Agresja czy próby samobójcze to dla części rodziców za mało, żeby zgodzić się na objęcie dziecka pomocą specjalisty.
Uczniowie niedostosowani społecznie, z trudnościami w nauce, zaburzeniami komunikacji, w sytuacjach kryzysowych lub traumatycznych mogą od tego roku szkolnego liczyć na wsparcie psychologiczno-pedagogiczne ze strony szkoły. Tak wynika z rozporządzenia ministra edukacji narodowej z 17 listopada 2010 r. w sprawie zasad udzielania i organizacji pomocy psychologiczno-pedagogicznej w publicznych przedszkolach, szkołach i placówkach (Dz.U. nr 228, poz. 1487).
Okazuje się, że rodzice często nie chcą, aby ich dzieci, które mają problemy, korzystały z pomocy szkolnych logopedów czy psychologów. Sami też nie uczestniczą w spotkaniach specjalnego zespołu szkolnego mającego pomagać uczniom z problemami. Sęk w tym, że objęcie dziecka pomocą specjalisty wymaga zgody jego opiekuna. Ci często jej nie wyrażają.
– Rodzice często nie chcą słyszeć, że ich dziecko ma problemy i musi skorzystać z pomocy specjalistów – mówi Arkadiusz Walczak, dyrektor Warszawskiego Centrum Innowacji Edukacyjno-Społecznych i Szkoleń.
Dodaje, że opiekunowie boją się, że ze szkoły wypłyną dokumenty stwierdzające problemy ich podopiecznych.
Na takie sytuacje wskazują nauczyciele.
– Zostałam pogryziona przez ucznia. Jego rodzice nie zgodzili się na żadną terapię. Koleżanka wyrwała nóż dziecku, a jego mama stwierdziła, że może on nosić przy sobie scyzoryk, bo jest chłopcem. Rodzic samookaleczającej się uczennicy, która straszyła samobójstwem, mówił, żeby ją zostawić w spokoju, bo jest histeryczką – mówi Ewa Górecka-Król, pedagog ze Szkoły Podstawowej nr 255 w Warszawie.
Szkoły nie są bezradne, bo w sytuacjach trudnych mogą powiadomić sąd, że dziecko potrzebuje pomocy, a jego rodzice mu jej nie zapewniają. Niestety rzadko się na to decydują. W efekcie mimo zwiększonego zaangażowania szkoły w pomoc uczniom z problemami wciąż nie jest ona realizowana.