– Zdarza się, że student może uczyć się w innej placówce, ale na zupełnie innych warunkach. Musi np. opłacać wyższe czesne – mówi Piotr Müller.
Zdaniem RPS jeśli student uzna, że warunki, które przedstawi szkoła wyższa, są dla niego niekorzystne, może odwołać się do sądu i domagać od jej założyciela odszkodowania.
– Poza przepisami ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym prawa studenta jako konsumenta chronią również regulacje cywilnoprawne – dodaje Adam Szot.
Umowa o świadczenie usług edukacyjnych (którą zawiera student z uczelnią w momencie podjęcia nauki) jest kontraktem cywilnoprawnym. Szkoła podlega odpowiedzialności za jej niewykonanie lub nienależyte spełnienie zawartych w niej zapisów. Student, który doznał szkody z powodu postawienia uczelni w stan likwidacji, może wystąpić do sądu cywilnego z powództwem w tym zakresie.
– Można też domagać się zwrotu poniesionych kosztów kształcenia za ubiegłe lata – radzi Piotr Müller.
Jednak zdaniem Joanny Czerwińskiej, prawnika specjalizującego się w szkolnictwie wyższym, obecne przepisy obligują likwidowaną szkołę jedynie do zapewnienia studentom kontynuacji nauki. Nie określają, jakie to mają być studia oraz czy oferta ma odpowiadać zainteresowanemu.
– Zatem jeśli uczelnia spełni ten podstawowy warunek, trudno byłoby uzyskać odszkodowanie za wpłacone czesne. Przecież student uzyskał wiedzę, a zajęcia będą uwzględnione w innej szkole wyższej, co skróci czas kształcenia – argumentuje Joanna Czerwińska.
Na drugi plan schodzi to, że podjął naukę na informatyce, a dostanie dyplom z matematyki.
Aby lepiej chronić prawa studentów, RPS zamierza domagać się zmian w przepisach.
– Ogólnikowość regulacji prawnych prowadzi w rzeczywistości do nie w pełni skutecznej ochrony zainteresowanych. Brakuje również mechanizmów kontroli szkoły wyższej oraz tego, co faktycznie zapewnia studentom – argumentuje Adam Szot.
Jego zdaniem doprecyzowania wymaga wymóg zapewnienia możliwości kontynuowania studiów na kierunku o tożsamych lub zbliżonych efektach kształcenia oraz uczestnictwa studentów w rozmowach z uczelniami, w których potencjalnie mogliby kształcić się dalej. Nie bez znaczenia pozostaje również kwestia jakości kształcenia na uczelni, która miałaby przejąć studentów.
Etap legislacyjny
Projekt założeń nowelizacji ustawy przyjęty przez Radę Ministrów
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama